piątek, 31 maja 2013

19.Wiele razy mówiłeś "kocham cię". Ja też mówiłam. Z tą "małą" różnicą, że ja nie kłamałam..

(...)
       Próbowała zasnąć, lecz bez skutecznie. Jak na złość zaczęły nachodzić ją wszystkie wspomnienia z Ross'em. Miała teraz wielką ochotę zamknąć się w łazience, wziąć żyletkę i skończyć ze sobą raz na zawsze. Jej życie straciło sens.. Evelyn miała rację. Człowiek nie może zmienić się w tak szybkim tempie. W przypadku Ross'a było tak samo. Obiecywał, że już nigdy jej nie zrani. Obiecywał, że o nią zadba. Mówił, że ją kocha jak nikogo innego. A tym czasem to wszystko okazało się kłamstwem, przez jeden cholerny pocałunek. Mogła nie przychodzić na spotkanie, wtedy żyła by bez świadomości tego zdarzenia. Teraz nie ma to już znaczenia. Wielka miłość Raury znikła w myślach wspomnień. Obydwoje się kochali, ale Laura miała uraz. Dziewczyna nie będzie potrafiła mu zaufać po raz drugi. Powinna teraz porozmawiać z Ev, wypłakać jej się w ramiona, aby nie popaść w depresję. Wiedziała też, że tamta będzie mówiła "a nie mówiłam?" a takiego pocieszenia nie chciała. Leżała na łóżku cała zapłakana, trzęsąc się. Nie sądziła, że w najgorszym przypadku tak będzie cierpieć. Ross wiele razy powtarzał, że nic nie czuje do Becky, jednak okazało się to kłamstwem. Na jej własnych oczach, pocałowali się. Zabolało. Zabolało mocno.

 ~♥~

      Weszła za rodzicami do obszernego domu. Vanessa bała się reakcji rodziców, ponieważ byli surowi w stosunku do jakichkolwiek związków córek. Jednakże miała nadzieję, na akceptację jak było ze związkiem Ross'a i Laury. Zgodzili się chodź nie chętnie. Zasiadła na kanapie obok ojca.
      - Ness. Nie czas jest chyba teraz na chłopców... Powinnaś się skupić na pracy i nauce - powiedział Damiano. Tego się mogła spodziewać. Rodzice zawsze surowo bronili jej spotkań z chłopakami. Jedynie z tymi, których oni jej wybrali.
-Błagam was, jestem dorosła. Oprócz nauki i pracy mam też życie prywatne.Dajcie mi swobodę, mam swoje lata i chyba nie muszę pytać was za każdym razem o zdanie – mówiła.
Rodzice popatrzyli się na siebie. Obydwoje zaczęli się porozumiewać, a Van siedziała i czekała na „wyrok”.
- Masz rację. Zbyt ostro was traktujemy. Dlatego wraz z ojcem obiecujemy, że przestaniemy wtrącać się w twoje życie prywatne. Od teraz możesz sama za siebie decydować. My nie mamy nic do tego. Ufamy ci – wyjaśniła Ellen. Na twarzy Ness pojawił się szeroki uśmiech. Nie mogła uwierzyć w słowa wypowiedziane przez rodziców. Z radości rzuciła się na matkę i ojca. Przytuliła się do nich mocno.
- Dziękuję Wam.
- Nie masz za co . A tak właściwie gdzie jest Laura? Nie widziałam jej od wczoraj – zapytała Ellen. Pierwszy raz Van zauważyła, że rodzice interesują się swoimi dziećmi. Była dumna i zaczęła wierzyć, że oni się zmienią.
- Nie wiem.. może jest u siebie – powiedziała V.
Ell wstała, pokazując mężowi że sama da sobie radę. Ruszyła do pokoju swojej młodszej córki. Cicho zapukała, jednak nie usłyszała żadnego głosu ze strony córki. Zaniepokoiła się, dlatego bez pozwolenia weszła do jej pokoju. Odruchowo wchodząc cofnęło ją do przed pokoju. W pomieszczeniu panował straszny bajzel, a na łóżku leżała zapłakana Laura. Wszędzie porozrzucane były zużyte, stare chusteczki. Ellen nigdy nie widziała Laury w takim stanie. Była całkiem odłączona od świata rzeczywistego, że nie zauważyła nawet jej wejścia. Podeszła do łóżka córki. Usiadła obok niej, biorąc jej dłoń w swoją. Laura potrzebowała teraz poparcia.
- Laura...kochanie, co się stało? - Nie musiała się pytać, ponieważ domyśliła się że chodzi o tego młodzieńca, za którym jej córka szaleje. Stało się coś strasznego, związanego z Ross'em. Chciała się dowiedzieć o co chodziło, jednak Laura była obojętna. Ellen przytuliła córkę z całej siły, co brunetka odwzajemniła. Nie udało jej się powstrzymać i wybuchła głośnym płaczem.
- Ross pocałował inną – płakała. Ellen wstrząsnęła ta wiadomość. Laura cierpiała, co oznaczało że naprawdę go kochała. Zależało jej na szczęściu córki.
- Laura, powinnaś dać mu to wytłumaczyć. Dzwonił do ciebie?
- Dzwonił kilkadziesiąt razy, ciągle wysyła mi sms'y i dalej to robi. Nie mam teraz odwagi spojrzeć mu wprost w oczy. Zranił mnie i to bardzo. Najbardziej boli mnie prawda. Taka, że mimo tego wszystkiego... wszystkiego co mi zrobił. I mimo tego jak bardzo mnie to boli i ile mnie to kosztowało, ja wciąż go cholernie kocham.
- Ross był twoim pierwszym prawdziwym chłopakiem. Widziałam jak na niego patrzyłaś i co was łączy. Tak, łączy. Powinnaś dać mu drugą szansę, a przynajmniej dać mu się wytłumaczyć.
- Masz rację mamo. W ogóle, to co się stało? O ile dobrze pamiętam, nie darzysz sympatią Ross'a.
- Dla mojej córeczki wszystko.
- Awwwww.. - Stan Laury od razu się polepszył. Mocno przytuliła matkę i dała upust mieszanym łzom. Zrozumiała że człowiek się zmienia. Nawet matka. I ojciec.

~♥~

Blondynka siedziała w swoim pokoju. Nie wiedziała co się dzieje z jej ukochanym bratem, nie wiedziała co czuje Evelyn do Ell'a, nie wiedziała co ona czuje do James'a. James był inny. Wrażliwy, zabawny, przystojny. Chłopak idealny. Można było powiedzieć, że znają się bardzo dobrze chodź krótko. Chciała się z nim spotkać, jednak ważniejszą sprawą był Ross. Blondyn od dłuższego czasu nie wychodził ze swojego pokoju. Nie wiedziała co się z nim dzieje. Postanowiła udać się do niego w „odwiedziny”. Wstała z łóżka i podeszła pod pokój brata. Zapukała. Nikt nie odpowiadał. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Ross leżał na łóżku i spał. Wyglądał jakby płakał, jednak nie chciała go budzić więc cicho zeszła, na dół. Z ich domu wychodziła właśnie Evelyn. Zapewne wracała do rodziny Marano. Dosiadła się do Ell'a, Rikera oraz Rockyego.
- Coś dziwnego dzieję się z Ross'em... chyba płakał. Teraz śpi, nie mam jak z nim porozmawiać. Czuję, że stało się coś bardzo złego. A co jeśli... - Rocky przerwał jej krzykiem.
- Ryd! Nie wyciągaj pochopnych wniosków! Zaczekajmy aż Ross się obudzi, wtedy wszystko sobie wyjaśnimy. Wiecie co... może zajmiemy się rosnącym romansem Ell'a i Ev? - uśmiechnął się zawadiacko. Widocznie Ratliff się speszył.
- Coooo? Emmm.. wiecie, jestem głodny – Ell próbował ratować sytuację. Jednakże dociekliwe rodzeństwo, nie dawało się szybko pozbyć.
- Jedzenie poczeka. Opowiadaj – mówiła Delly.*
- Tyle, że tu nie ma co opowiadać – Rodzeństo i Ell zaczęło się przekomarzać. Jedynie Riker siedział cicho i w ogóle się nie odzywał. Jego myśli ciągle zaplątywała Vanessa. Chciał do niej zadzwonić i dowiedzieć się, jak z rodzicami jednak to ona miała to zrobić kiedy będzie mogła. Teraz jest skazany jedynie na uciążliwe rodzeństwo, które kłóciło się o głupi „romans” Ratliff'a.
~♥~

Ross'a obudziły krzyki rodzeństwa. Jego głowa mało nie pękła. Spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę 19. Czym prędzej wstał i po cichu wymknął się z domu. Rodzeństwo było tak zajęte rozmową, że nawet tego nie zauważyło.

~~~~~~~~~~~~
Jest. Skończyłam ;-; przepraszam, że się nie przyłożyłam i jest krótki, ale siedzę nad książkami od niemca i nadrabiam 6 lat mojej "nauki". We wtorek mam ważny sprawdzian z niemieckiego, a w czwartek z angielskiego. Angielski pójdzie, bo jest łatwy, jednak gorzej z  niemieckim. Muszę się pouczyć, dlatego rozdział jest taki jaki jest . Piszcie szczere opinie, pozdrawiam ;*
~Weronika i Wiktoria ♥

niedziela, 26 maja 2013

18." W Raurze lubię tylko R "

18." W Raurze lubię tylko R "

    -Laura to nie tak jak myślisz!- krzyknął próbując się bronić. Dziewczyna jednak nie słuchała blondyna.
    -A jak? ...- wydusiła ochrypłym głosem. Zapłakana uciekła  pozostawiając oszołomionego Ross'a i zadowoloną Becky w parku. Jej życie właśnie straciło jakikolwiek sens i smak. Laura nigdy nie była aż tak bardzo zraniona.
   Dziewczyna miała na sobie obcasy więc nie mogła zbyt szybko biec i bardzo często się potykała. W oddali usłyszała swoje imię, było one wypowiedziane przez melodyjny i ciepły głos blondyna. Brunetka wiedziała, że chłopak się nie podda i będzie za nią biegnąć, więc wiele nie myśląc zdjęła ze swoich stóp buty, biec na ile jej nogi pozwoliły.
   Drogę utrudniały jej także łzy, które zamazywały obraz przed jej brązowymi oczami. Najchętniej poddałaby się,usiadła na asfalcie i skulona zaczęła cicho szlochać. Nie chciała jednak widzieć Ross'a,a tym bardziej nie chciała z nim rozmawiać i słyszeć jego głupich tłumaczeń.
Ostatkami sił dotarła do domu,otworzyła wielkie drzwi i weszła do pomieszczenia zamykając je na klucz.  Oparła się o drewno zjeżdżając w dół. Skuliła swoje ciało i zaniosła się płaczem. To tak bardzo ją bolało, a żadne lekarstwo nie mogło jej pomóc.
   Laurę zastanawiało jedno - dlaczego Ross jej to zrobił. Przecież nic się nie dzieje 'od tak', a tym bardziej zdrady. Chwilę później podniosła się z podłogi i poszła do swojego pokoju. Chciała w spokoju wszystko przemyśleć, popłakać w poduszkę. Dopiero teraz odzyskała pełną świadomość zastanawiając się co będzie z ich związkiem. Znów zaniosła się płaczem, przykrywając poduszkę do swojej twarzy by nikt z rodziny się nie dowiedział, że Laura w tej chwili szlocha.
     Wtedy musiałaby powiedzieć wszystko związane z Raurą, a tego chciała unikać prawie tak jak Ross'a. Wykończona ciągłym płakaniem zasnęła.

~*~
   Zadowolona z siebie chytrze się uśmiechnęła.  Po chwili do niej podeszła szczęśliwa Raini, przybijając sobie piątki.
     -Poszło tak jak myśleliśmy, teraz tylko nie dopuścić do tego, by Raura znowu powstała. -zaśmiała się dając znak koleżance, że już wygrały.
    - Nie sądzę, żeby oni znów się zeszli. Laura jest zbyt wrażliwa, nie wybaczy mu.- czarnowłosa przyznała Becky rację. Jednak Raini miała trochę wyrzuty sumienia, ale zrobiła to dla swojego i Laury szczęścia.
    -W Raurze lubię tylko R - znów odezwała się Becky. Jej koleżanka cicho się zaśmiała, nie pokazując, że jest jej trochę przykro. Przez całą drogę do swoich domów nie odzywały się do siebie, ta cisza im nie przeszkadzała więc nie chciały jej przerywać. Teraz Becky szła na spotkanie z przyjaciółka, a Raini poszła do Rossa, pocieszyć go. Później w planach miała zamiar iść do swojej zranionej przyjaciółki powiedzieć jaki to blondyn jest zły. Chwilę później doszła do wielkiego domu Lynch'ów.
     Pożegnała się z Becky i bez pukania weszła do pomieszczenia. Na szczęście nikogo w salonie nie było więc niezauważalnie wślizgnęła się do pokoju Rossa. Bez zapowiedzi weszła do pokoju z żółtymi ścianami. Rozglądnęła się po pomieszczeniu w poszukiwaniu przyjaciela. Siedział on skulony na podłodze. Słyszała jego cichy szloch, który roznosił się echem po pokoju.
    Chłopak kątem oka zauważył sylwetkę dziewczyny, jak oparzony wytarł w rękaw swojej szarej bluzy łzy. Odwrócił się w stronę czarnowłosej, wtedy Raini zauważyła do jakiego stanu doprowadziła Ross'a.
   Miał on czerwone poliki i oczy, na jego głowie panował nieład. Wyglądał tak niewinnie. Raini zastanawiała się czy nie powiedzieć chłopcu prawdy. Z jednej strony powinna wydać siebie i Becky, a z drugiej nie mogła tego zrobić za dużo pracy je to kosztowało i za dużo przykrości Rossa i Laury. Dziewczyna usiadła na łóżku pościelonym żółtą pościelą, oparła się rękoma i zadała blondynowi pytanie. 
    -Jak się czujesz ?- w jej głosie słychać było strach i obawę. Raini może i była odważna, ale obawiała się reakcji blondyna. Zdenerwowany jest wstanie zrobić wszystko. Chłopak jednak postanowił nie odpowiadać na pytanie przyjaciółki. Ross nie miał ochoty odpowiadać na te bezsensowne pytania. "Po co się pytała jak wie jak się czuję" przeleciało mu po głowie.
    Z reguły jest bardzo cierpliwy i trudno go zdenerwować lecz dzisiaj to co innego. Wolałby by nikt do niego nic nie mówił. aby wszyscy zostawili go samego. Przynajmniej dzisiaj. Posłał koleżance znak, że chciałby zostać sam. Czarnowłosa uszanowała decyzję Ross'a i wyszła z pokoju. Już w korytarzy zatrzymał ją zdziwiony głos Rydel.
   -O Raini co ty tu robisz? - mimo, że była zdziwiona szeroko się uśmiechnęła ukazując przy tym swoje białe ząbki.
  -Byłam odwiedzić Ross'a i własnie wychodzę -próbowała być miła, lecz jej to nie wychodziło. Widząc zniesmaczoną minę Rydel, postanowiła, że uśmiech załagodzi sytuację lecz zamiast szczęśliwej miny na twarzy Raini pojawił się grymas. Blondynka odpuściła i zniknęła w drzwiach swojego pokoju. Raini pokierowała się w kierunku drzwi. Otworzyła je i zamknęła. Teraz jej "przestankiem" był dom Laury. Czarnowłosa zacisnęła ręce i zapukała do brązowych drzwi wejściowych. Po całym domu rozniósł się charakterystyczny dźwięk dzwonka do drzwi. Chwilę później stała przed nią ubrana w niebieską sukienkę Vanessa. Jedną ręką trzymała drzwi, a drugą- lokówkę.
   -Hej, wejdź. Laura jest u siebie w pokoju. - powiedziała opanowanym głosem. Otworzyła szerzej drzwi umożliwiając przejście przyjaciółce swojej siostry. Tu zawsze była mile widziana. Raini weszła do pomieszczenia, kierując się do pokoju Laury. Cichutko zapukała, lecz na tyle głośno by można było ten dźwięk usłyszeć. Dziewczyna nie usłyszała głosu przyjaciółki, więc weszła do jej pokoju bez pozwolenia. Zobaczyła brązowowłosą, wydawało się, że udawała, że śpi. Raini podeszła do niej i lekko szturchnęła. Laura jednak nawet nie drgnęła, a z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Czarnowłosa ponowiła próbę lecz tym razem, zrobiła to dosyć mocniej. Przerażona i rozzłoszczona brązowooka jak oparzona wstała z łóżka stając na baczność na przeciwko Raini. Gdy zobaczyła kto tak właściwie ją obudził z powrotem położyła się na łóżku wtulając twarz w poduszkę.
     -Laura skarbie..- zaczęła rozmowę Raini. - Proszę nie smuć się z powodu Ross'a... - Oczywiste było to, że czarnowłosa kłamała. Nie przejmowała się uczuciami Laury. Robiła to dlatego, by Marano mieli o niej dobre zdanie i mogła ich wykorzystywać jak dawniej. Nie chodziło o sprawy materialne, bo Raini także jest aktorką i zarabia przyzwoite sumy. Mianowicie chodziło o Laurę- o jej naiwność, wrażliwość i wiele wiele innych cech.
   Raini nie postarała się swoim pocieszaniem przyjaciółki ponieważ, Laura zaniosła się płaczem.
    -Laura no proszę nie płacz. - próbowała swoich sił -Jeżeli ty płaczesz to ja też -dodała
    -A ty jak zwykle tylko o sobie -powiedziała w końcu prawdę. Czarnowłosa tylko westchnęła i po krótkiej chwili odezwała się.
    -No, ale nie przejmuj się nim. On jest nijaki ... wiem bo z nim chodziłam - próbowała zniechęcić Laurę do Ross'a.
    -Raini poczekaj .. skąd ty wiesz co się stało? - spytała podejrzliwie. Na twarzy czarnowłosej pojawiło się zaniepokojenie.
   -Ładna bluzka - zmieniła temat.
   -Rani! Zapytałam się coś Ciebie i żądam odpowiedzi! - krzyknęła na przyjaciółkę.- No i .. dziękuję -dodała pięknie się uśmiechając.
   -No, bo ja.. akurat .. tamtędy .. przechodziłam ... - jąkała się czarnowłosa.
   -Naprawdę ?? - Laura posłała przyjaciółce niedowierzające spojrzenie. Na twarzy Raini znów było widać zaniepokojenie. Nagle dziewczyna podniosła się w krzesła biorąc w ręce swoją kurtkę.
   -Ja muszę już iść .. - nie dokończyła ponieważ, jak zwykle ciekawska Laura jej przerwała pytaniem "Gdzie?" - Umm .. umówiłam się .... z ... hm .. Calumem - powiedziała szybko i zniknęła za drzwiami.
"Dziwne"  pomyślała i powróciła do poprzedniego zajęcia -spania.
~*~

   Oglądnęła się ostatni raz w lustrze. Poprawiła sukienkę i wpięła w swoje gęste, nakręcone. czarne włosy niebieskiego kwiatka. Chwyciła w ręce torebkę i wyszła z domu. Stanęła w ogrodzie czekając na Riker'a, z którym była dzisiaj umówiona.
     Po krótkiej chwili przed dziewczyną stał blondyn w całej okazałości. Był ubrany w czarne rurki i niebieską koszulę w kratkę. Jego blond czupryna ułożona była na bok. Wyglądał nieziemsko. Wręczył Vanessie czerwoną różę, ta podziękowała całując chłopaka w policzek. Riker złapał swoją towarzyszkę w talii i tak objęci ruszyli w stronę centrum miasta. Rozmawiali na różne tematy w końcu po to ma człowiek mowę. Doszli do pięknej dzielnicy o nazwie "Hollywood".
    Blondyn chciał zaprosić dziewczynę do restauracji na kolację lecz ta się sprzeciwiła ciągnąc go w stronę plaży. Musieli przejść następne kilka lub kilkanaście kilometrów. Im to nie przeszkadzało. W połowie drogi Riker musiał wziąć Van. na tak zwanego" barana". Oby dwoje mieli niezły ubaw.
    Chwilę później zamówili taksówkę ponieważ, Riker ledwo co chodził, a Vanessa połamała obcasy. Zrezygnowali jednak z wyprawy na "long beach". Nie chcieli jednak rezygnować z randki, więc dokończyli ją w ogródku przed domem Marano. Leżeli na trawie w siebie wtuleni, patrzyli na połyskujące na niebie gwiazdy. Nagle Riker usiadł, a jego wzrok pokierował się na dziewczynę. Ta uczyniła to co blondyn lecz dalej wpatrywała się  w bezchmurne niebo.
     -Vanessa ... -zaczął rozmowę blondyn - .. zakochałem się w tobie - dokończył swoją wypowiedź. Dziewczyna była zdziwiona wyznaniem Riker'a.
    -Ja w tobie też .. - odpowiedziała. Chłopak wiele nie myśląc zbliżył się do Vanessy i pocałował ją. Ta odwzajemniła pocałunek. Chwilę jeszcze trwali w tej chwili. Była to cudowna chwila, przepełniona miłością. Nie chcieli przerywać tego pocałunku lecz brak powietrza w płucach był jednym powodem, drugim był obecność państwa Marano. Widok całującej się córki w objęciach chłopaka strącił ich z nóg.
     Gdy zauważyli rodziców Vanessy odkleili się od siebie, stając na baczność przed Ellen i Damiano. Chłopak widząc zniesmaczoną minę państwa Marano szybko się ulotnił zostawiając ukochaną samą. Teraz pewnie czekała ją poważna rozmowa z rodzicami.
______
Hej :c Jest rozdział .. beznadziejny, nie przyłożyłam się. Przepraszam, że tak późno lecz nie miałam czasu i weny ( jak zwykle) Zastanawiałam się nad zawieszeniem konta, bym działała tylko tutaj. Chciałabym polecić bloga przyjaciółki, nie jest on o R5 tylko o "Martwej Lalce" fabuła jest świetna. Gorąco polecam  i zapraszam do komentowania [KLIK]
Nie pamiętam co miałam jeszcze napisać. xD No to na tyle.
Pozdrawiam Paaa <333

piątek, 17 maja 2013

17. "Nie chciała skrzywdzić przyjaciółki, jednak musiała.."


Czarnowłosa chodziła w kółko i z powrotem po swoim obszernym pokoju. Nie mogła pogodzić się z myślą, że jej najlepsza przyjaciółka chodzi z jej byłym chłopakiem. Tak naprawdę zerwali, jednak ona ciągle w środku go kochała. Nie chciała robić przykrości Laurze, jednak powiedzenie jej prawdy w twarz i prośba aby z nim zerwała, byłaby oczywista. Laura nie zgodziłaby się, co najwyżej obydwie by się pokłóciły. Musiała wymyślić plan, który „pokazał by Laurze, że Ross jej nie kocha” , a ona wybiegła z płaczem, zrywając z nim. Wpadł jej do głowy jeden pomysł. Szybko zaczęła szukać telefonu do Becky. W końcu obydwie bujają się w tym samym chłopaku. Wystarczyło o wszystkim jej opowiedzieć. Po kilku sygnałach, w drugiej słuchawce usłyszała głos B.
- Cześć Becky, mam sprawę. Przyjdziesz do mnie za chwilę? - zapytała. Bardzo zależało jej na obecności dziewczyny, ponieważ tylko dzięki niej plan może wypalić. Natomiast Becky zdziwiła się telefonem od dziewczyny, ponieważ obydwie się nie lubiły. Postanowiła jednak wybrać się do niej i dowiedzieć się o co jej chodzi.
Kilkanaście minut później, do dzwonka Raini zadzwonił dzwonek. Szybko podbiegła do drzwi i je otworzyła. Stała tam jak zwykle wystrojona Young. Otworzyła jej szerzej drzwi, aby weszła do środka. Czarnowłosa bez słowa usiadła na kanapie, a zaraz obok niej - Raini.
- Po co mi kazałaś tu przyjść? Mam nadzieję, że to coś ważnego i na darmo tu nie przyszłam – syknęła Becky. Jak zwykle wylatywała ze swoją obojętnością.
- To ważne. Wiesz, że Ross chodzi z Laurą? - Becky wytrzeszczyła oczy na dziewczynę. Nie było jej nic wiadomo na ten temat. Dała znak, aby dziewczyna mówiła dalej. - Chodzi o to, że ja byłam wcześniej dziewczyną Ross'a, jednak nie mogę się z tym pogodzić .. Ciągle go kocham i wpadłam na plan. Wystarczy tylko umówić Ross'a i Laurę na spacer w parku, jednakże na inne godziny.. właściwie na minimalnie inne minuty. - Raini tłumaczyła dziewczynie cały swój plan. Miała wielką nadzieję, że on wypali, a Becky spisze się dobrze. Young słuchała wszystkiego z zaciekawieniem i wielkim uśmiechem na twarzy. Od zawsze chciała oddalić od siebie Ross'a i Laurę, nawet kiedy byli jeszcze przyjaciółmi. Na cały plan się zgodziła i przytaknęła głową. Po ustaleniu wszystkiego, Becky wyszła z domu Raini. Dziewczyna została sama i zaczęła się zastanawiać czy aby dobrze robi. Nie chciała skrzywdzić przyjaciółki, jednak musiała..

~♥~

Para była pochłonięta pocałunkiem, który był coraz bardziej namiętny. Laura siedziała na kolanach Ross'a ciesząc się tą chwilą. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pukanie do drzwi jak na chwile ustało. Z wielką niechęcią odsunęła się od chłopaka. Patrzyli na siebie z wielką miłością w oczach. Brunetka czuła się w jego ramionach bezpieczna, jakby mogła zrobić wszystko. Uśmiechnęła się szeroko w stronę ukochanego i wtuliła się w jego ramiona jak najmocniej. Pierwszy raz w życiu była szczęśliwa tak bardzo w ramionach chłopaka. Poprzedni jej związek był pomyłką, a ona myślała że go kochała. Wykorzystał ją i zranił. Obiecała sobie że już nigdy nie zaufa chłopakowi, jednak czasy się zmieniają. Z Ross'em była szczęśliwa. Usłyszała te piękne i ciepłe słowa wypowiedziane przez blondyna.
- Kocham Cię. Laura jesteś najlepszą osobą, jaką w życiu mogłem spotkać – szeptał. Laura ze wzruszenia wypuściła kilka łez, tym samym mocząc z lekka koszulę Ross'a. Podniosła głowę i musnęła go w usta.
- Też cię kocham. Jesteś słodki.. a ten ktoś kto stoi za drzwiami, zaraz ode mnie oberwie – odpowiedziała słysząc ponowne pukanie zza drzwi. Podniosła się z kolan Ross'a i podeszła do drzwi, za którymi stała jej siostra; Vanessa.
- Heh.. widzę, że porwałaś jednego gościa. Nie chciałam ci przeszkadzać. Tylko mama prosiła, abyś zeszła i pomogła nam w sprzątaniu stołu, a wcześniej jakoś nie chciałaś otworzyć drzwi.. - odpowiedziała.
- Tak, wiem. Za chwilkę zejdę. Poczekajcie tam na mnie – wyjaśniła. Za chwilę Ness znikła za drzwiami, a brunetka wróciła do blondyna. - Muszę iść, więc ty chyba też. Chodź – podała rekę w jego stronę, aby pomóc mu się podnieść. Chłopak jednak złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę, tym samym powodując że Laura ponownie wylądowała na jego kolanach.
- Chcesz się mnie pozbyć? - mruknął zawadiacko. Laura zaśmiała się i odpowiedziała mu tym samym tonem:
- Ciebie, mogłabym schować pod łóżkiem i nie wypuszczać w ogóle. Jednak muszę iść, wstawaj mój leniu. – Podniosła się z jego kolan, stając na własnych nogach. Chłopak zrobił to samo i stanął naprzeciw niej.
- Skoro chcesz.. dużo masz miejsca pod łóżkiem? - zaśmiał się. Brunetka przewróciła oczami i wzięła chłopaka za rękę, prowadząc go na dół. Stanęli przed drzwiami .
- Do zobaczenia jutro – powiedziała i cmoknęła go w policzek.
- Eee? Tylko tyle? Stać cię na więcej, tym bardziej że musimy się rozstać na całą długą noc.
- Ross nie przesadzaasz? - śmiała się. Stanęła na palcach i pocałowała chłopaka. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pożegnali się ostatecznie i Laura weszła do kuchni, gdzie czekała na nią matka i Vanessa.
~♥~

Następny dzień w szkole.
Wszyscy siedzieli na lekcji muzyki, pisząc do zeszytu ważne informacje. Jedynie Becky była zajęta czymś innym. Schyliła się do przodu, sięgając do plecaka Ross'a. Miała szczęście, że siedziała w ostatniej ławce, to ułatwiało im plan. Wyciągnęła telefon Ross'a i wzięła się za pisanie smsa, z godziną i miejscem spotkania. To samo zrobiła z Laurą, wysyłając sms'a do Ross'a. Wszystko było gotowe. Wystarczyło teraz tylko pójść na umówione miejsce, zgarniając tym samym Raini. Lekcję dobiegły końca więc obydwie udały się do parku, wyczekując wielkiego zerwania „Raury”.

~♥~

Laura dostała smsa od blondyna. Mieli się spotkać po szkole w parku. Uśmiechnęła się do ekranu i kierowała się w stronę miejsca spotkania. Tak bardzo stęskniła się z chłopakiem, chodź widziała go wczoraj wieczorem. Nie liczyła szkoły, ponieważ tam udawali tylko przyjaciół. Powoli dochodziła do miejsca. Zaczęła szukać oczami chłopaka.

Becky zauważyła nadchodzącą Laurę z drugiej strony. Całe szczęście, że Ross jej nie zauważył, ponieważ wtedy cały plan by nie wypalił. Kiedy oczy Laury odnalazły Ross'a, Becky rozpoczęła działanie. Podeszła do blondyna udając zmartwioną oraz zdezorientowaną.
- Becky? Co ty tu robisz? Coś się stało? - Ross zauważył czarnowłosą.
- Tak ! Mójj.. mój.. mój były chłopak.. on ciągle mnie męczy, abym była z nim od nowa.. coraz bardziej się go boję, on mnie straszy.. wysyła mi różne esy, że jeśli do niego nie wrócę, on będzie chciał mi coś zrobić. O matko! - zaczęła się nerwowo patrzyć w stronę gdzie stała uśmiechnięta Raini. Świetnie udawała emocje. Laura była coraz bliżej, a ten moment dla Becky był odpowiedni ; szybko podbiegła i pocałowała zdezorientowanego chłopaka. Idąca w jego stronę brunetka, zatrzymała się. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie widzi. Umówiona z Ross'em idzie i spotyka jego, całującego się z Becky. Od razu jej oczy zaszły mgłą. Na zewnątrz zaczęły wydobywać się łzy. Podeszła bliżej.
- Ross? 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej c; Na samym początku chcę was przeprosić za długość rozdziału i jego opisy, ponieważ nie powala.. ale to dlatego, że złapałam jakiegoś wirusa i od środy leżę w łóżku. Głowa mi normalnie pęka, a gardło tak strasznie boli że nic zjeść nie mogę.Chciałam pisać więcej, jednak mój stan na prawdę mi nie daje... Zdania mi się nie układają . 
Jeszcze raz przepraszam, za porażkę, jednak chciałam dziś dodać, ponieważ następny tydzień jest zapełniony sprawdzianami i kartkówkami, więc długo byście musieli czekać. 
Pozdrawiamy ;*
~ Weronika i Wiktoria ♥

PS. Bardzo was zapraszam na mojego drugiego bloga o A&A <<LINK>>
Oraz bloga Wiktorii , chyba pierwszy kryminał o R5 <<LINK>>

piątek, 10 maja 2013

16-Chyba szykuje nam się nowy romansik.

     Gdy tylko otworzyła oczy szeroko się uśmiechnęła. Był jeden powód - w  końcu miała chłopaka i doznała wielkiego szczęścia. To dla Ross'a chciała się dalej budzić i się uśmiechać. Wystroiła się i zeszła schodami w dół kierując się w kierunku kuchni. Cała w skowronkach wkroczyła do pomieszczenie gdzie zawsze rano spotykała się cala rodzina.
     -Dzień dobry- przywitała się bardzo miło i szeroko się uśmiechnęła ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby. Zdziwiony tato Laury odpowiedział jej ciche 'Witaj córeczko". Na kilometr można było wyczuć dziwną atmosferę, która panowała między rodziną Marano. Szczęśliwa nastolatka chwyciła w ręce jabłko i ugryzła je. Przerzuciła przez ramię torbę i wyszła z domu nie żegnając się z bliskimi. Dzisiaj było bardzo słonecznie mimo, ze już dawno w Los Angeles zawitała "jesień". Tutaj nie ma zbyt dużo drzew liściastych, ładniejsza jesień jest w Londynie. No, ale w LA jest za to piękne lato. Luźna bluzka Laury lekko falowała razem z wietrzykiem. Włosy miała spięte w koka więc nie musiała martwić się, że będą jej zakrywać oczy w czasie drogi do szkoły. Już miała pukać do drzwi frontowych od  domu Lynch'ów lecz w tej samej chwili wyszedł stamtąd Ross. Dziewczyna ułożyła usta w głupi uśmiech i rzuciła się chłopakowi w ramiona. Blondyn odwzajemnił uścisk i pocałował swoją dziewczynę. Para nie wiedziała, że całe zdarzenie widziała mama Laury. Ross złapał rękę brunetki i razem z wielkim uśmiechem na twarzy poszli do szkoły.
     I pomyśleć, że jeszcze miesiąc wstecz kłócili się i byli dla siebie niemili. Zmienili się jak czas, w którym żyją. To jest trochę zruszające, a zarazem dziwne. Jak dla nich to dar, którego teraz nie mogą zaprzepaścić. Mieli taką nadzieje, ze nigdy się nie rozstaną. Zawsze będą razem tak jak ludzie po ślubie. Chłopak popchnął drzwi wejściowe od szkoły dając znak Laurze, żeby weszła pierwsza. Ross objął ukochaną ramieniem i razem pokierowali się w stronę sali 20. Nikt się jeszcze nie domyślił, że Raura istnieje. Po chwili w całej szkole rozległ się dzwonek rozpoczynający lekcje. Wszyscy uczniowie weszli do swoich klas zostawiając korytarz pusty. Laura i Ross jako ostatni weszli do sali i zamknęli za sobą drzwi. Usiedli  w tej samej ławce i rozpakowali się. Blondyn złapał rękę ukochanej i schował pod ławkę, by nikt ich nie nakrył. Miło było tak żyć. Bez głupich docinków i wyśmiewania. Musieli najbardziej się ukrywać przed Becky. Ona by im dała popalić. Z resztą nawet jakby się ktokolwiek dowiedział, rozniósł by to po szkole w błyskawicznym tempie. Nie chcieli tego.
    Po skończonych zajęciach udali się razem w drogę powrotną do domu. Całą podróż przeszli w ciszy, która wcale im nie przeszkadzała, tylko wręcz przeciwnie. Nagle Laura zaczęła nucić piosenkę R5-always. Ross jak oparzony ocknął się i nucił razem z ukochaną. Trochę niecodzienny widok i dźwięk. Dwoje utalentowanych i zakochanych w sobie ludzi śpiewa piosenkę na środku ulicy. I to jeszcze za darmo.
Gdy doszli do swoich domów, ucałowali się na pożegnanie i umówili na następne spotkanie. Szczęśliwa Laura doszła do domu i pierwsze co zrobiła po otworzeniu drzwi to ściągnęła swoje buty. Zapach spaghetti unosił się po całym domu. Ta niesamowita woń zawsze zachwycała brunetkę i wzbudzała w niej odczucie głodu. Zadowolona odniosła torbę do pokoju i znów zeszła na dół by pomóc mamie gotować. Weszła i zastała tam Ellen i Evelyn razem przyrządzające obiad . Zdziwiona uśmiechnęła się i usiadła na krześle przyglądając się im.
    -Laura nakryj do stołu .. -poprosiła mama. Powiedziała to bardziej szorstkim tonem, więc brunetka trochę się zdziwiła i zakłopotała. Posłusznie zrobiła to o co ją proszono. Nakryła stół dla 5 osób i odetchnęła z ulgą siadając na poprzednie miejsce. Spięta Ellen odwróciła się i przyglądała pracy córki.
    -To ty nie wiesz, że dzisiaj przychodzą Lynchowie na obiad? - zapytała bardzo zdziwiona.
    -No nie wiedziałam, ale teraz już wiem ... - odpowiedziała miło. Wróciła się po talerze , sztuczce i poukładała je na stole okrytym białym obrusem. Na środku postawiła wazon z bukietem czerwonych róż i wycofała się z salonu. Nie zdążyła usiąść, a po całym domu już rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wyprostowała się i poszła otworzyć gościom. Przywitała ich miło, całując po policzku każdego kto wszedł do domu. Na końcu przyszedł Ross, który wręczył Laurze różę, przytulił ją i lekko pocałował w policzek. Tak bardzo chciał cmoknąć ukochaną w usta lecz nie mógł tego zrobić teraz. Wszyscy zasiedli do stołu i wzięli się za pałaszowanie obiadu. Laura dalej nie wiedziała z jakiej okazji została zorganizowana ta "impreza". Po kilku minutach brunetka zaangażowała się w rozmowę i nic nie zaplątało jej głowy. Gdy na stole już mało co zostało,a  brzuchy wszystkich były napełnione do syta, dziewczyna podreptała do swojego pokoju. Gdy wstała dała znak Ross'owi by poszedł za nią. Chłopak po chwili dołączył do ukochanej i ucałował ją w usta. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, wplątując jedną rękę w blond włosy brązowookiego. Gdy brakło im powietrza oderwali się od siebie i usiedli na skórzanej kanapie ułożoną pod ścianą na przeciwko telewizora. Dziewczyna chwyciła pilota i włączyła jakiś program. Akurat leciał film pt. " Intruz". Nigdy go nie oglądali, a tego miesiąca to hit. Brunetkę nudził seans, a po za tym niedawno oglądali filmy, więc powinni porobić coś innego. Chłopak objął ukochaną i przysunął bliżej siebie. Rozpuścił brązowookiej włosy, wtulając w nie swoją twarz. "Jak dobrze, że w końcu jesteśmy sami" wyszeptał zmysłowo w ucho Laury. Brunetkę przeszedł przyjemny dreszcz, uśmiechnęła się sama do siebie i próbowała nie reagować na zaczepki ukochanego. Jednak nie dało się wytrzymać z Ross'em w jednym pomieszczeniu. Odwróciła się w stronę blondyna i wbiła się w jego usta. Zadowolony chłopak złapał dziewczynę jedną ręką w pasie, a drugą przejechał po jej policzku. Brunetka uśmiechnęła się przez pocałunek i zarzuciła ręce na szyję chłopaka. Siedzieli  w tej pozycji dosyć długo. Nie przeszkodziło im nawet pukanie do drzwi od pokoju. Liczyło się tylko tu i teraz....

~ ♥ ~
     Po wyjściu z domu rodziny Marano udała się wprost do parku gdzie jeszcze wczoraj spotkała Jamesa. Idąc tam myślała o tym, że dzisiaj także go spotka. Nie myliła się. W tym samym miejscu co wcześniej siedział uśmiechnięty chłopak. Na sam widok na twarzy Rydel też zawitał uśmiech. Bezszelestnie podeszła do młodzieńca i usiadła obok niego. Ten jednak usłyszał Rydel i obrócił się w jej stronę.
    -Hej -przywitał się- ... oprowadzisz mnie po Los Angeles ? -dodał. Dziewczyna odpowiedziała i ruszyli w stronę dzielnicy "Hollywood". Dzisiaj brązowooka bawiła się w "przewodnika". Pasowała jej taka praca lecz nie bardzo lubiła współpracować z ludźmi, którzy w ogóle jej nie słuchali. Po drodze spotkali Evelyn i Ellingtona, którzy szli razem rozmawiając. Zdziwiona podeszła do nich i zapytała co tutaj robią.
   -Emm .. spacerujemy - odpowiedział Ratliff robiąc dziwną minę.
   -No dobra .. może dołączycie do nas ? - znów zadała pytanie.
   -Do nas? - zdziwiony brunet zaczął rozglądać się na różne strony.
   -No do mnie i do Jamesa - uprościła i pokazała ręką na stojącego chłopaka.
   -Aha .. no Evelyn nic nam nie zaszkodzi .. -odpowiedział i uśmiechnął się zalotnie. Złapał dziewczynę pod ramię i ruszyli dalej w "wycieczkę". Rozmawiali na różne tematy, w końcu ludzie powinni rozmawiać o wszystkim. Gdy przeszli już po najpiękniejszych zakątkach Los Angeles postanowili, ze wybiorą się na górę Lee. Zadowoleni chodzili po pagórkach i wzniesieniach, by dostać się do wielkiego, białego napisu "Hollywood". Gdy tylko weszli na górę ujrzeli piękny widok na miasto aniołów. Ellington złapał rękę czerwonowłosej i spojrzał an nią oczekująco. Dziewczyna była bardzo zszokowana i zawstydzona.
Gdy tylko Rydel to zauważyła nie mogła zostawić tego bez komentarza.
    -Chyba szykuje nam się nowy romansik - zrobiła tak zwane "brewki". Evelyn wiedziała o co chodzi i zarumieniła się. Jej twarz była koloru jej czerwonych włosów. Rydel zaśmiała się, a osoby, o które chodziło poszły nie pozostawiając po sobie śladu. Dziewczyna usiadła na zielonej trawie zachęcając swojego towarzysza, by zajął miejsce obok niej. Właśnie słońce zachodziło pozostawiając po sobie czerwono-pomarańczowy ślad na niebie. Był to niesamowity widok. Siedzieli na zboczu góry, cień z wielkiej litery padał prosto na nich, a czerwone niebo otaczało ich z każdej strony. Powoli kolorowe chmury znikały, by zamiast nich mogła nastać ciemność. James i Rydel szli w kierunku "Hollywood walk of fame" po tym mieli iść prosto do domu. Przechodząc przez aleję gwiazd blondynka zauważyła imię i nazwisko swojej przyjaciółki. Stała tuż prze złotą płytą z  napisem "LAURA MARANO" Brązowooka chciała skakać z radości, lecz nie mogła, bo było grubo po 22 i obowiązywała już cisza nocna. Była oburzona tym, że Laura jej się nie pochwaliła w końcu są przyjaciółkami. No trudno.
    Tym razem James odprowadził Rydel do domu. Gdy dodarli na miejsce przytulili się i ucałowali na pożegnanie. Blondynka weszła do domu i udała się do swojego pokoju. Cała rodzina pewnie już smacznie spała więc po cichu wsunęła się do swojego pokoju. Przebrała się w piżamę i momentalnie zasnęła.
 
       Dziewczyna wstała z miękkiego łóżka i podeszła do wielkiej szafy. Wyciągnęła z niej fioletową koszulkę z czarnym napisem " Paradise" i czarne rurki. Dzisiaj postanowiła ubrać się na luzie chociaż wolała ubierać się na "rockowo".  Podreptała do łazienki by się odświeżyć. Wzięła szybki i zimny prysznic. Nałożyła na swoje nagie ciało ciuchy i wyszła z łaźni udając się schodami w dół prosto do kuchni. Gdy tylko weszła w pomieszczenie w oczy rzucił jej się niewielki bukiet lilii. Do jednego kwiatka przyczepiona była karteczka. Rydel wiele nie myśląc podeszła do stołu i chwyciła w swoje długie palce zwitek papieru.
 "To taki mały prezencik dla Ciebie :* James" Blondynka uśmiechnęła się i wzięła w ręce jedną lilie. Zaciągnęła się jej zapachem i odłożyła kwiat na miejsce.

_____________
Heeeeeej
Przepraszam, że musieliście czekać cały tydzień na rozdział, ale ja ostatnio nie mam w ogóle czasu na pisanie. Cały czas nauka, nauka i nauka aż chce się rzygać! Grrr :/ 
Myślę, ze rozdział chociaż trochę się podobał, przepraszam za błędy, nie chciało mi się czytać go od nowa. 
Kochamy was :*
~Wiktoria i Weronika <3 

piątek, 3 maja 2013

15. Prawdziwy przyjaciel pogodzi się nawet z najgorszą prawdą, po to aby cię nie stracić.


Laura usiadła obok Evelyn posyłając proszący uśmiech typu „możesz zostawić nas samych?” swojemu chłopakowi. Blondyn bez słowa chwycił za klamkę i opuścił pokój czerwonowłosej. Laura potrzebowała porozmawiać teraz szczerze z przyjaciółką. Wiedziała, że widząc ją razem z Ross'em trzymających się za rękę coś jej się nie spodobało. Byli przyjaciółkami, a przyjaciółki mówią sobie wszystko. Upewniając się, że Ross już zszedł na dół, ponieważ słychać było dźwięk grającego telewizora, odwróciła się lekko w stronę Ev. Czerwonowłosa spuściła głowę i westchnęła.
-Słucham.. - zaczęła Laura.
Evelyn udawała, że nie słyszała słów przyjaciółki. Jej głowa ciągle była spuszczona w dół, patrzyła się w swoje nowo zakupione trampki.
-Proszę cię nie udawaj, że mnie nie słyszysz. Jesteśmy przyjaciółkami?
Brązowooka kiwnęła głową. Zdała się na słowa i spojrzała na Laurę.
-Jesteśmy.. przepraszam, że ostatnio się tak zachowuję. Po prostu .. to miasto nie jest dla mnie.. Teraz, z czasem się na pewno przyzwyczaję. Do tego wiesz, że nie przepadam za Ross'em. A teraz się dowiedziałam, że jesteście parą.. zapewne dowiedziałam, że o tym ostatnia. To ważne wydarzenie w waszym wspólnym życiu, a jesteśmy przyjaciółkami więc powinnam o tym wiedzieć..
-Chciałam ci to powiedzieć, dlatego przyszłam tu z Ross'em.. widziałaś nasz pocałunek? - zgadła.
-Taak.. Ale rozumiem cię. Przepraszam, zamiast cieszyć się twoim szczęściem, ja ciągle narzekam.
-Evelyn spokojnie – zaśmiała się. - Wiesz.. Ross na mnie czeka.. nie chciałabyś gdzieś wyjść z Raini? Uwierz mi, że ja ciebie nigdy nie odstawię na bok, mimo że kocham Ross'a. Jesteś dla mnie ważna, więc nie martw się tym że czasami gdzieś z nim wyjdę.. jesteśmy parą, więc będziemy spędzać ze sobą czas. Nigdy nie myśl, że ciebie przez to odstawię.
Evelyn słysząc słowa przyjaciółki, uśmiechnęła się szeroko. Obydwie wstały i złączyły się w mocnym, przyjacielskim uścisku. Evelyn odpowiedziała brunetce, że Raini wyszła z jej domu. Dlatego Laura kazała jej iść po nią, do jej domu. Ev bez zastanowienia wzięła telefon i otworzyła drzwi do pokoju. Wyszła z pokoju i domu. Laura ruszyła za przyjaciółką, skręcając do salonu. Usiadła obok Ross'a i spojrzała na niego. Chłopak z „zaciekawieniem” oglądał lecący w telewizji serial. Jak widać, chłopak nie przepadał za filmami pełnymi akcji. Zauważył, że dosiadła się do niego Laura i wyłączył telewizor, odkładając pilot na stół.
-I jak? - Laura popatrzyła na blondyna i uśmiechnęła się.
-Jest dobrze. Na początku nie była do nas przekonana, ale to moja przyjaciółka. I cieszy się naszym szczęściem, razem z nami – odparła spokojnie.
-Cieszę się.. szkoda tylko, że jakoś szczególnie mnie nie trawi – westchnął.
-Przejdzie jej – odpowiedziała.
Brunetka zaczęła się rozglądać po mieszkaniu. Rodziców znowu nie ma w domu. Jej wyraz twarzy momentalnie zmienił się na smutny. Obiecali, że więcej czasu będą spędzać z córkami, a tymczasem ich dalej nie widać w domu. Ross przysunął się do dziewczyny i otulił ją ramieniem.
-Co się stało? - zapytał.
-Ehh.. znasz moją historię rodzinną.. O tym, że moi rodzice ciągle pracują i nie mają dla mnie i Van czasu. A oni obiecali, że będą mieć go więcej. A teraz znowu ich nie ma.. Czy ja naprawdę tak dużo wymagam?
-Ej.. kochanie, nie smuć się. Może musieli szybko wyjechać do pracy? Wyjaśnisz wszystko jak rodzice wrócą. A teraz proszę nie smutaj, bo mi też będzie smutno. Uśmiech Laura – Laura słysząc słowa chłopaka mimowolnie się uśmiechnęła. - I tak ma być cały czas – dodał.
-Evelyn wyszła do Raini, a rodzice nie wiem kiedy wrócą. Mam wolny dom.. no więc, co robimy? - Laura zaczęła.
-Może obejrzymy jakiś film? Za 10 minut w telewizji będzie leciał „Straszny film 5”. Możemy go obejrzeć.
-Z chęcią. To ty tu przyszykuj, a ja zrobię popcorn.
Brunetka wstała z kanapy i ruszyła do kuchni. Wyciągnęła z szafki torebkę popcornu i gotowy wstawiła do mikrofalówki.

~ ♥ ~

Rydel siedziała w kuchni popijając herbatę. Bardzo lubiła tak w spokoju usiąść i pomyśleć samotnie. Herbata była jej ulubionym napojem. Zaczęła rozmyślać nas związkiem Ross'a i Laury. Wiedziała iż blondyn zranił Laurę i ona ciągle o tym pamięta. Właściwie oni znają się dopiero kilka miesięcy. Polubiła Laurę i nie chciała, aby Ross ją zranił, czy odwrotnie. Była szczęśliwa razem z nimi. Wiedziała, że Ross jest zdolny do wszystkiego, jednak wierzyła że nic głupiego nie zrobi. Wstała i zmyła kubek po herbacie. Postanowiła pójść i się przewietrzyć. Świerze powietrze na pewno dobrze jej zrobi, zwłaszcza że rzadko gdzieś wychodzi sama. Zazwyczaj jest z rodziną i Ell'em. Weszła do swojego pokoju, gdzie ściany były różowe. Kochała swój pokój, ponieważ czuła się w nim bezpiecznie. Różowe ściany i łóżko dodawały tylko uroku. Miała też fortepian i keyboard, a z boku stała wielka szafa, gdzie Rydel mieściła wszystkie swoje ubrania. Wyciągnęła z niej swoją ulubioną sukienkę i skierowała się do łazienki, aby się przebrać. Przy okazji poprawiła lekki makijaż, czyli umalowała usta błyszczykiem. Nie lubiła się malować, jak to robią niektóre. Uważała, że lepiej jest być brzydką z natury, niż piękną z toną tapety. Po 10 minutach, gotowa do wyjścia wyszła z domu. Krzyknęła tylko do reszty domowników, że wychodzi i ruszyła. Szła przed siebie, bez celu. Wiedziała, że nie zabłądzi, bo znała już to miasto „jak własną kieszeń”. Postanowiła przejść się do jej ulubionego miejsca, jakim jest polana nad rzeczką. Miejsce jest zazwyczaj mało zaludnione. Usiadła na trawię obok rzeki i zaczęła się patrzeć w swoje odbicie w wodzie. Nie zauważyła, że obok niej dosiadł się jakiś nieznajomy chłopak. Był on wysokim brunetem o pięknych niebieskich oczach. Po chwili chłopak chrząknął przez co, Rydel odkręciła w jego stronę głowę. Na jej twarzy pojawił się grymas. Nie widziała tego chłopaka, nigdy wcześniej. Chłopak powiedział : „Hej”.
-Emmm.. znamy się? - zdziwiła się blondynka.
-Nie, przepraszam.. mogę pójść.. - chłopak już zaczął wstawać, kiedy Ryd zaśmiała się i pociągnęła go za rękę. Chłopiec dziwnie spojrzał na towarzyszkę.
-Nie bój się, nie gryzę. Zapewne jesteś nowy, bo nigdy wcześniej cię tu nie widziałam – uśmiechnęła się.
-Tak, jestem nowy. Wczoraj się tu przeprowadziłem z rodzicami.. I całkowicie nie wiem gdzie tu co jest.. szczerze mówiąc zabłądziłem i wlazłem tu.. mam nadzieję, że pomożesz mi wrócić do domu – Rydel zachichotała. Chłopak wydawał się być jej sympatyczny. Wstała i pomogła to samo zrobić chłopakowi.
-Oczywiście, że ci pomogę. Na jakiej ulicy mieszkasz? - zapytała.
-17435 Septo Street (ulica istnieje ! - od aut.) W ogóle to jak się nazywasz?
-Rydel Lynch.. a ty?
-Rydel.. Rydel.. czekaj ty to jesteś ta z R5? Masz niesamowity głos !
-Haha.. dziękuję, miło mi to słyszeć. Tak, jestem tą z R5. Dziwne, że chodzę sama po parku prawda? Nie martw się, nie jestem zapatrzoną w sobie gwiazdką.. Oddzielam życie prywatne, od służbowego – zaśmiała się.
-To dobrze. Ja jestem James (czyt.Dżejms) .
Rydel wraz z nowo poznanym chłopakiem; James'em szła pod ulicę w której mieszkał chłopak. Udawało im się rozmawiać, na wszystkie możliwe tematy. Bardzo dobrze się dogadywali, poznali się już wystarczająco. Chłopak dał blondynce swój numer telefonu i wszedł do domu. Rydel zapisała go do telefonu i uśmiechnęła się pod nosem. Zaczęła iść w drogę powrotną do domu.

~♥~

W tym samym czasie, kiedy Rydel świetnie się bawiła z James'em, reszta zespołu siedziała bezczynnie na kanapie. Rodzeństwo nie miało nic ciekawego do roboty. Już nie długo czeka ich długa trasa koncertowa, a ręka Rikera ciągle nie jest sprawna. Ciągle mieli nadzieje, że jednak uda się, aby wyzdrowiała, jednak tak nie jest. Widać to Ryland będzie musiał go zastąpić.. Ross i Rydel wyszli, a Rocky, Riker oraz Ryland siedzieli i czekali na powrót rodzeństwa. W telewizji nic ciekawego nie leciało, więc nudy nie można było zastąpić filmem.
-Oni chcą zostać na noc na dworze, czy jak? Już dochodzi 21.. A po Ross'ie i Rydel ani śladu – powiedział Riker. Mark i Stormie zmęczeni leżeli w sypialni. Dziś mieli strasznie pracowity dzień.
-Ja nie wiem.. może za chwilkę wrócą – w tym samym czasie, drzwi do domu się otworzyły i wkroczył do nich Ross oraz Rydel. - O wilku mowa – powiedział Rocky.
-Cześć ! - Ross i blondynka podeszli do rodzeństwa. Usiedli obok nich.
-Co tak długo? Wiecie, że na dworze już ciemno? Dochodzi 21..
-Tak Riker, wiemy. Przepraszam, ale zagadałam się z chłopakiem.. w sensie innym niż ty myślisz.. a Ross? Ross to ja nie wiem co robił – oznajmiła Rydel. Wszyscy wyczekująco spojrzeli na siostrę. - No co?
-Mówisz, że zagadałaś się z chłopakiem? - Ryland zrobił „brewki”. Dziewczyna się zaśmiała i wyjaśniła – Tak, poznałam chłopaka, który się zgubił w mieście. Pomogłam mu dojść do domu, dlatego tak długo mnie nie było. Nic więcej kochani – uśmiechnęła się.
-Jasne, jasne.. - Ross i tak nie dowierzał w słowa siostry. Wiedział, że na pewno nie tylko podprowadzała go do domu, lecz zdobyła jego numer czy poznała się z nim bardziej. Znał siostrę na wylot.
Rydel przewróciła oczami i spojrzała na Ross'a .
-A ty kochany braciszku? Uciekłeś nam tak z Laurą a wróciłeś w nocy.. co wy tam robiliście?
-Seansik filmowy – zaśmiał się.
-Tylko tyle? - zdziwił się Rocky.
-A na co wy czekacie? Co my mielibyśmy niby robić? - spojrzał z lekkim zdenerwowaniem na brata.
-Emmm.. nie wiem. Koniec tematuuu ! Wiecie, że trzeba się chyba położyć spać? Trasa nadchodzi wielkimi krokami, a prób wciąż robiliśmy mało.. Jutro musimy wstać wcześniej i poćwiczyć – oznajmił brunet.
Reszta rodzeństwa przytaknęła i ruszyła do swoich pokoi, aby w końcu położyć się spać.

~♥~

Po opuszczeniu domu przez chłopaka, Laura z niepokojem ruszyła do pokoju. Jej rodziców ciągle nie było w domu, a Vanessa także była poza domem. Wzięła do ręki telefon i wybrała numer do przyjaciółki. Szybko się rozłączyła, ponieważ usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Zbiegła na dół, gdzie zastała Evelyn i Vanessę z rodzicami.
-Gdzie wy byliście? Martwiłam się o was, zniknęliście na cały dzień – zwróciła się do Van i rodziców. - I dlaczego wróciliście razem z Ev? Przecież ona z wami nie poszła – zdziwiła się.
-Zgarnęłyśmy ją po drodze, bo szła sama – powiedziała Ness.
Laura odetchnęła i powiedziała, aby Ev zostawiła ich samych, a poszła się położyć. Chciała sama porozmawiać z rodzicami, aby mogli jej wyjaśnić dzisiejsze nagłe zniknięcie. 

~~~~~~~~

Płakać mi się chcę. Normalnie chcę mi się płakać.. Dlaczego ja już nie potrafię pisać tak jak kiedyś? ;(( Mój styl pisania popsuł się o 180 stopni.. bardzo chcę pisać tak jak kiedyś ;<<
Przepraszam was za ten rozdział, bo jest taki dziwny i nie złożony.. chciałam już rozpocząć wątek z Rydel. 
I nie martwcie się że teraz jest Raura, bo wiem że nie każdy za nią przepada .. Już nie długo zacznie się dziać dużo akcji.. tyle, że mi nie przychodzi łatwo napisanie jej.. psuję się :// Trudno, musicie przeboleć moje rozdziały. 
Kocham Was , 
~`Weronika i Wiktoria ;**