niedziela, 28 kwietnia 2013

14-"Nawet jeśli, by miała za to przepłacić życiem, nie pozwoli, by ktoś ich rozdzielił. "


~~


    Nie mógł wytrzymać w jednym miejscu. Wszystko go drażniło, a to zasługa jego uczuć. W końcu serce nie sługa. Skąd u niego taka nagła zmiana humoru? To już trwało od dawna tylko , że dopiero teraz zdał sobie z  tego sprawę.  Chodził w kółko po pokoju, co zdenerwowało zawsze cierpliwą Rydel.
   -Jak nie usiądziesz na miejscu to powyrywam Ci te nogi ! -Krzyknęła do niego, przeszywając go  złowrogim spojrzeniem. Usiadł na miękkim, szarym fotelu przed telewizorem. Zaczął z nerwów lekko tupać nogą. Siostra znowu wysłała mu grożące spojrzenie. Ross nie wytrzymał tego i wyszedł z domu. Kierował się w stronę domu Laury. Zapukał do drzwi, które po chwili otworzyła mu Raini. Dziewczyna otworzyła szerzej drzwi wpuszczając go do domu. Blondyn wszedł odwracając się twarzą do czarnowłosej.
   -A gdzie Laura ? - Zapytał jedynej osoby na holu - Raini.
   -Rozmawia z Ev , zawołać ją? - Postawiła jedną nogę na schodku.
   -Nie poczekam na nią . - powiedział miło i usiadł na krześle w kuchni. Rodziców brunetki najwidoczniej nie było w domu, a  z tego co wiedział mieli spędzać więcej czasu z dziećmi. Współczuł Vanessie i Laurze. Usiadł wygodniej na krześle, spoglądając w okno. Drzewa już powoli zamieniały kolor na czerwony - ulubiony kolor brązowookiej. Niebo też przybierało kolor czerwony. Laura pewnie jest zachwycona. Podrapał się z tyłu głowy i spuścił twarz w dół. Czekał niecierpliwie na swoją przyjaciółkę, która pewnie pogrążyła się w rozmowie i nie wie, ze tu przyszedł. Na dodatek w ważnej sprawie. Nagle z za ściany wyłoniła się brunetka. Uśmiechnęła się szeroko, ale też nie ukrywała zdziwienia.
  -Ross, co ty tu robisz ? - Powiedziała,a zamiast jej pięknego uśmiechu wygięła usta w grymas.
  -Przyszedłem do Ciebie, by z Tobą pobyć - skłamał przyjaciółkę. Nie mógł dłużej tego przed nią ukrywać, ale nie miał zbyt dużo odwagi, by powiedzieć jej o co chodzi.
   -No dobrze - westchnęła - Chcesz coś do picia? -zaproponowała blondynowi.
   -Ja sobie zrobię- ułożył usta w zadziorny uśmiech. Otworzył szafkę i wyjął z niej dwie szklanki. Z lodówki wyjął lemoniadę i nalał ją do jednego kubka. Odłożył na chwilę dzbanek ponieważ, zdrętwiała mu ręka.    Chwycił jeszcze raz szklany pojemnik i próbował nalać do drugiej szklanki napoju. Na jego nieszczęście rozlał wodę. Ciecz kapała z blatu na podłogę, Ross szybko złapał ścierkę wiszącą obok gazówki i pościerał lemoniadę. Laura widząc przejęcie i przestraszenie chłopaka zaczęła się śmiać. Blondyn podszedł do niej i przerzucił sobie ją przez ramię. Dziewczyna krzyczała i jeszcze bardziej zaniosła się śmiechem. Chłopak po krótkiej chwili noszenia brunetki odstawił ją na ziemie. Nie puścił dziewczyny, tylko jeszcze mocniej ją przycisnął do siebie. Przestrzeń między nimi była coraz mniejsza. Czuli na sobie swoje oddechy.     Niespodziewanie Ross wbił się w jej wargi. Laura była oszołomiona i zaskoczona czynem przyjaciela. Ross zaś czuł, że spełnił to co było jego celem.

                                  *Narrator*

     Nagle w pokoju zjawiła się Raini z Evelyn. Gdy zobaczyły całującą się parę, otworzyły usta ze zdziwienia. Przecież niedawno się nienawidzili,  a teraz się całują. To było niemożliwe, oni nie mogli się tak szybko w sobie zakochać. Ross położył rękę na policzku Laury, a drugą ręką ją objął i bardziej do siebie przyciągnął. Dziewczyny bezszelestnie wróciły do pokoju Evelyn. Zszokowane przeszyły się wzrokiem, nie były wstanie wydusić z siebie ani słowa. Czerwonowłosa wiedziała, że jak Laura zacznie spotykać się z Ross'em to nie będzie miała czasu dla niej. Raini zaś czuła się zazdrosna. Ross niedawno był jej chłopakiem, a teraz sobie owinął w okół palca jej przyjaciółkę.  W końcu czarnowłosa przerwała tą szokującą ciszę.
    -Oni nie mogę być razem.. - powiedziała na tyle cicho, by mogła usłyszeć ją tylko Evelyn.
    -Wiem, ale co masz na myśli - szepnęła trochę przerażona.
    -Musimy ich rozdzielić - uśmiechnęła się chytrze, na co czerwonowłosa naprawdę się przeraziła...
~~

     Wiedziała, ze nie mogą tego zrobić Laurze. To jej życie i ona zadecyduje czy chce być z Ross'em czy może nie. Nawet jeśli będą razem, a ją Laura odepchnie na drugi plan to i tak będą najlepszymi przyjaciółkami. To nie ma znaczenia ile będą się widzieć, większą rolę  odgrywają rozmowy. Evelyn była na skraju wytrzymałości. Chciała się wypłakać komuś w ramie. Ten ktoś by ją przytulił i pocieszył. Mimo, ze jeśli ktoś by zaczął ja pocieszać, by zaczęła bardziej płakać. Życie toczy się dalej, brązowooka też musi ułożyć sobie jakoś życie. Evelyn obiecała sobie, ze będzie chronić Raurę za wszelką cenę. Nawet jeśli by miała za to przepłacić życiem, nie pozwoli, by ktoś ich rozdzielił.
      -Raini nie możemy ... - powiedziała głośniej i wyszła z pokoju. Na szczęście Ross i Laura już się nie całowali.  Usiadła w kuchni na krześle i przyglądała się swoim złączonym rękom. Para siedzieła na kanapie w salonie. Wiele nie myśląc nałożyła na nogi swoje vansy i wyszła z domu. Nie wiedziała gdzie idzie. Chciała tylko się przewietrzyć i wszystko przemyśleć. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Pomału ze spuszczoną głową szła do parku. Wiedziała jak tam dojść ponieważ, wcześniej była tam z przyjaciółkami. Doszła do zielonej przestrzeni i szukała wolnej ławki. Teraz nie jest tu tak pusto jak kilka godzin wcześniej. Usiadła koło jakiegoś chłopaka. Był brunetem i miał okulary przeciwsłoneczne na oczach. Przesunęła się na koniec ławki, by nie przeszkadzać chłopakowi. Ten ściągnął okulary z nosa i popatrzył na nią, pięknie się uśmiechając. Odwzajemniła uśmiech zakładając nogę na nogę.
     -Ellington jestem - przedstawił się i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Spojrzała mu w oczy, przyglądając się im z wielkim zaciekawieniem. Miał piękne, błyszczące, brązowe oczy. Speszony chłopak zabrał rękę, a Evelyn szybko ją złapała mówiąc mu swoje imię. Chłopak zachichotał, odpowiadając jej zniewalającym uśmiechem. Dziewczynie zmiękły kolana, pewnie jak każdej dziewczynie przechodzącej obok. Rozmawiali bardzo długo, tematów im nie brakowało. Wiele ich łączyło, mieli tyle ze sobą wspólnego. Nawet się nie spostrzegli, ze jest już grubo po 22. Pewnie wszyscy martwią się o Evelyn,o Ell'a chyba też. Ratliff odprowadził Evelyn do domu, sam mieszkał nieopodal.

Wymienili się numerami telefonu i poszli do swoich domów.
~~
     -Laura... ja.. przepraszam, ale... się w tobie ... zakochałem.. - Jąkał się młodzieniec, spuścił głowę patrząc prosto w swoje żółte trampki.
     - Ross, ale jak to się we mnie zakochałeś? -zapytała miłym głosem-Przecież ja tu jestem dopiero kilka miesięcy. - wymamrotała sobie pod nosem.
     -Przepraszam - powiedział i wybiegł z domu brunetki. Dziewczyna pobiegła za nim. Chciała go zatrzymać i przeprosić. Nie powinna na niego naskakiwać. Biegnąc tak za blondynem uświadomiła sobie, ze jednak zależy jej na Ross'ie. Z wielkim trudem udało jej się zatrzymać brązowookiego. Chłopak zatrzymał się,
a Laura wiele nie myśląc złapała go za policzki i wbiła się w jego usta. Oszołomiony chłopak po chwili oddał pocałunek. Nagle z nieba zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu, by po chwili zamienić się w urwanie chmury. Oni stali tak po środku chodnika i się czule całowali. Nie obchodziło ich to, ze paparazzi właśnie robią  im zdjęcia, ani, ze nie ma na nich ani jednej suchej nitki. Nic w okół się nie liczyło, tylko tu i teraz.
    Oderwali się od siebie i spojrzeli prosto w  swoje oczy. Laura powiedziała głośne "Kocham cię" na co Ross szeroko się uśmiechnął i wtulił się w ukochaną. Obrócili się za siebie i zobaczyli kilku ludzi robiących im zdjęcia. Złapali się za ręce i zaczęli uciekać. Brunetka potykała się o własne nogi, ale nie przewróciła się dzięki silnym rękom blondyna. Dobiegli do cichego miejsca- ciemny kąt ogrodu przed domem Lynch'ów. Opanowali swój śmiech, znów patrząc sobie w oczy. Nagle Ross szybko wstał, mówiąc brunetce, ze zaraz wróci. Tak jak mówił po kilku minutach wrócił z gitarą i różą w ręku. Kwiat wręczył ukochanej, a gitarę przewiesił sobie przez ramię. Zaczął grać piosenkę R5 pt" always". Brązowooka była wzruszona, nie mogła opanować płaczu. Chłopak otarł jej łzy, złapał za podbródek i uniósł jej głowę tak by patrzyła wprost w jego oczy.
    -Czy chcesz być moją dziewczyną ?- wyszeptał. Laura nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony chciałaby być z Ross'em, bo naprawdę jest miły, czuły i romantyczny, ale z drugiej strony nie chciałaby z nim być. Zranił ją, może było to już dawno temu, nikt już prawie o tym zdarzeniu nie pamięta, może i zapewniał,  że to był jeden jedyny raz i nigdy tego nie powtórzy, ale Laura dokładnie nie wiedziała czy on znowu ją nie zrani. Chwilę się zastanawiała, by po chwili odpowiedzieć czy chce towarzyszyć Ross'owi przez te kilka miesięcy, lat związku.
      -Tak Ross - zawahała się  -Chcę być twoją dziewczyną. - powiedziała już śmielej. Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła się blondynowi w ramiona. Chłopak wtulił się w Laurę uśmiechając się  pod nosem.

      -Więc trzeba oficjalnie wszystkim powiedzieć, że jesteśmy parą - westchnął i złapał Laurę pod ramię.
     Razem podreptali do domu Lynch'ów by poinformować ich o nowościach z życia Ross'a i Laury. Weszli do domu z wielkimi bananami na twarzy. Rodzeństwu blondyna nie trzeba było tłumaczyć o co chodzi. Wystarczyło im to, ze trzymali się za ręce. Zaczęli krzyczeć "UUU" i "GRATULACJE". Laura zarumieniła się i spuściła głowę w dół. Chłopak objął ją ramieniem pocieszając ją po cichu. Uradowana Rydel pobiegła do rodziców opowiadając o szokującym, ale miłym odkryciu. Riker krzyknął by się pocałowali to wtedy uwierzy w ich związek. Na początku myśleli, ze nie muszą mu niczego udowadniać, ale gdy reszta rodzeństwa też stała za pocałunkiem nie było innego wyjścia. Przybliżył się do Laury całując ją delikatnie w usta. Słyszeli za sobą brawa i okrzyki. Ross znów się uśmiechnął, a Laura zarumieniła. Wyszli z wielkiego domu gdzie wszyscy okrzykiwali siebie nawzajem. Teraz udali się do domu rodziny Marano. Laurze serce biło jak oszalałe, ścisnęła mocniej rękę blondyna i otworzyła wielkie drzwi. Nikogo nie było w salonie, więc udali się do pokoju Evelyn z myślą, że tam zastaną jedną z domowniczek. Rzeczywiście czerwonowłosa siedziała na łóżku zapisując coś w swoim pamiętniku. Widząc przyjaciółkę trzymającą za rękę Ross'a opuściła notatnik, który upadł na podłogę gniotąc kilka kartek. Laura zdziwiła się reakcją brązowookiej więc puściła dłoń swojego chłopaka i podeszła do przyjaciółki. Ta wstała i pogratulowała im szczęścia. Jednak wszyscy wiedzieli, ze coś jest nie tak.
~~~~~~~~~~~
Hejo!
Jak tam wrażenia po rozdziale ? :>
Mi się ten podoba, bo ..... JEST RAURA ! <3
Przepraszam, ze tak długo, ale wcześniej nie miałam ochoty opisywać uczuć i tego wszystkiego.
No, ale pojawił się robiąc wielkie BOM xD
Jeśli macie jakieś pytania to zadawać mi na asku http://ask.fm/PojebEllington
Dziękuję za wszystko,a  teraz lecę się uczuć :** PA PA PA PA PA PA PA Kocham najmocniej na świecie pamiętać. xD  <3 <3


 

niedziela, 21 kwietnia 2013

13."Chyba czeka nas poważna rozmowa..."

Laura wzięła walizki przyjaciółki przy pomocy rodziców i Raini, i rozmawiając ruszyły do auta. Postanowiły pojechać do domu Laury, aby pomóc Evelyn przy wypakowywaniu się , a potem zająć się rozmową. Miały sobie dużo do wyjaśnienia. Nie widziały się przez dłuższy czas a w ich życiu działo się dużo. Damiano i Ellen wniosły walizki Ev do jej pokoju i ruszyły na dół, zostawiając przyjaciółki same. Raini wraz z Laurą wzięły po jednym pudle i zaczęły rozpakowywanie. Brunetka trafiła na kosmetyki, dlatego wraz z pudłem poszła do łazienki. Otworzyła szafkę którą przeznaczyła dla przyjaciółki i zaczęła wkładać kosmetyki. Układała wszystko dokładnie, aby Evelyn mogła się odnaleźć. Nie było tego dużo, w porównaniu do niej, dlatego szybko się uwinęła. W tym samym czasie Raini składała do szuflad wszystkie bluzki dziewczyny, a Ev zajmowała się składaniem spodni . Meble stał w pokoju, od dawna. Niestety pokój był dla gości, dlatego w szafkach nie było praktycznie nic. Rozpakowywanie tego wszystkiego , samej Evelyn zajęło by strasznie dużo czasu. Laura wróciła do pokoju z pustym pudełkiem. Rzuciła je obok łóżka i zasiadła obok szafy wyjmując z pudła koszule, kurtki i tym podobne. Po wyjęciu wstała i zaczęła wszystko wieszać na wieszaki. Udało im się wyrobić ze składaniem ubrań w godzinę. Reszte rzeczy, czyli różne ozdoby i takie podobne, zostawiły dla Evelyn, aby sama mogła wszystko ułożyć i potem wiedzieć gdzie coś wsadziła. Uśmiechnięte dziewczyny wzięły do rąk puste pudełka i zamykając za sobą drzwi do pokoju czerwonowłosej, ruszyły na dół. Wszystkie puste kartony złożyły na zewnątrz obok drzwi, aby potem przy okazji udać się do kosza i to wyrzucić. Poczuły woń robionego przez matkę Laury, obiadu. Ruszyły do kuchni. Posiłek był już prawie gotowy, więc dziewczyny umyły ręce i zasiadły do stołu. Na stole stała już surówka i szklanki z truskawkowym kompotem. Ellen po kolei podawała im tależe z obiadem, gdzie były frytki i kurczak. Rodzicielka Laury położyła ostatnie danie i zasiadła do reszty. Wszyscy zaczęli się rozkoszować posiłkiem. Po zakończeniu jedzenia, dziewczyny podziękowały za obiad i wyszły z kartonami na powietrze. W Los Angeles jak zazwyczaj panował upał. Było cieplutko, sobotni poranek. (jezuu.. serio się już gubię z tymi porami -_- - od aut.) Evelyn była zmęczona podróżą, jednak wypad z przyjaciółmi, aby zwiedzić miasto jest lepszym rozwiązaniem niż spanie gdy na dworze jest ciepło. Aż człowiekowi chcę się żyć. Dziewczyny rzuciły kartony do kontenera i powolnym krokiem ruszyły do pobliskiego parku, aby zasiąść na ławce.
-Na reszcie chwila dla nas, aby porozmawiać. Dziewczyny nawet nie wiecie jak za wami tęskniłam. Londyn bez was to nie to samo, co z wami. Było pusto – zaczęła Evelyn.
-Ja za to codziennie od mojego przyjazdu tu, odliczałam dni, ile jestem już w tym Los Angeles i kiedy będę mogła uciec z powrotem do Londynu. Jednak teraz kiedy już tu się zadomowiłam, nie chcę tam wracać. Pozostawiłam tam wiele wspomnień i przyjaciół, ale to miasto jest inne. Po prostu się już przyzwyczaiłam. Poznałam kilka świetnych ludzi i jest w porządku – odpowiedziała Laura.
-Ja tak samo. Zobaczysz , że i ty się przyzwyczaisz do mieszkania tutaj – zawtórowała Raini.
-Na pewno, tylko że będzie mi brakowała reszty..
-Mi brakowało, brakuję i będzie brakowało, ale tu jest tyle wspaniałych osób, że na pewno jeszcze kogoś poznamy – uśmiechnęła się Laura.
Dziewczyny powoli doszły do parku i usiadły na ławce. Zaczęły kontynuować rozmowę.
-Jasne, wspaniała osoba, czyli ten.. jak mu tam.. Ross? Nie dziękuję, ale na taką znajomość nie mam największej ochoty – parsknęła. Evelyn nie trawiła blondyna, dlatego za każdym razem gdy o nim była mowa, siała ironią.
-Ev naprawdę jak go poznasz, zmienisz zdanie. Ja zrobiłam wielkie halo o to, że się do mnie nie odzywał, jak pierwszy raz zjawiłam się w ich domu, ale potem wyjaśnił mi to. Nie wiem czy wiesz, ale chodził on z Raini i był właśnie wtedy w trakcie rozmowy z nią. Wybaczyłam mu. Przecież każdemu trzeba dać drugą szansę. Każdy na nią zasługuję – uśmiechnęła się, Laura.
-Masz rację, ale ja go i tak nie trawię. Wiecie co zmieńmy może temat, bo jakoś nie mam ochoty rozmawiać o rozpieszczonym blondynie – syknęła.
-Oh Evelyn, Evelyn – Laura przewróciła oczami. - No to jak u ciebie i Ivan'a? - zrobiła tzw. „brewki”. Czerwonowłosa, od razu spuściła głowę , a jej wyraz twarzy zmienił się na smutny.
-Ej kochana, coś się stało? - powiedziała Laura. Przysunęła się do przyjaciółki i otuliła ją ramieniem.
-Tak.. zerwaliśmy – powiedziała cicho.
-Ej.. ale przecież jest jeszcze skype. Moglibyście rozmawiać regularnie. Przecież się kochacie – powiedziała Raini.
-Tak, ale związki na odległość nie mają największego sensu. Nie będziemy mogli się przytul, pocałować, pocieszyć. A mi nie jest potrzebny sam związek, ale aby on był przy mnie gdy go potrzebuję. Na tym polega miłość.. dlatego zerwaliśmy, bo by to nie wyszło. On znalazł by tam kogoś, a ja tu. A potem by było gorzej, bo nie moglibyśmy się przyjaźnić, wiedząc że ktoś , kogoś zdradził.. - Evelyn próbowała powstrzymać łzy, jednak to nie było łatwe. Raini, Laura i Ev są przyjaciółkami, dlatego ta trzecia nie ukrywała tego i rozpłakała się na dobre. Reszta dziewczyn próbowała pocieszyć przyjaciółkę, słowami otuchy. Powoli czerwonowłosa, się uspakajała. Przyjaciółki nie zauważyły, nadchodzącej rodziny Lynch'ów wraz z Ellington'em. Wszyscy podeszli do nich, rozpoznając Laurę i Raini.
-Hej Laura ! Hej Raini ! - wszyscy się zaczęli witać.
-To jest Evelyn, moja przyjaciółka z Londynu – Laura przedstawiła czerwonowłosą.
-Witaj, a teraz przepraszam, ale my idziemy. Ross jak chcesz zostań z przyjaciółkami – oznajmiła Stormie. Ross przytaknął i podszedł do dziewczyn. Z wyrazu twarzy Evelyn można było wyczytać, że nie jest zadowolona obecnością blondyna.
-Evelyn tak? Miło cię poznać – chłopak wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, jednak ta nie miała zamiaru mu „odpowiedzieć”. Chłopak się speszył i wziął rękę.
-Emm.. ja chyba pójdę – odpowiedział. Zauważył, że Ev go nie trawiła.
-Nie Ross, poczekaj ! - powiedziała Laura. - Evelyn jest załamana, ponieważ chłopak ją rzucił.. jest jej przykro, ale nie martw się, przejdzie jej – uśmiechnęła się.
-Kurde Laura, czy ty to wszystkim masz zamiar opowiadać? Dziękuję, że można ci zaufać, a ty nie będziesz nikomu mówiła tego co ja ci powiem – rzuciła sarkastycznie, Evelyn. Dziewczyna wstała z ławki i zaczęła iść w stronę jej dotychczasowego domu.
Laura stała jak wryta i patrzyła się na miejsce, gdzie przed chwilą siedziała jej przyjaciółka.
* oczami Laury *
Nie rozumiem Evelyn.. cierpi z powodu chłopaka, i nie trawi Ross'a, ale mogłaby się choć trochę opanować i przestać zrzucać winę na mnie. Nie jestem winna temu, że jej babcia zmarła i ona musi zamieszkać ze mną. Powinna być mi za to wdzięczna, bo inaczej trafiłaby do domu dziecka.. Nic takiego nie powiedziałam, wyjaśniłam Ross'owi dlaczego jest przewrażliwiona. Nie chciałam aby Ross pomyślał, że nie jest mile widziany w naszej grupie, bo wcale tak nie jest. Bardzo go lubię, a Evelyn musi to zaakceptować. Chyba czeka nas poważna rozmowa...
* narrator *
Laura zaczęła się zastanawiać, czy pobiec za Evelyn czy pozostać przy Ross'ie. Evelyn to jej przyjaciółka, ale nie powinna się złościć na Laurę, za taką błahostkę. Postanowiła że porozmawia z nią w domu, a teraz pozostanie z Ross'em i wszystko wytłumaczy.
-Ross.. przepraszam cię za nią. Ona jest strasznie ciężka (w sensie, że uparta – od aut.) i nie wiem co jej dziś odbiło. Muszę z nią porozmawiać, ale nie chcę abyś czuł się w jej towarzystwie źle, więc muszę ci powiedzieć, że ona cię jakoś nie trawi.. w razie co nie przejmuj się nią. Ja będę i będę próbowała was pogodzić – uśmiechnęła się.
-Dziękuję. Wiesz może idź z nią porozmawiać, ja dogonię rodzinkę i potem porozmawiamy, ok? - zapytał Ross.
-Oczywiście , dzięki że mnie rozumiesz.
-Jesteśmy przyjaciółmi, będę starał cię rozumieć cały czas – zaśmiał się. Pocałował dziewczynę w policzek i machnął Raini, która ciągle siedziała na ławce.
-Idziemy do Evelyn? - zapytała czarnowłosa.
-Idziemy.
Dziewczyny ruszyły w stronę domu rodziny Marano. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej!
Wreszcie wróciłam, bo tygodniowej nie obecności. Po pierwsze chcę was baardzo przeprosić za długą nieobecność, ale mimo że jestem już po napisaniu testu klas 6, nauka ciągle trwa. Teraz mam wrażenie, że jest jej więcej niż w całym dotychczasowym roku szkolnym, dlatego na komputerze przesiaduję tylko aby pomagać sobie w nauce. Nie mówię , że czały czas, bo facebook jest ciągle włączony (uzależnienie >_<). Dlatego nie mam czasu na pisanie. Jutro chyba mnie nie będzie na laptopie, dlatego dziś siedziałam tak długo i próbowałam skończyć rozdział, aby go dodać. Miałam to zrobić w piątek, ale rozdział nie był gotowy, a ja nie miałam weny, aby go skończyć :|| Dlatego też, przepraszam, że jest taki nijaki i jak się wydaję krótki (chodź jest ponad 1300 słów). Razem z Wiką mamy kilka pomysłów, które chyba w końcu trzeba wprowadzić do opowiadania, bo powoli to wszystko robi się nudne >__< Już się nie rozpisuję i kończę. Przepraszam, za taką marną końcówkę, ale usypiam na siedząco -_- 
Dobranoc, Kochamy Was ;**
 ~`Weronika i Wiktoria ♥  

czwartek, 11 kwietnia 2013

12.Nie będzie tu tych dwóch osób, które zarażały swoim optymizmem, bez nich Londyn nie będzie taki sam.

~~

     Leniwie się przeciągnęła i szybko wyskoczyła z łóżka. Pierwsze co zrobiła to wyciągnęła z wielkiej szafy czarne jeansy, fioletową koszulkę, czarny, zapinany sweterek i takiego samego koloru vansy. Włożyła na siebie ubrania i podreptała do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Otworzyła lodówkę, przyglądając się różnym produktom. Po długiej chwili wyciągnęła ser i wzięła się za robienie sobie tostów. Usiadła na krześle w kuchni myśląc co będzie dalej. Jej głowę zadręczało wiele pytań, przez co nie mogła się na niczym skupić. Nawet nie poczuła i nie zauważyła, że cała kuchnia jest zadymiona. Szybko się ocknęła i otworzyła na rozcież okna i drzwi. Wyłączyła toster i spojrzała na swój wyczyn. Skarciła samą siebie w myślach i wzięła się za sprzątanie. Zegar właśnie wskazywał godzinę 11 więc Evelyn zaczęła pakować ciuchy do wielkiej torby. To nie była zwykła torba tylko walizka  babci czerwonowłosej. Wyciągając ją, w głowie Evelyn pojawiły się wszystkie wspomnienia związane z babunią. Ich pierwsza wycieczka do innego kraju, piękny uśmiech staruszki i jej pełne koloru i iskierek oczy. Na samo wspomnienie brązowooka zaczęła płakać. Wiedziała, że nie może dzisiaj tak bezczynie siedzieć i użalać się nad swoim życiem, że powinna się spakować i zamknąć w swoim życiu rozdział pt. "Londyn". Pozbierała się w sobie i zaczęła wyjmować  z szafy ciuchy, rozkładając je i ponownie składając. Kilkadziesiąt minut później walizka była cała zapełniona różnego koloru i rodzaju ubraniami. Zapięła torbę i odstawiła ją na bok. Na dnie swojej szafy znalazła podobną walizkę do poprzedniej. Przetarła ją z kurzu i kończyła pakowanie ciuchów. Podreptała do łazienki po swoje kosmetyki i inne potrzebne rzeczy. Ułożyła je w czerwonej torbie, myśląc co jeszcze spakować. Weszła do sypialni swojej babci i otworzyła jej szafę. Przyglądała się starannie poukładanym i powieszonym ciuchom staruszki. Wyciągnęła szary sweter i zaciągnęła się jego zapachem. Dotykała każdego materiału, szukając w pamięci wspomnienia, które się z nim wiązało. Usłyszała bicie zegara, wybiła godzina 12. Do odlotu zostało jej tylko 10 godzin. Odwróciła się patrząc na łóżko babci. Sięgnęła po jedną z poduszek i przytuliła się do niej. Wyszła z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju, dokańczając pakowanie. Włożyła do torby, zieloną poduszę babuni i jej ulubiony sweter. Z półek zdjęła ramki ze zdjęciami, pamiątki, albumy i książki, wkładając je do torby. Z niemałą trudnością próbowała zapiąć zamek walizki. Spojrzała na stary, powojenny zegar, który wskazywał godzinę 12,40. Zakłopotana czerwonowłosa złapała w rękę swoją  komórkę i wyszła z domu, zamykając drzwi na jeden zamek. Klucze schowała do kieszeni, rozmyślając co powie brunetowi. Po krótkim marszu dotarła do domu swojego chłopaka. Ogromny dom z wielkim tarasem.  Wille otaczał wysoki, metalowy płot i także wysokie cyprysy. Popchnęła bramkę, wchodząc do ogrodu państwa Laurens'ów. Taras był bardzo zadbany i wyglądał pięknie, musieli płacić dużą sumę pieniędzy ogrodnikowi. Przywitała rodziców Ivan'a głośnym "Dzień dobry " i weszła do domu by poważnie porozmawiać z ukochanym. Szła marmurowymi schodami do pokoju bruneta. Nie pukając, przekroczyła próg pokoju chłopaka. Brunet widocznie był trochę zszokowany obecnością Evelyn.
  -Heej skarbie, co ty tu robisz ?- zapytała  z lekką obawą w głosie. Uśmiechnął się tajemniczo i wlepił wzrok w plakaty na ścianie.
   -Ivan musimy porozmawiać...- powiedziała cicho i usiadła na łóżku bruneta. Chłopak tylko pokiwał twierdząco głową.
    -Dzisiaj wieczorem mam lot do Los Angeles, rodzice Laury postanowili mnie "przygarnąć" -Powiedziała na jednym tchu, robiąc cudzysłów w powietrzu.
    -To super! - Wstał podekscytowany z krzesła, ale usiadł z powrotem, bo brązowooka dała mu znak, że nie ma się z  czego cieszyć.
    -Ja wyjeżdżam na stałe. Musimy zerwać Ivan .. - rozpłakała się jak mała dziewczynka.Było jej przykro, ze musi się rozstać z chłopakiem, którego tak bardzo kochała -Związki na odległość nie mają sensu .. -dodała i znów zaniosła się płaczem.
   -Evelyn ja... jestem w szoku. Nie spodziewałem się tego - powiedział cicho i wbił wzrok w swoje kolana. Oby dwoje byli smutni, kochali się ,ale czerwonowłosa musiała wyjechać. Prawdopodobnie nie zobaczy w najbliższym czasie ukochanego, ani on jej. Brunet był na skraju wytrzymałości, chciał płakać lecz nie mógł pokazać ukochanej, swojej słabości.
    -Związki na odległość istnieją i maja sens... -Podniósł głowę i spojrzał z nadzieją na czerwonowłosą.
    -Ivan.. dobrze wiesz, że nie mają sensu, ty znajdziesz sobie dziewczynę tutaj, a ja chłopaka tam. -Zrobiła krótką przerwę. - Kocham Cię, ale musimy się rozstać.. - Z jej oczy popłynęła kilka łez, a po chwili cały strumień.
    - Też Cię kocham. -Wstał i przytulił Evelyn.- Ja nie znajdę sobie dziewczyny, bo jesteś nią ty -Wyszeptał jej do ucha. Jego czekoladowe oczy, zrobiły się szklane. Nie chciał wypuścić brązowookiej ze swych objęć,
chciał by była z nim tutaj na zawsze. Dziewczyna próbowała się wydostać z uścisku Ivana, lecz nie udało jej się.
    - Emm .. puść mnie, muszę się pożegnać z resztą. - Powiedziała z rozżaleniem w głosie.
    -Pójdę z Tobą- Powiedział i wyszedł z pokoju. Objął czerwonowłosą ramieniem  i razem podreptali na miejsce gdzie zawsze się wszyscy spotykali. Z tą fontanną wiązało się tyle miłych wspomnień. Po kilku minutach na miejscu byli już wszyscy. Evelyn nie wiedziała co powiedzieć, odebrało jej mowę. Odważyła się odezwać po grożących i oczekujących wzrokach jej przyjaciół.
    - Sharon, Esme, Luke ... Ivan.., wyjeżdżam. - Dziewczyna zakryła twarz rękoma i zaniosła się płaczem, już któryś dzisiaj raz.
   -Jak to wyjeżdżasz ? Gdzie i na jak długo ? -zapytała przestraszona i smutna Sharon. Brązowooka  nie chciała od nowa wszystkiego tłumaczyć więc poprosiła Ivana o wyręczenie jej. Brunet pokiwał głową i zaczął wyjaśniać to co przyjaciołom było niejasne.
    -Ona wyjeżdża na stałe do Laury .. jej rodzice "adoptowali" Evelyn -Powiedział, oczekując reakcji przyjaciół. Teraz to miejsce nie będzie im się tak samo kojarzyć. Nie będzie tu tych dwóch osób, które zarażały swoim optymizmem, bez nich Londyn nie będzie taki sam.
   -Smutno mam z tego powodu, ale na pewno będzie Tobie  tam lepiej. Więc nie mamy do Ciebie o to wyrzutów. - Zwróciła się do przyjaciółki Esme. Przytuliła ją i ucałowała w policzek. W jej ślady poszli wszyscy zgromadzeni.
   -Tylko pamiętaj ! Masz codziennie dzwonić do nas i szczerze opowiadać co u was. -Pogroził jej palcem Luke. Wszyscy cicho zachichotali i pożegnali się jeszcze jednym" przytulasem", tylko teraz wszyscy razem. Po chwili przyjaciele rozeszli się w swoje strony, a przygnębiona Evelyn patrzyła na oddalające się ich sylwetki. Zgarbiona czerwonowłosa podreptała do domu, by coś zjeść i dokończyć się pakować. Przekroczyła próg domu i od razu spojrzała na zegar. Było już grubo po 15 więc czerwonowłosa szybko pobiegła do kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia. Nie jadła nic od wczoraj, a jej brzuch domagał się swojej porcji jedzenia już od kilku godzin. Nie zastanawiając się długo, zrobiła sobie zwykła kanapkę z pomidorem. Usiadła na krześle  konsumując posiłek. Gdy skończyła, zaczęła szukać rzeczy wartych do spakowania. Weszła do salonu i pozbierała wszystkie ramki z kominka. Wrzuciła je do walizki i z łatwością zapięła walizkę. Włączyła laptopa z myślą, że będzie dostępna Laura. Niestety w LA był godzina 6 rano. Wyłączyła laptopa, a włączyła telewizor. Tam też nic ciekawego, więc Evelyn pognała do pokoju swojej babuni, by znów powspominać. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej apaszkę w kwiatki. Dziewczyna uśmiechnęła się na samą myśl. Przeniosła się w czasie.
  Malutka Evelyn i jej ukochana babcia,.. brązowooka miała włosy w wałkach, a usta właśnie malowała ulubioną szminką staruszki. Kobieta śmiała się z dziewczynki i tak jak wnuczka miała włosy w wałkach. Dziewczynka chwyciła kolorową apaszkę i oplotła ją sobie wokół szyi. 
   Evelyn wspominała jeszcze bardzo dużo czasu. Z transu wyrwał ją dźwięk zegara, który zapewne pokazywał godzinę 20. Szybko zleciał czas. Czerwonowłosa wzięła w rękę swój płaszcz i ostatni raz przyglądała się domu, w którym spędziła swoje dotychczasowe życie. Dziewczyna uroniła kilka łez i odeszła zostawiając wszystko w tyle. Doszła na lotnisko i czekała na godzinę odlotu. Odprawa minęła szybko bez żadnych przeszkód. Po godzinie siedziała już wygodnie w samolocie. Patrzyła się na gwiazdy i myślała co będzie ją czekać w LA. Po chwili samolot wystartował, Brązowooka bała się trochę, ale szybko jej przeszło.
       
~~

  Obudziło ja trzęsienie i pisk innych. Rozglądnęła się na różne strony, nic niepokojącego się nie działo "Pewnie lądujemy" przekonywała się w myślach. Wyglądnęła przez okno, miała racje. Samolot wylądował na Amerykańskiej ziemi. Wyszła z samolotu i zobaczyła urok Los Angeles. Laura miała rację - tu jest pięknie. Weszła do budynku i od razu zaczęła szukać wzrokiem rodziny Marano. Zobaczyła ich na końcu małego korytarza. Puściła walizki i pobiegła do Laury. Nie tylko ona tam była, ale tez Raini. Czerwonowłosa była najszczęśliwszą osobą na świecie. Przytuliła przyjaciółki, po ich policzkach spływały łzy szczęścia.
   -Hej, Evelyn jak się czujesz? - Zapytała podekscytowana czarnowłosa.
   -Cześć!! Czuję się świetnie - Odpowiedziała i razem z przyjaciółkami zaczęły skakać i piszczeć.



***

Heeej
Wiem rozdział marny, nic się tu nie dzieje , krótki ...przepraszam :(
Nie mam weny ostatnio, więc takie "coś" mi wychodzi.
 No dobra to może byście pomogli w akcji urodzinowej dla Ellington'a ? Tutaj szczegóły [LINK]
Dziękuję , pa pa ;***



sobota, 6 kwietnia 2013

11."O patrz Romeo idzie"



(...)

Po miło spędzonej chwili z rodzicami, Laura i Vanessa położyły się do łóżek. Obydwie usnęły momentalnie.



~♥~



Laura nastawiła dzwonek na 6 rano. Dziś poniedziałek i trzeba iść znowu do szkoły. Wstała i biorąc ubrania, uśmiechnięta podreptała do łazienki. Odkręciła kurek z wodą, aby się wykąpać.

Po 30 minutach, odświeżona i wysuszona wyszła z pomieszczenia. Była ubrana w krótkie spodenki i koszulę. Otwierając drzwi poczuła miłą woń smażonych naleśników. Czyżby rodzice byli w domu?

Zeszła na dół i weszła do kuchni. Nie myliła się, w kuchni siedział tata i mama, która smażyła jedzenie.

-Co wy robicie? Nie jesteście w pracy? - zapytała.

-Nie, razem z ojcem wczoraj rozmawialiśmy i oddaliśmy naszą zmianę innym pracownikom. Od dziś będziemy pracować tylko na jedną zmianę. Dziś mamy wolne, chcemy pojechać z tobą po Evelyn. Rozmawiałam z tatą wczoraj bardzo długo i dotarło do nas, że strasznie was zaniedbywaliśmy, a potem za każdym razem gdy nam robiłaś wyrzuty, zastanawialiśmy się dlaczego. Bardzo tego żałujemy i chcemy Was z całego serca przeprosić. Jesteście ważniejsze niż jakaś głupia praca – wyjaśniła Ellen.

-Aww, bardzo wam dziękuję. Zdajecie sobie sprawę z tego, że ja ciągle będę miała do was uraz i nie zawszę wam będę mogła zaufać? - zapytała Laura.

-Zdajemy, dlatego będziemy próbować odbudować wasze zaufanie. A teraz siadaj i jedz, bo się spóźnisz do szkoły.

Laura uczyniła jak kazała matka i zaczęła jeść pyszne naleśniki. Już dawno nie jadła nic, oprócz płatek z mlekiem. Po kilku minutach skończyła jeść i poszła na górę po torbę. Spakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy, czyli telefon, portmonetkę, mp4 i książki. Po raz kolejny poszła do kuchni.

Pożegnała się z rodzicami i ruszyła na przystanek. Droga jak zawszę zajęła jej 5 minut i już o 7.20 była na przystanku. Autobus szkolny był o 7.35. (Jezuuu, sorki, że tak motam, ale potem wszystko wytłumaczę – od aut.) Zauważyła, że z drugiej strony stoi Raini. Podeszła do niej.

-Buuu ! - zaśmiała się.

-Hej Laura – odpowiedziała.

-Co tak wcześnie?

-O to samo, mogę zapytać ciebie. Zazwyczaj się spóźniasz – zaśmiała się. - O patrz Romeo idzie – wskazała na idącego Ross'a.

-Jakiego Romeo? Raini ty coś brałaś? - zaśmiała się.

-Coo? Jaa?

-Widzę, że dziś Ci humorek dopisuję. Cieszę się, mi tak samo . Mam ochotę zrobić coś głupiego, do tego muszę ci coś powiedzieć. Coś, co cię straaaaaaasznie ucieszy – odpowiedziała Laura.

-Heej dziewczyny – dołączył się Ross. 
-Heej - odpowiedziały. 


Laura spoglądała na Ross'a i po chwili wybuchła śmiechem. Ross i Raini patrzyli na nią, nie wiedząc o co chodzi.

-Emm.. Laura? Dobrze się czujesz? - zapytał Ross.

-Taaaaaaak ! Romeo ! - odpowiedziała, ciągle się śmiejąc.

-Romeo ? Coo? - zapytał zdziwiony Ross.

-Taaa, jak szedłeś, Raini powiedziała „O patrz Romeo idzie”. Jezuuu.. ja jestem porąbana, muszę się leczyć – śmiała się.

Cała trójka wybuchła śmiechem. Laura czuła się przy Ross'ie i Raini jak przy przyjaciołach z Londynu. Dziś miała jeden z lepszych dni. Przyjeżdża jej przyjaciółka, rodzice zaczynają zwracać na nią uwagę. Wszystko zaczęło się układać.

-Jezuu.. kocham twoje poczucie humoru Laura – powiedziała Raini.

-Hahaha, ja twoje też. Emm.. nie wiem czy zauważyliście, ale jest już autobus – wskazała na pojazd.

-Oo, chodźmy .

Grupka przyjaciół udała się do autobusu i zajęli miejsca. Laura usiadła z Raini, a Ross dosiadł się do Caluma, który w ostatniej chwili dobiegł do autobusu.

-Laura, miałaś mi coś powiedzieć. Coś ważnego – zaczęła Raini.

-A tak. Są dwie ważne wiadomości, ale jedna dotyczy też ciebie , a druga tylko mnie. Więc..

-Więc.. nie przeciągaj i opowiadaj – przerwała jej.

-Więc mi nie przerywaj – wytknęła jej język. - Chodzi o to, że moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu, o tym wiesz, a dziś oznajmili mi, że będą mniej czasu spędzać w pracy, a więcej z nami. Mam nadzieję , że dotrzymają słowa.

-Cieszę się razem z Tobą - uśmiechnęła się. Laura odwzajemniła uśmiech – A jaka jest druga sprawa?

-Druga sprawa jest taka, że Evelyn przyjeżdża.

-Coooo ?! Jak !? Na jak długo ?! Kiedy ?! Po co ?!

-Raini, spokojnie. Oddychaj.

-No mów !

-Przyjeżdża na stałe.. chyba. Jej babcia umarła, a pamiętasz, że ona nie ma rodziców. Jej babcia umarła, a ona nie jest jeszcze pełnoletnia , a ja nie chciałam aby trafiła do domu dziecka, więc porozmawiałam z rodzicami i zgodzili się, aby zamieszkała u nas. Dziś o 16 ma samolot do Los Angeles (sorki Wika, że zmieniłam godzinę, ale musiałam, bo jak by miała samolot o 22, to w LA by była po 12 w nocy >__< - od aut.), czyli że gdzieś około 22 może być w Los Angeles. Razem z rodzicami jedziemy po nią na lotnisko.

-Evelyn przyjeżdża do LA ?! AAA !!! Cieszę się !!! Mogę z wami po nią pojechać?

-Oczywiście, że możesz ! Ev na pewno się ucieszy, a ja już się nie mogę doczekać.

Przyjaciółki jeszcze chwilkę porozmawiały o Evelyn i jej przeprowadzce, gdy autobus zajechał pod szkołę. Za 10 minut miał być dzwonek. Laura rozdzieliła się z przyjaciółmi i udała się do swojej szafki, obok której stała Becky.

-Czy możesz się przesunąć? - Laura zdziwiła się, że potrafiła powiedzieć do Becky, bez próby ucieczki. Nie bała się do niej odezwać.

-Nie mogę. Jak widzisz rozmawiam teraz – syknęła.

-Co mnie obchodzi, że teraz rozmawiasz? Ja Cię proszę, abyś się przesunęła, bo tarasujesz mi przejście do szafki, a za 10 minut zaczynają się lekcję.

-Trudno, jak poczekasz 5 minut nic się nie stanie.

-Jak widać się stanie. Przesuniesz się?

-Słuchaj mądralo, to że jesteś tu nowa, nie znaczy że musimy Ci tu wszyscy usługiwać.

-Bla bla bla, skończyłaś? Mam dziś świetny humor i nie chcesz go popsuć. Więc proszę Cię, ale skończ. Idź do ekipy malowanych lalek, które wraz z tobą nie mają mózgu i tam się mądrz. Jakoś ja nie mam ochoty słuchać Ciebie.

-Przestań ! Myślisz, że tobie wszystko wolno ?!

-Nie, bo nie jestem tobą. Daruj sobie komentarze. Przesuń się, wezmę książki i zniknę Ci z oczu – odpowiedziała Laura.

W okół dziewczyn zaczęło robić się widowisko. Nikt jeszcze nie postawił się czarnowłosej, a Laura mówiła wszystko bez zająknięcia.

-Jesteś nie wychowana ! Ja mogę robić co chcę i stać gdzie chcę ! A ty masz wystarczająco czasu, aby wziąć jeszcze te książki ! Rodzice Cię nie nauczyli, że starszym się nie pyskuję ?! A no tak.. zapomniałam, że twoi rodzice mają Cię w dupie – powiedziała.

-Skąd wiesz cokolwiek o moich rodzicach ?! Nie znasz ich, ani mnie, więc nie oceniaj.

-Wiem o twoich rodzicach wystarczająco dużo, aby powiedzieć Ci, że nie mają dla ciebie czasu, bo wolą pracę. Widać, po tobie, że nigdy się tobą nie interesowali. Chodzisz w niemodnych ciuchach, kłócisz się a nie masz racji.

Do oczu Laury zaczęły napływać słone łzy. Nie lubiła mówić o jej ubraniach, czy rodzicach. Widać było, że Becky trafiła w jej najsłabszy punkt.

-Nie wtrącaj się w moje życie prywatne. Co do ubioru, nie muszę wyglądać jak ty i rządzić każdym, bo nie jestem chamska – odpowiedziała , z ciszonym głosem. Wepchnęła się pomiędzy świtę Becky i doszła do szafki. Wyciągnęła książki i szybko pobiegła pod klasę.

-Laura ! Zaczekaj ! - krzyknęła Raini, która widziała całe zdarzenie. Podbiegła do Laury.

-Co chcesz? Ośmieszyła mnie przed całą szkołą – powiedziała.

-Przejmujesz się tym, co ona powiedziała? To „Primadonna” i nikt jej nie wierzy. Boją się jej, ale nie są tacy głupi, aby wytykać każdą osobę, którą ona poniży, palcami.

-Ehh.. może nie potrzebnie się przejmuję. Wiesz, nie dam jej satysfakcji, ona mi nie popsuję mojego wspaniałego humoru.

-Właśnie, a teraz chodźmy na lekcję, bo idzie już nauczycielka.



    * po lekcjach, w domu Marano *



Laura po odrobieniu lekcji, zaczęła szykować pokój dla przyjaciółki. Na górze jest łazienka, pokój Laury i pokój Vanessy, oraz jeden pokój wolny, który będzie przekazany Evelyn. Wzięła wolną pościel i oblekła nią , łóżko przyjaciółki. Cieszyła się niezmiernie na przyjazd Ev. Od jej wyjazdu z Londynu minęły 3 miesiące, a przez ten czas nie wiedziała co się u nich dzieję. Przyszykowanie pokoju zajęło jej 20 minut, a potem zasiadła przed telewizorem i zaczęła oglądać jakiś nudny film, odliczając czas. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy zasnęła.



    * w domu Lynch'ów *

Ryland uczył się gry na gitarze przez całą noc. W końcu udało mu się załapać i już powoli udawało mu się grać piosenki. Rodzeństwo odetchnęło wtedy z ulgą, a sam Ryland mógł wreszcie odpocząć.

-Świetnie, że potrafisz już grać . Gratulację . Widzisz? Wszystkiego da się nauczyć – zaśmiał się Ross.

-Taak, widzę. A teraz mogę się już zacząć uczyć do szkoły?

-Jasne, już nie przeszkadzam – powiedział i wyszedł z pokoju, brata. Ross nie miał nic ciekawego do roboty, więc postanowił pograć trochę na gitarze.


***

Hej :) 
Wiem, że rozdział beznadziejny, ale na początku miałam wenę, a potem uciekła, a w końcu trzeba coś dodać, bo nie ma nic od tygodnia..
Nie ma nic w nim ciekawego, oprócz tej kłótni, ale jakoś nie miałam pomysłów :PP W następnym rozdziale pojawi się już Evelyn. 
nie wiem co jeszcze pisać.. ostatnio jak ja piszę rozdziały, są one takie dziwne i nie opisane itd. .. no nic, może się jeszcze poprawi xDD
PS. Sorki za jakiekolwiek błędy, ale już mi się nie chciało ponownie czytać rozdziału i ich poprawiać XD

Pozdrawiamy
~`Weronika i Wiktoria :)  

wtorek, 2 kwietnia 2013

Prima Aprilis

   No nie wiem czy ktoś zauważył, ale na kilka godzin blog został usunięty.
Razem z Weroniką chcieliśmy wam zrobić takiego psikusa.

  Myślę, że choć trochę napędziliśmy wam stracha  :D Hahaha na prawdę nas to śmieszyło ( ja dalej się śmieje)
   Mam nadzieję, że święta minęły wam w miłej atmosferze, a w Dyngusa sypaliście się śniegiem( ehh ta zima, my chcemy już wiosnę).  No to na tyle :)) Już za późno na życzenia, więc ich nie składam xD

   Dziękuję za nominacje w konkursie The Versatile Blog. Fakty o mnie znajdziecie na moim blogu http://opowiadanie-o-r5-i-nie-tylko.blogspot.com/ :D Dziękuję jeszcze raz :D <3 Kocham was :**

 
 No to do 11 rozdziału.
Pozdrawiamy  

Wiktoria i Weronika  Pa pa ;**