piątek, 22 lutego 2013

5."...A gdy odej­dziesz, położysz list i pójdziesz przed siebie... Zos­taw miłe wspom­nienia... Te ze wspólnych wy­jazdów nad morze, gdy sie­dzieliśmy wtu­leni, bry­za wiała a Słońce było ko­loru wa­ty cuk­ro­wej... "


Raini wraz z Laurą stanęły obok nieznanych uczniów. W oczy Laury rzucił się stojący z tyłu Ross, który rozmawiał z nieznanym rudowłosym chłopakiem. Stanęła w rzędzie obok czterech modnie ubranych dziewczyn. Raini stanęła obok niej. Po chwili uroczystość się rozpoczęła i dyrektor wraz z panią v – ce dyrektor, zaczęli swoją nudną przemowę. Nic się dziwić, że kilu osobom zachciało się spać. Coroczne gadanie o „Końcu wakacji i rozpoczęciu roku szkolnego” doprowadzało ich do szału. No, bo ile można ? Co rok o tym samym. Laura prowadziła rozmowę z Raini, mimo że nauczycielka nie raz już je uciszała. Jedynie Ross wydawał się być zainteresowany monologiem dyrekcji. Nie miał co zrobić, ale było mu wstyd ze swojego zachowania wobec Laury. Chciał cofnąć czas i móc z nią porozmawiać, ale ona nie chciała, zbywała go.
Po godzinie cała uroczystość się zakończyła i uczniowie z wychowawcami wyruszyli do klas. Laura szła w parze z Raini i ciągle rozmawiały. Ich wychowawczynią miała być pani Darbles. Od usłyszanej historii Raini, nauczycielka była jedną z najbardziej surowych nauczycielek. Jeszcze nie zaczęła nauki a już zaczęła się jej bać.
-Usiądźcie parami w ławkach – powiedziała.
Uczniowie posłusznie wykonali jej rozkaz. Każdy rozdzielił się w pary i już po chwili, nic nie mówiąc słuchali pani Darbles.
-Wiecie że już dziś rozpoczął się nowy rok szkolny, dlatego od jutra bierzemy się ostro do nauki. Macie dwa nieprzygotowania, ale radzę chodzić przygotowanym. Ja jestem tu główną nauczycielką muzyki, ale jest jeszcze pani od fortepianu, gitary i tak dalej.. Każdego obowiązuje lista rzeczy do zakupu, o których jest mowa na tablicy ogłoszeń. Zeszyty, długopisy i tak dalej.. Do tego. Do naszej klasy zawitała kolejna nowa uczennica. Jest nakaz traktowania jej tak samo jak innych, ponieważ to Laura Marano. Może będzie trudno, ale przyzwyczaicie się tak jak przyzwyczailiście się do Ross'a. Ktoś ma jakieś pytania? - zakończyła.
Nikt nie podniósł ręki, dlatego nauczycielka zaczęła dalej tłumaczyć. Plan lekcji, zajęcia poza lekcyjne i inne. W końcu uczniowie doczekali się tych słów „Możecie już iść” i szybko rzucili się do drzwi.

Laura szła z Raini, a przed nimi Ross. Dziewczyny jak się okazało mieszkały tylko 1 dom różnicy od siebie. Brunetka postanowiła poważnie porozmawiać z przyjaciółką.
-Wpadniesz do mnie? - zapytała brunetka.
-Właściwie, to bardzo dawno się nie widziałyśmy więc, dobra – odpowiedziała.
Przyjaciółki po kilku minutach stały już przed domem brunetki. Laura otworzyła drzwi, ponieważ tak jak zawsze nikogo nie było w domu. Vanessa na uczelni, a rodzice w pracy. Wiedząc, że musi być sama w domu, nie było jej wesoło. W końcu to jej rodzice, a ona siedzi sama w domu. Przyzwyczaiła się do tego, ale wciąż było jej trudno.
Z kuchni wzięła tacę z sokiem i ruszyła do pokoju. Nastolatki usiadły na łóżku siedemnastolatki i popijając sok pomarańczowy zaczęły rozmowę.
-No to opowiadaj .. co u ciebie i tego twojego chłopaka, o którym dowiedziałam się przed chwilą? - powiedziała Laura, z żalem w głosie. Przyjaciółka nie powiedziała jej o tak ważnej sprawie !
-Umm.. właściwie to nie zdążyłam ci powiedzieć, że zerwaliśmy. Byłaś zbyt bardzo tym wszystkim podekscytowana i nie dałaś mi dojść do słowa. -zaśmiała się czarnowłosa.
-Ouu.. to przykre.. a kto to był? Jak miał na imię ?! Mów, bo nie wytrzymam ! - cieszyła się brunetka.
-Ross Lynch. 
Po wypowiedzianych przez Raini słowach, brunetka z wytrzeszczonymi oczami, patrzyła na przyjaciółkę.

~ ♥ ~

W tym samym czasie Ross wszedł do domu. Przywitała go woń pieczonego kurczaka. Od razu udał się do kuchni, aby sprawdzić kto się w niej znajduję. Nie mylił się, że cała reszta domowników, wraz z Ellingtonem już pałaszowała obiad. Przywitał się i zasiadł do stołu.
-No fajnie.. rozpoczynać jedzenie beze mnie..-narzekał.
-Długo wracałeś ze szkoły. Rozpoczęcie roku zakończyło się godzinę temu. - powiedział Ryland, który także uczestniczył w uroczystości, tyle że w innej szkole. Rozpoczęli i zakończyli o tej samej porze.
-Wiem, ale musiałem zostać i porozmawiać z Calumem. Przepraszam was. Dowiedziałem się, że jestem w klasie z Laurą, ale dla was to nie nowość. Na prawdę próbowałem ją przeprosić, ale ona mnie zwyczajnie zbywała ! Wiem, że traktowałem ją jak rzecz, ale byłem zbyt przejęty.. sami wiecie czym – tłumaczył się.
-Synku nie musisz się nam tłumaczyć. Rozumiemy twoją sytuację. Poza tym.. myślę, że czas na przećwiczenie nowej piosenki – skwitował Mark.
-Ale jakiej piosenki? Co ? O co chodzi? - zdziwił się siedemnastolatek.
-Rocky wraz z Rikerem napisali kolejną. Macie tekst i muzykę też wymyślili. Jak byłeś w szkole udało im się ją wymyślić, a tekst dawno napisali – wytłumaczyła Rydel.
-Dlaczego się dopiero teraz o tym dowiedziałem? - zapytał blondyn.
-Nie tylko ty.. zachowali tą piosenkę i słowa nie pisnęli. Ja i reszta dowiedzieliśmy się o tym dopiero dziś.. - odpowiedział Ratliff.
-Aahaa.. spoko.. ja idę do pokoju – stwierdził Ross – jeśli coś będziecie chcieli to jestem tam cały czas – odpowiedział i poszedł do siebie do pokoju.

~ ♥ ~

Laura ciągle patrzyła na przyjaciółkę. Zaraz..zaraz.. ona chodziła z Ross'em Lynch'em ?! Tym, który tak chamsko ją potraktował ?! Nie mogła uwierzyć. Przyjaciółka mówiła do niej, a ona nic nie słyszała. Nie mogła inaczej zareagować dlatego najgłośniej jak potrafiła krzyknęła „COO???!?!” Aż sama Raini musiała zatkać uszy.
-Co się stało ? Co cię tak dziwi? -zapytała czarnowłosa.
-Umm.. właściwie.. to.. ee.. nie lubię go.
-Dlaczego? Coś się stało?
-Mówiłam ci już o tym. To ten co mnie olewał, bo był zajęty swoim telefonem. Nawet „Hej” powiedział z niechęcią. Nawet go nie znam, a mam go dość.
-Nie próbował cię przeprosić?
-Próbował, ale on mnie zranił, a ja tak szybko się nie poddaję, sama wiesz – odpowiedziała.
-Ehh.. wiem, jaka jesteś ciężka. A co do Ross'a.. to już nas nie ma i nie będzie.
-Dlaczego ? Przecież byłaś z nim taka szczęśliwa..
-Wiem, ale zrozumiałam że sama przyjaźń wystarczy. To co do niego czułam to była przyjaźń a nie miłość. Wspierał mnie gdy potrzebowałam, ale jako przyjaciel. On także tak uważa.. jesteśmy przyjaciółmi i jest wszystko ok – odpowiedziała.
-Muszę przyznać, że to jest dziwne. No przecież nie można od tak przestać być ze sobą, bo czujecie do siebie tylko przyjaźń, coś musiało być skoro byliście parą.
-Było.. może i się kochaliśmy, ale nie tak aby być ze sobą. Wystarczy przyjaźń..
-Okeej.. dziwne, ale ok..
-Hahahaah, nie ma nic dziwnego – uśmiechnęła się – a teraz mów co u Ev i reszty.
-Hmmm.. dużo. Ivan się zakochał w Evelyn i mają mieć pierwszą randkę.. co ja ? Sama sobie możesz porozmawiać z nimi. Umawiałam się, że za 5 minut mają być wszyscy na skypie, a to że my się spotkałyśmy i będą mogli z tobą porozmawiać na pewno ich ucieszy – odpowiedziała.
Wyciągnęła spod łóżka laptopa i włączyła go. Na skypie byli wszyscy, jak się umówili. Bez zastanowienia Laura połączyła się z przyjaciółmi.
-He.. RAINI ?! - krzyknęła Esme, przerywając.
-Heeej wam ! - ucieszyła się czarnowłosa.
Całe towarzystwo zaczęło rozmowę. Raini dowiedziała się co działo się po jej wyjeździe w Londynie. Wszyscy tęsknili za sobą. Rozmowa trwała więcej niż 2 godziny, dlatego po zakończeniu pogawędek, Raini szybko wyruszyła do domu. Po zakończeniu lekcji nie dała o sobie znaku i bez słowa poszła do Laury, nie informując o niczym rodziców.

~ ♥ ~

Dzisiejszego dnia, Laura wstała o godzinie 7.00. Do szkoły miała na 8:00, co jest codziennie tak samo. Spoglądając na zegarek, szybko zerwała się z łóżka i ciągnąc na sobą pierwsze złapane ubrania pobiegła do łazienki. Miała pół godziny na przygotowanie się, a samo siedzenie w łazience zajmuje jej większą połowę czasu. Szybko zjadła kanapkę i żegnając się z rodzicami, którzy o dziwo byli jeszcze w domu, wybiegła na przystanek autobusowy. Pierwszy raz na lekcjach w tej szkole więc nie ładnie było by się spóźnić. Na samym przystanku spotkała Raini, która rozmawiała z rudowłosym chłopakiem, który był- jak się okazało przyjacielem Ross'a. Autobus zjawił się minutę potem, więc nie było czasu na pogaduszki, jedyne co jej się udało to przywitać się z nowo poznanym chłopcem.

Pod szkołę bus zajechał 5 minut przed dzwonkiem na pierwszą lekcję, którą była matematyka. Szkoła muzyczna a i tak muszą się uczyć przedmiotów typu matma, chemia i tak dalej. Nienawidziła tego, choć była z przedmiotów dosyć dobra. Na koniec roku, miała czerwony pasek na świadectwie. Nie uczyła się, ale wychodziło. Wyszła z autobusu szkolnego, zostawiając przyjaciółkę w tyle. Raini prowadziła rozmowę z Calumem na temat nowych butów, których Cal był maniakiem. Laura idąc pod swoją szafkę z numerem 28, wpadła na nieznaną jej dziewczynę. Pech chciał, że miała ona w ręku gorący napój, a jego zawartość wylądowała na bluzce nieznanej dziewczyny. Na raz tłum zaczął się patrzyć na widowisko, a dziewczyna wydała z siebie głośny pisk.

*

Yeeey ! Brawa dla mnie ! Udało mi się napisać ten cholerny rozdział, który moim zdaniem mi w ogóle nie wyszedł..
Znowu was przepraszam, że nic wcześniej nie dodałam, ale jak mówiłam miałam brak weny.
Czytając mojego ulubionego bloga, naszła mnie wena i napisałam to. Nie jest fajne, ale jest :P
Mam kilka pomysłów, ale to nie wystarczy dlatego też proszę o pomoc. XD Jeśli ktoś z was ma jakiś pomysł to proszę piszcie na moje gg: 44545234 :)
Kiedy kolejny rozdział ? Sama nie wiem.. kładę się teraz spać i mam zamiar coś wymyślić. Trzymajcie kciuki :**

Piosenka, od której się uzależniłam ♥
R5-Here Comes Forever ♥♥♥


~Weronika ♥

środa, 20 lutego 2013

Przepraszam ;*

Heeey ! :*
Kochani, baardzo was przepraszam, że przez tydzień nie było rozdziału, ale nie mam weny. Nic mi nie przychodzi, nie wiem o czym pisać. Pomysły są, ale nie wiem jak opisać. Po prostu chwilowy brak weny. Oczywiście spróbuję dodać coś jeszcze w tym tygodniu, ale mam dopiero 1/5 :c Niestety ...
A tak przy okazji.. to jest mało wejść.. strasznie mało. W moim poprzednim blogu, było ponad 900 wejść dziennie, a teraz ledwo ponad 100 jest :( Co jest? Coś wam się nie podoba? :(
Proszę powiedzcie ;D
~Weronika ♥

środa, 13 lutego 2013

4.Szkoła to nie tylko nauka i nudy, ale takźe spotkania z przyjaciółmi..



Laura wstała po godzinie 12. Długie spanie dobrze jej zrobiło, ponieważ miała ochotę na zabawę z przyjaciółmi, oraz zakupy czy coś podobnego. Jednakże przypomniało jej się, że jest w innym mieście, a ją czeka długie ślęczenie nad pudłami, aby się rozpakować. Ociężale wstała i biorąc ubrania pomaszerowała do łazienki . Wykonała poranne czynności i wyszła kierując się na schody. Dziewczyna schodziła z myślą, że spotka rodziców, jednak spotkała tylko siostrę - Vanessę.
-Nie ma rodziców ? - zapytała sięgając po mleko i płatki owsiane.
-Nie, zostawili kartkę – sięgnęła ręką po kawałek papieru i podała go siostrze.
Na kartce było napisane:

„Dziewczynki przepraszamy was,
ale dziś pilnie musieliśmy z ojcem wyjechać do pracy !
W lodówce macie zrobione kanapki,
na śniadanie. Smacznego.
~Zawsze kochający rodzice ! :* ”

-No tak.. można się po nich tego było spodziewać – odpowiedziała brunetka
-Nie przejmuj się. Oni zarabiają na nasze utrzymanie – pocieszała ją czarnowłosa.
-Tylko dlaczego naszym kosztem ? Mama obiecała mi, że teraz więcej czasu będzie spędzała z nami, i ranki także. A jak jest ? Każdy je sobie oddzielnie i śniadanie, obiad i kolację. Jak tak dalej ma moje życie wyglądać to po cholerę się wyprowadzałam z Londynu ? Przecież równie dobrze i tam bym mogła zostać.. - mówiła.
-Laura, rodzice nas kochają. Może to jest dla ciebie trudne, ale zrozum, że z czasem się to zmieni. Jak ja byłam w twoim wieku, czułam się tak samo, ale teraz jest lepiej. Rozumiem.
-Dziękuję, teraz zostałaś mi tylko ty.
Brunetka zjadła śniadanie i poszła na górę. Zaczęła się rozpakowywać. Wyjmowała kolejno rzeczy i za pomocą siostry ustawiała meble. O dziwo, wcale nie były ciężkie, z wyjątkiem szafy. Składała ubrania, układała rzeczy. Przykleiła plakaty ulubionych zespołów. Wszystko to zajęło jej ponad 3 godziny, dlatego uśmiechnięta zamiotła podłogę i ubrała się w sukienkę. Zeszła na dół i wyszła na dwór. Nie znała tutejszej okolicy, dlatego skierowała się w stronę domu Lynch'ów. Nie chciała, tam iść, jednak miała ochotę na zakupy z Rydel. Na jej szczęście dziewczyna właśnie wynosiła śmieci. Laura uśmiechnięta podbiegła do blondynki, zatkała jej oczy i krzyknęła „Zgadnij kto to?!”. Blondynka zaczęła zgadywankę.
-Katie ?
-Nie
-Julie?
-Nie
-Laura !
Dziewczyna opuściła ręce i odkręciła do siebie blondynkę.
-Brawo spostrzegawczości, blondyneczko – zaśmiała się.
-Wiesz, że wiedziałam, że to ty – uśmiechnęła się.
-Tak, tak. Nagle wszyscy stali się mądrzy.. - odpowiedziała z kpiną.
-Haha, a tak w ogóle to co ty tu robisz? Wszystkie atrakcję są w drugą stronę.
-Umm.. wiesz, przyleciałam wczoraj i nie wiem gdzie co jest, dlatego właśnie skierowałam się do was, ale nie miałam zamiaru do was wchodzić. Oczywiście, się ucieszyłam, bo ty wyszłaś – uśmiechnęła się.
-Haha, to co ? Na zakupy ? - zapytała Ryd.
-Oczywiście, wiesz.. znam cię od wczoraj a kocham cię jak siostrę .
-Miło mi ! Chodź do domu, aby wezmę torebkę – powiedziała.
-Nie, nie chcę widzieć Ross'a – odpowiedziała.
-Umm.. z tego co pamiętam to pobiegł za tobą, aby cię przeprosić – zastanowiła się Rydel.
-Tak pobiegł, przeprosił, ale ja wiem że to wy mu kazaliście pobiec za mną.
-Na początku tak, ale potem on sam się zastanowił i nie patrząc na nasze kazanie, smutny pobiegł za tobą.
-Dobra, nie ważne. Idź po torebkę i chodźmy na zakupy, nie chcę psuć sobie dnia na rozmowie o nim.
-Okay, poczekaj.
Blondynka czym prędzej poszła do domu. Laura zastanawiała się, czy Ross rzeczywiście poszedł z własnej woli, czy raczej za wolą rodzinki. Ross był ładny, ale zachował się w stosunku do dziewczyny chamsko.
Po chwili do Laury, dołączyła Rydel. Dziewczyny bez słowa ruszyły w stronę pobliskich sklepów. Szły w ciszy, którą po chwili przerwała Rydel.
-Czego nie lubisz Ross'a? To super chłopak..
-Może dla was, bo jesteście rodziną, ale ja wcale nie czuję się dobrze, gdy on traktuję mnie jak powietrze. Wiecie, że nie znam miasta, a on .. eehhh.. szkoda gadać – odpowiedziała smutna.
-Wiesz.. spróbuję z nim porozmawiać..
-Nie musisz.. gdzie idziemy ?
-Hmm... najpierw do mojego ulubionego sklepu, a potem.. gdzie chcesz. Do kosmetyczki ?
-Spoko, prowadź – zaśmiała się.
Dziewczyny szalały po wszystkich sklepach, gdzie w każdym musiały coś kupić. Dzięki Rydel, Laura zapomniała o swoich codziennych problemach i mogła się wyluzować. Na zakupach spędziły prawie cały dzień, a uśmiechom nie było końca. Można powiedzieć, że się ze sobą zaprzyjaźniły.

    *1 września

Wakacje minęły w szybkim tempie. Laura nim się obejrzała a trzeba było iść do szkoły. Oczywiście wszystkie sprawy ze szkołą, zostały załatwione od początku ich zamieszkania w Los Angeles. A co do Ross'a ? Od jego przeprosin, nie widzieli się w ogóle. Laura nie miała ochoty z nim rozmawiać, a Ross sam nie chciał jej błagać o wybaczenie. Co prawda, próbował, ale ona nie chciała go słuchać.

Laura mimo wczesnej pory, wstała wesoła i szczęśliwa. Czuła, że dziś stanie się coś fajnego i miłego. Miała też nadzieję, zapoznania kogoś nowego. Wstała i po wykonaniu porannych czynności, zjadła śniadanie i powolnym spacerkiem wyszła w stronę szkoły. Już wcześniej widziała ją, ponieważ Rydel pokazała jej prawie całą okolicę. W okół szło mnóstwo ludzi, śpieszących do szkoły lub pracy. Ona szła powolnym spacerkiem, ponieważ miała jeszcze ok. pół godziny do rozpoczęcia ostatniego roku nauki. Teraz wspominała wszystko co było związane ze szkołą. Człowiek nie potrafi pojąć, że trzeba siedzieć w szkole i się uczyć, ale Laura dziękowała za to. Poznała tyle wspaniałych osób. Przyjaciół.. chłopaka.. (byłego) .. To dzięki szkole, zdecydowała się śpiewać i grać na kilku instrumentach. A nie którzy nie potrafią tego docenić. Sama też nie lubiła chodzić do tzw.'budy'.. ale wszystko się z czasem zmieniło. Co roku była starsza i co roku zmieniało się jej nastawienie. To w szkole o dziwo, zapominała o swoich codziennych problemach. Kochała pomagać innym.. Nim się spostrzegła, a już stawała się dorosła. Ostatni rok w liceum i całe jej drogi się rozejdą.

Parę minut potem jej przemyślenia zostały przerwane, ponieważ doszła do szkoły. Na raz cała zaczęła się trząść. Jej oczy się zamgliły , a ona ledwo trafiła w klamkę. Weszła. Nie patrzyła się gdzie idzie, przez co wpadła na czarnowłosą dziewczynę.
-Przepraszam ! - krzyknęła brunetka.
-Nic się nie stało.. Laura Marano ?!
-Eee.. Raini.. Rodriquez ! Matko, nie wiesz jak ja za tobą tęskniłam ! - krzyknęła szczęśliwa Laura.
Raini to dawna przyjaciółka Laury. Wyjechała ponieważ babcia czarnowłosej, dostała zawału serca i sama musiała się nią opiekować, a rodzice chodzili do pracy, aby mieć pieniądze na utrzymanie. Co za zbieg okoliczności, że wyprowadziła się właśnie tu.
-Matko.. jak ja tęskniłam – powtórzyła.
-Ja także ! Co się stało, że tu się wyprowadziłaś ?! I co z Evelyn, Esme, Sharon i chłopakami ?!
-Ehh.. rodzice... przeprowadzka, sama wiesz.. Znowu.. trudno mi było je zostawiać, ale co ja mogłam ? Nic mi do gadania.. życie w Los Angeles to nie moje życie. Nie potrafię się tu odnaleźć.. - żaliła się przyjaciółce.
-Ehh.. to tak jak ja, nie miałam nic do gadania.. Tak to jest z rodzicami..
-Taak.. poprowadź mnie na salę, bo nie chcę się spóźnić, na pierwszy dzień w szkole.
Raini bez słowa pociągnęła Laurę, w stronę hali sportowej, gdzie miała się odbyć uroczystość. Rozmowę zostawiły sobie na później. Po chwili, były już w środku sali, szukając klasy z którą Laura będzie miała w tym roku do czynienia..

**

Heeeej !!! 
Na początku chcę was baaaaaardzo przeprosić, że taki krótki i nie dopracowany rozdział, ale mam kilka problemów na głowię przez co nie mogę się skupić na pisaniu rozdziałów :/ obiecuję, że następne będą lepsze.. może :P 
A jak tam u was? Macie jakieś plany na walentynki? Bo ja nie.. :/ Dużo by opowiadać xd 
Mówiłam, też że rozdziały będą częściej, jednak nie.. nie daję rady pisać :/ przepraszam.. :* :*
Nie wiem co jeszcze pisać, tak więc żegnam się z wami...
Pzdr. i papaaa :**
~Weronika ♥

sobota, 9 lutego 2013

3.Do niewidocznych początkowo kompromisów ludzie często próbują dotrzeć poprzez kłótnie.



Rydel jako pierwsza postanowiła się odezwać do dziewczyn. W końcu przychodzą do nieznanego domu, do nieznanych ludzi. Trzeba się zapoznać, zwłaszcza, że Ryd miała plan zaprzyjaźnienia się z nimi. Kochała nowe przyjaźnie.
-Heeej ! Jestem Rydel, jedyna dziewczyna w domu – powiedziała, podchodząc do dziewczyn. Podały sobie ręce.
-Ja jestem Laura, a to moja siostra Vanessa – odpowiedziała brunetka.
Po chwili i reszta towarzystwa, podeszła do nowo poznanych dziewczyn. Jedyny Ross nie ruszył się z miejsca i pykał coś w telefonie.
-Hej, miło was poznać – uśmiechnęła się Laura.
-Was także ! Wiele osób tu mieszka, ale mało kiedy poznaje się takie ciekawe dziewczyny – odpowiedział Rocky, zwracając się w stronę Vanessy.
-Rocky, Rocky, Rocky... nie romansuj – zaśmiała się blondynka. Vanessa nieco się speszyła.
-A ty Ross, dlaczego się nie przywitasz ? - zapytał Rocky.
-Hej, jestem Ross – odpowiedział bez entuzjazmu, nie spuszczając wzroku z ekranu telefonu.
Brunetka widząc reakcję chłopaka, nieco się zasmuciła. Chciała poznać miłe osoby, a nie kogoś kto będzie wolał komórkę niż normalną rozmowę.
-Ross.. mamy gości – powiedziała zniesmaczona, jego zachowaniem, Rydel.
-Tak, tak widzę – odpowiedział z ironią, ciągle mając wzrok w telefonie.
-No nic, dziewczyny nie przejmujcie się nim, zasiądźmy i porozmawiajmy – odpowiedział Ryland.
Cała siódemka zasiadła na kanapie, oraz fotelach. Zaczęli gawędzić ze sobą na nudne i różne tematy, tym samym poznając się ze sobą. Odpowiadano sobie na pytania typu „Jaki jest twój ulubiony kolor?”, „Jaka jest twoja ulubiona potrawa?”, „Jakie masz hobby?” itp. Oczywiście Ross nie był wliczany w rozmowę, ponieważ ciągle robił coś na telefonie. Czasami, aby przytakiwał skinieniem głowy.
-Uczycie się ? - zapytała Ness.
-Nie, to znaczy Ryland tak, a Ross chodzi do szkoły muzycznej – odpowiedział Riker.
-I pewnie będziesz z nim chodziła, bo tak wspominali nasi rodzice – dokończyła Rydel.
-Szkoła muzyczna.. ciekawe, nie mogę się doczekać – mówiła Laura.
-CO ?! - zdziwił się Ross – ja chcę jak najdłużej wakacje i wcale nie chcę wracać do tej śmierdzącej szkoły.. do tego nowa uczennica, której trzeba będzie pomagać itd. - wybuchnął Ross, który do tej pory nie odezwał się ani słowem – pewnie jesteś kujonką i kochasz chodzić do szkoły, a talentu i tak nie masz..
Brunetka spojrzała na niego, czując że łzy dolatują do oczu. Wcale nie była kujonką, tylko kochała uczyć się muzyki. Muzyka była jej życiem. Śpiewaniem wyrażała uczucia, kochała pisać piosenki. Zła i smutna poszła po klucze od matki i wyszła z domu Lynch'ów trzaskając drzwiami.

                                                                                 ~ ♥ ~

Złe rodzeństwo patrzyło na Ross'a. Nie mogli uwierzyć, że ona mu aż tak bardzo przeszkadza, a nazwanie ją beztalenciem i kujonem, nie było miłe. Dziewczyna poczuła się okropnie. Co teraz pomyślą rodzice brunetki ?
-Co ty zrobiłeś ? Kurde, co ona ci zrobiła, że ją tak potraktowałeś ?! - wkurzył się Riker.
-Powiedziałem prawdę – odpowiedział.
-Nie no, tego jest dość.. ja stąd wychodzę – powiedziała Vanessa.
-Nie ! Nie, poczekaj ! - krzyknął Riker- to Ross zawalił i to on ją przeprosi.
-Co ja ? To nie moja wina, że..ee.. jednak to moja wina – odpowiedział. Zrobiło mu się żal dziewczyny, bo przylatuję do miasta, gdzie nikogo nie zna, a on potraktował ją jak zabawkę. I nic z tego nie ma. Postanowił dogonić dziewczynę i przeprosić ją za swoje zachowanie.
-Idę, muszę ją dogonić – odpowiedział. Szybkim krokiem, a raczej biegiem rzucił się w stronę drzwi i zaczął gonić brunetkę.

                                                                                 ~ ♥ ~

W tym samym czasie, w pokoju młodzieży pojawili się rodzice Van, oraz rodzeństwa. Słyszeli sprzeczkę Ross'a oraz Riker'a.
-Co tu się działo ? - zapytała Stormie.
-Nasz kochany braciszek postanowił pobawić się w głupka bez serca i rozumu, obrażając nic nie zawinioną Laurę – odpowiedział Rocky.
-Co ? Jak to ? Gdzie on jest ? Ja już sobie z nim porozmawiam ! - wkurzył się Mark.
-Nie, nie porozmawiasz, ponieważ pobiegł za nią, aby przeprosić – odpowiedziała Rydel. Na twarzy ojca pojawił się uśmiech, który znikł po wypowiedzianych przez blondynkę słowach – Ale zrobił to z przymusu, bo Rik mu kazał.
-Niech no ja go dorwę, będzie miał szlaban aż do końca wakacji ! Przychodzą goście, a ten się tak zachowuję ! Kochani, bardzo was przepraszam, mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią – powiedział do rodziców Laury i Ness.
-Nie ma sprawy, może ma zły dzień. Ona się po wkurza, po wkurza i jej przejdzie – odpowiedział Josh.

~ ♥ ~

Ross dogonił brunetkę, która powstrzymując łzy zasiadła na ławce w parku. Usiadł obok niej, jednak nie odezwał się ani słowem. Siedział patrząc się na brunetkę, bezczynnie. W końcu podjął się i odezwał do dziewczyny.
-Przepraszam – powiedział. Brunetka milczała.
-Na prawdę, przepraszam – powtórzył.
-Wiem, że możesz mieć mi za złe, że nazwałem cię kujonką i stwierdziłem, że nie masz talentu, ale żałuję tego. Na prawdę, przepraszam – mówił. Mówił to z całego serca prawdą, bo dopiero po czynie zrozumiał co zrobił. Było mu przykro.
-Chcę zostać sama.. - powiedziała z ciszonym głosem. Brakowało jej teraz przyjaciółki, która mogłaby ją pocieszyć, przytulić i powiedzieć słowa, które postawiły by ją na nogi.
-Ale, ja cię na serio przepraszam. Wcale nie chciałem tego powiedzieć..
-Nie powtarzaj się, muszę iść – wstała z ławki i ruszyła do domu.
Ross nie miał ochoty gonić dziewczyny. Robiło się coraz chłodniej, dlatego postanowił wrócić do domu.

                                                                              ~ ♥ ~

Laura po niecałych dziesięciu minutach drogi, siedziała już w pokoju. Nie miała kompletnie nic, żadnego laptopa, ani ubrania. Była godzina 22:45, a ona nie mogła się położyć spać. W Londynie zapomniała podpisać pudełka, dlatego teraz zabrała się za rozpakowywanie. Musiała znaleźć piżamę, ubrania, kosmetyki oraz pościelić sobie łóżko. Tylko ono stało na miejscu, ponieważ dziewczyna musiała gdzieś spać, reszta mebli leżała w drugim koncie pokoju. A wszystko inne obok, mebli. Pokój był dwa razy większy niż jej poprzedni pokój, a ona sama się z tego cieszyła. Chciała znaleźć laptopa, co nie było proste. Zasiadła przed stosem pudeł i zaczęła przeglądać. Miała długopis, dlatego teraz każde otwarte pudło podpisywała. Po 5 otwarciach, zlazła wymarzone rzeczy. Piżamę oraz kosmetyki. Rzuciła wszystko na łóżko i zeszła na dół po kołdrę, poduszki oraz „Jaśka”. Do tego wzięła poszewki i ruszyła z powrotem na górę. Wszystko co było potrzebne walało się na łóżku. Postanowiła oblec pościel i pościelić łóżko, co zajęło jej 10 minut. Wzięła piżamę oraz kosmetyki i ruszyła do łazienki. Znajdowała się tam tylko kabina, wanna oraz zlew. WC w oddzielnej łazience. Kosmetyki położyła na umywalce, a ubrania położyła na posadzce. Odkręciła kurek z wodą, z którego zaczęła lecieć ciepła woda. Parę minut później, oddała się odprężającej kąpieli.

Umyła się, ubrała i odświeżona poszła do pokoju. Powtórnie zasiadła przed pudłami, w poszukiwaniu sprzętu. Laptopa, mp4 itd. Potrzebowała rozmowy z Evelyn. Musiała się komuś wygadać, a rozmowa z matką lub siostrą na pewno jej nie pomoże. W czwartym, otworzonym pudełku, znalazła laptopa. Ucieszona wyjęła go i gasząc światło położyła się do łóżka. Włączyła laptopa i skypa. Na jej szczęście, była też sama Evelyn. Szybko nacisnęła „rozmowa video”. Rudowłosa odebrała.
-Hej Laura ! Już myślałam, że ci się coś stało ! Bo od przylotu do LA w ogóle się do mnie nie odezwałaś. Co robisz? - powiedziała Ev.
-Musimy porozmawiać.
-To wiem, ja muszę się ciebie o coś poradzić.. - mówiła czerwonowłosa.
-Mów pierwsza.. chodzi o Ivan'a ? - zapytała.
-Tak, skąd wiedziałaś ?
-Mam swoje źródła, a teraz mów o co chodzi..
-Chodzi o to, że on mi się podoba, ale ja nie wiem jak mu to powiedzieć..
-Pocieszyć cię ? On cię chcę zaprosić na randkę, bo też mu się podobasz – powiedziała.
-Serio ? Matko, ale ja się boję..
-Nie masz czego – uśmiechnęła się.
-Ok, a o co tobie chodzi ?
-Uhhh.. chodzi o to, że dziś byliśmy na kolacji u dawnych znajomych rodziców. No i było fajnie, tylko jeden chłopak się wcale nie odzywał, a na koniec nazwał mnie beztalenciem i kujonem. To ten sławny Ross, a reszta to R5. Potem ja wybiegłam, a on pobiegł za mną. Przeprosił mnie, ale mnie to za bardzo bolało i uciekłam. Nie wiem co mam zrobić..
-Nie przejmuj się nim ! Powinnaś się zająć teraz przeprowadzką, zapoznać z jakąś dziewczyną i zapisać do dobrej szkoły. Chłopców odstaw.
-Dziękuję, co do szkół, to dowiedziałam się, że będę z nim w klasie. Będę chodziła do szkoły muzycznej. Poznałam tam Rydel, to ich siostra i z nią się polubiłyśmy. Może jeszcze się spotkamy na przykład, na zakupach. Nie mam ochoty się wypakowywać. Ten dom jest boski i miasto mega, ale tęsknie za wami – mówiła.
-Będzie lepiej, kiedyś się spotkamy..zobaczysz, ja ci to obiecuję.
Laura usłyszała z dołu brzęk przekręcanych kluczy. To pewnie rodzice i Vanessa.
-Rodzinka wróciła, kochana. Muszę kończyć, pa pa, jutro porozmawiamy – uśmiechnęła się Laura.
-Papatki, śpij słodko.
Dziewczyna wyłączyła laptopa i położyła się spać. Dziś już chciała uniknąć rozmowy z rodzicami. Momentalnie usnęła.

**

Noo i jest w końcu 3 rozdział :P Napisałam go dawno, ale jakoś nie chciało mi się go dodać xD
Jak wam mija wekeend ? Ja mam już ferie, więc rozdziały będą coraz częściej :P byeee :*

wtorek, 5 lutego 2013

2.Nie znając człowieka, nie możesz go ocenić. Wiedz, że możesz się zniszczyć.



(…)

Ross siedział od kilku minut, nie odzywając się ani słowem. Mimo że dziewczyny nie znał, ani nie wiedział jaka jest z charakteru, wcale jej nie lubił. A przecież ona wcale mu nic nie zrobiła i może nawet jest miła i ładna. Spojrzał jeszcze raz na rodziców i zapytał:
-A kiedy przylatują ? I na jak długo ? - miał nadzieję, że na kilka dni, jednak odpowiedź matki go strasznie zmyliła.
-Zostają na zawsze, bo matka jej znalazła tu pracę. Ostatnia przeprowadzka – odpowiedziała.
-Noo, ale czeego jaaa ? - marudził.
-Co ona ci zrobiła ? Nawet jej nie znasz, a ja mogę cię zapewnić, że jest ładna i miła – powiedział Mark, posyłając synowi uśmiech.
-Zresztą nie tylko ty będziesz miał koleżankę, bo starsze towarzystwo też. Państwo Marano mają córkę w wieku Rikera i Rocky'ego – odpowiedziała Stormie.
-Fajnie ! Ja np. już się nie mogę doczekać – cieszyła się Rydel.
-No chociaż jest ktoś, kto patrzy na tą sprawę pozytywnie..
-Umm.. Marano ? -zapytał Ryland.
-Taak, a co ? -zapytała ciekawa Stormie.
-To ta sławna Vanessa i Laura ? A ich ojciec był muzykiem ? - ponownie zadał pytanie.
-Taak, to oni – odpowiedziała Stor.
-Oooo.. nie mogę się doczekać, w końcu będę miała z kim chodzić na zakupy ! - zaśmiała się blondyna.
-A ta tylko o zakupach – westchnął Ell – nie dość, że szafy się nie zamykają, a każde ubranie ma inny kolor, to jeszcze jej mało.
-Spadaj !
-Sama się zbadaj ! - wytknął jej język.
-Ja ni..
-No dobra, będziemy musieli przygotować dobrą kolację powitalną – powiedział Mark, tym samym przerywając młodzieży małe sprzeczki.
-Haha, tato chciałeś powiedzieć: DZIEWCZYNY będą musiały przygotować dobrą kolację powitalną – poprawił go Rocky.
-Niee.. to znaczy tak, ale .. My, wszyscy chłopcy w tej rodzinie mamy zajęcia takie jak, sprzątanie domu, robienie zakupów, a dziewczyny gotowanie. Ponieważ nas jest pięciu, a dziewczyn dwie. I musimy się pośpieszyć, czyli zabieramy się do roboty teraz. Jest 8 rano, a kolacja na 19. Bierzemy pieniądze i na zakupy, a mama z Rydel za ten czas sprzątną, salon – odpowiedział Rocky.
Wszyscy chłopcy z niechęcią wzięli się do przyszykowania na wyjście. Sklep był ponad kilometr, czyli prawie za miastem, ponieważ tutejsze supermarkety nadawały się na Alaskę ! Mięso potrafiło się trafić nie świeże, od którego zachciewa się wymiotować, a słodycze były po napoczynane. Sam widok środka, odstraszał ludzi. Co dopiero zapach. Dlatego cała rodzinka, bez dziewczyn, wybiera się na zakupy do sklepu odległego ponad kilometr. Ellington postanowił wrócić do domu, ponieważ mama prosiła go o pomoc, ojcu w garażu. Pożegnał się z przyjaciółmi i wyszedł.
-Gotowi ? - zapytał Mark. Był gotowy i już od pięciu minut czekał na synów, którzy ciągle nie mogli się wyszykować.

                                                                               ~ ♥ ~

Samochód podjechał pod sam sklep, a z niego wysiedli chłopcy, z Mark'iem na czele. Wszyscy skierowali się pod budynek, rozdzielając się na cztery grupy. Ross i Ryland – napoje, Rocky i Riker – Owoce, słodycze i przyprawy, a sam Mark resztę. Gdy weszli rozdzielili się i zaczęły się zakupy.
Po półtora godzinnym czekaniu, chłopcy wrócili do domu. Rydel oraz Stormie udało się sprzątnąć salon oraz łazienkę. Chłopaki weszli obładowani siatkami, pełnymi zakupów. Wszystko zanieśli do kuchni i po czynności zasiedli na kanapie, aby odpocząć.
-Męczące too – skwitował Riker.
-To nie ty musiałeś nosić po całym sklepie 3 zgrzewki napoi, patrząc jak drugi braciszek niesie jedną – powiedział Ross.
-Ehh.. zawsze tylko marudzicie. Teraz odpocznijcie chwilkę i podzielcie się ponownie na grupy. Każdy posprząta swój pokój oraz z parą jedno wybrane pomieszczenie. Macie wybór pomiędzy : toaletą, pokojem gościnnym oraz naszą sypialnią. Podzielić się na pary a pomieszczenie, które zostanie sprzątnę ja – skwitował Mark, który ponownie załagodził sytuację.
Młodzież ruszyła do swoich pokoi, aby ogarnąć, a dziewczyny poszły do kuchni. Zabrały się za rozpakowywanie zakupionych produktów. Już wcześniej zrobiły listę potraw, które muszą przygotować, teraz tylko je ugotować. Rydel wzięła się za robienie sałatki, a Stormie za przyprawianie soczystego kurczaka.

                                                                               ~ ♥ ~

*Pięć godzin później

Laurę obudził krzyk mamy z samego dołu, domu. Ociężale przerzuciła się na drugi bok, zarzucając na siebie kołdrę. Wcale nie miała ochoty wstawać, zwłaszcza, że to już za chwilkę opuści, na zawsze ten dom, pokój.. z którymi miała tyle wspaniałych wspomnień. Ponowny głos matki, oznajmił przymus wstawania. Wstała z łóżka i podeszła do krzesła, gdzie wczoraj przyszykowała sobie ubrania. Wzięła je i w łazience się przebrała, tym samym doprowadzając swoje włosy do normalnego stanu. Po 20 minutach odświeżona i ubrana zeszła na dół. Przy stole siedziała już Vanessa i jadła przygotowaną jajecznicę. Dziewczyna wzięła talerz i także nałożyła sobie posiłek, siadając przed stołem.
-Smacznego – powiedziała i wzięła się za jedzenie.
-Dzięki i wzajemnie – odpowiedziała Nessa.
-A gdzie mama z tatą ? - zapytała brunetka.
-Pakują resztki rzeczy – odpowiedziała.
-Aha – odpowiedziała.
Po zjedzeniu posiłku Laura poszła do pokoju. Zaczęła zbierać najmniejsze rzeczy i wrzucać je do pudeł. Ostatni raz spojrzała na pokój i z rękami pełnymi toreb wyszła. Zeszła na sam dół i dołączyła rzeczy do walizek oraz pudełek. W tym samym czasie z pokoju wyszli rodzice i Vanessa. Wszyscy stali już spakowani. Samochód, który miał zabrać wszystkie meble oraz walizki i pakunki przyjechał z czasem i zdążyli to wszystko poznosić. Godzinę później rodzina Marano stała na lotnisku, czekając na przylot samolotu. Wszystko poszło sprawnie i Laura słuchając cały lot muzyki , leciała do nieznanego miejsca i domu.
    * 2 godziny później

Samolot bez żadnych przeszkód wylądował na lotnisku LAX w Los Angeles. Margaret zadzwoniła do znajomych, o poinformowaniu że już wylądowali i znajdują się w LA. Pozostało im tylko odebranie mebli i reszty, aby spokojnie mogli udać się na kolację do rodziny Lynch'ów.
Zamówili taksówkę i podjechali pod sam dom. Laura wyszła i jako pierwsza stanęła przed drzwiami domu. Uzyskała kluczę i otworzyła dom. Weszła do środka. Musiała przyznać, że dom strasznie jej się spodobał. Bardziej niż dom w Londynie. Był większy i przestronniejszy. Miał dwie łazienki i osobną toaletę, kuchnię i 4 pokoje. Do tego salon i pokój gościnny. Teraz niczego nie będzie jej brakować, a o łazienkę nie będzie musiała się kłócić, bo są dwie. Samochód z meblami podjechał bardzo szybko. Mężczyznom, którym rodzice płacili za wniesienie mebli, szybko podziękowali i nim się obejrzeli, gotowi jechali na kolację do Lynch'ów.

                                                                         ~ ♥ ~

Państwo Marano stało już naprzeciw drzwi, do domu znajomych. Laura wraz z siostrą stały z tyłu za rodzicami. Laura nie miała ochoty na żadną wizytę, teraz leżała by w pokoju, znając życie z przyjaciółką. Grały by w gry, albo robiły sobie jaja, z chłopców. A teraz musi siedzieć w jakimś domu, gdzie nie zna żadnego z domowników. Drzwi nieznanego domu, otworzyły się, a nich stanęło małżeństwo.
-Margaret ! Josh ! Jak was dobrze widzieć ! - przywitali się.
-Was też Stormie i Mark'u ! - powiedzieli rodzice Laury i Vanessy – to nasze córki, Laura i Vanessa – wskazała na dziewczyny.
-Witajcie ! Jak was ostatnio widziałam, byłyście takie małe.. - mówiła Stormie.
-Podrosłyśmy – odpowiedziała Vanessa.
-Tak, a moje dzieci siedzą w salonie, leniwiąc się i oglądając TV. Tak więc dziewczynki zaprowadzić was do nich ? Zresztą co ja was pytam, chodźcie – Laura chciała się sprzeciwić, jednak to byłoby nie ładne. Cóż miała zrobić ? Krokiem w krok, podążała za nieznaną panią.
-Dzieci, przyprowadziłam, wam nowe koleżanki. Zajmijcie się nimi.
Stormie odeszła, aby zająć się starszymi gośćmi, a Laura wraz z Vanessą, zostały w salonie. Wszystkie oczy były zwrócone na nich, przez co dziewczyny poczuły się nieswojo.

                                                                               ~ ♥ ~

Elo ziomki ! :P
Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam dziś dodać. Zaczęłam od 15 i pisałam do 22:30.. a czego ? Otóż.. w międzyczasie robiłam za psychologa w sprawie przyjaciółki i jej koleżanki :P Pisałam z kilkoma osobami i sama jarałam się promo, o którym za chwilkę mowa xD Tak więc, dla mnie jest to zwariowany dzień. No, dostałam sobie 5 z niemieckiego ( :O ) z dialogu, którego jeszcze wczoraj kompletnie nie potrafiłam :) Dostałam brawa i ucieszona poszłam na resztę xD A jak wam minął dzisiejszy dzień ?

No i druga sprawa. Wiem, że nie jest to opowieść o A&A, ale muszę się podzielić. Parę dni temu, wyszło promo do najnowszego odcinka Austin & Ally – Campers & Complications.
Promo: 

Jak myślicie ??? Pocałują cię ? ☺ Ja chcęęę !! :D
I kilka fotek z tego odcinka :P































 Na dziś to koniec, bo idę spać :P Jutro na 8:00 do sql :/ No nic, trudno.. byeee !!
~Weronika

niedziela, 3 lutego 2013

1.Nawet przeprowadzka nie zniszczy, tak wspaniałej i długiej przyjaźni..


    *Z perspektywy Laury..

Jestem Laura. Laura Marano. Z natury brązowooka brunetka, zwykła przeciętna nastolatka, jednak różniąca się od innych – sławna. Tak jak to wszyscy mi mówią, jestem uzdolniona muzycznie i wokalnie. Kocham tworzyć piosenki a uczucia zawszę wyrażam śpiewając. Miłość do muzyki zawdzięczam mojemu ojcu, który jest.. tzn.. był muzykiem. Już jako dziecko mówiono, że będę uzdolnioną dziewczyną. Tak też się stało. Tyle że nie tylko mi przeznaczono ten talent. Moja siostra, Vanessa jest aktorką. Jednak ze sławy ojca i ciągłej pracy matki wynika to, że mamy brak czasu dla siebie, wszystkich. Ciągle się gdzieś przeprowadzamy i tak jest właśnie teraz. Mieszkam w Londynie, a wyprowadzam się do Los Angeles. Mimo, że jako dziecko chciałam tam zamieszkać, trudno jest mi opuścić Londyn. Poznałam tu wiele wspaniałych osób, a także przeżyłam swoją pierwszą – jak się okazało – nie prawdziwą, miłość. Chłopak był ze mną tylko dla sławy. Jak widać on też chciał się taki poczuć, co na początku mu wyszło, jednak gdy tylko reszta dowiedziała się co zrobił, wszyscy się od niego odkręcili. Każdy w szkolę ma swoją ulubioną przyjaciółkę, lub kolegę. A składa się tak, że mnie ubóstwia wiele osób. Oczywiście są tacy, z którymi drę się od początku pobytu w Londynie. Dla niektórych jestem wzorem do naśladowania. Wcale nie jestem kujonką, mimo że mam dobre oceny. Po prostu, samo jakoś przychodzi. Słucham i zapamiętuję co mówi nauczyciel i tak wychodzi. Nauki nie ma mowy, bo jej nienawidzę. To chyba dlatego jestem dobrą aktorką i szybko przychodzi mi zapamiętanie tekstu. No i właśnie.. jest sławna, a chodzę do szkoły ? Jak to jest ? Otóż.. dyrektor nakazał wszystkim, bez wyjątków, o traktowanie mnie jak innych uczniów. Nie wszystkim to wychodziło, ale dobrze że jest nakaz. Nie znoszę latania za mną o jakiś durny autograf, mimo że kocham swoich fanów. Zero prywatności, a przecież ja też ją powinnam mieć. Nie jestem odmieńcem, tylko normalną nastolatką, która oczekuję od życia, przeżycia miłości, znalezienia przyjaźni na całe życie ! No, ale skończy temat o szkole. Teraz troszkę ponownie o mnie i rodzinie. Mieszkam w Londynie, tak jak powiedziałam i nie długo się wyprowadzam. Dowiedziałam się o tym wczoraj i już jutro wylatuję. Właśnie siedzę z pudłami i walizkami, pakując się. Jest mi strasznie trudno powiedzieć o tym Evelyn – mojej najlepszej przyjaciółce oraz Sharon, Esme i reszcie ekipy, czyli chłopakom ; Ivan oraz Luke. Wiedziałam, że nie mogę tego ukryć, dlatego każdemu wysłałam identycznego sms'a.
„Spotkajmy się przy fontannie, mam wam coś do powiedzenia. Wasza Laura :**”

      * Narrator
Dziewczyna wstała i podeszła do szafy, aby normalnie się ubrać. Wyciągnęła swoją ulubioną koszulę, krótkie spodenki i niebieskie conversy. Włosy rozpuściła i już po chwili ubrana zeszła na dół. W kuchni spotkała matkę wraz z ojcem. Poinformowała ich o wyjściu pożegnalnym z przyjaciółmi oraz o godzinie powrotu do domu. Nie chciała, aby denerwowali się z powodu długiej nie obecności córki. Szybko, bez zbędnych pytań zgodzili się, bo lubili przyjaciół dziewczyny. Laura ucałowała ich w policzki i wybiegła z domu. Pierwsze co zrobiła po wyjściu z domu, było założenie okularów przeciwsłonecznych, ponieważ słońce dawało się we znaki. Na dworze było strasznie upalnie, ponieważ w całym Londynie panował środek lata, oraz wakacje. Nastolatka bardzo kochała wyjścia z przyjaciółmi.. nad rzeczkę, oraz niespodziewane upadki do wody. To jest wymysł chłopców.. tiaaa.. Nie ma to jak ochłoda przyjaciółki w brudnym jeziorze. No, ale musiała przyznać, że sprawiało jej to wielki ubaw. Nim się spostrzegła stała tuż obok fontanny, przed którą mieli się spotkać. Usiadła na skraju pomnika i wyczekiwała przyjścia znajomych. Jako pierwszych zauważyła chłopców.
-Hej ! Co tam? - przywitali się z przyjaciółką.
-Powiem wam przy dziewczynach...
-Czyli teraz – odpowiedział Ivan.
Rzeczywiście po drugiej stronie parku widać było idące dziewczyny. Widząc resztę towarzystwa przyśpieszyły kroku i już po chwili stały przy samej Laurze, która wszystkim kazała usiąść. Wzięła oddech i zaczęła opowiadać.
-Proszę was nie przerywajcie, bo to jest strasznie trudne dla mnie – przytaknęli – Wyjeżdżam..Moja mama znalazła na stałe pracę w Los Angeles. To tam wyjeżdżam i niestety, ale zostaję na zawszę. Trudno mi jest to wam mówić, bo kocham was jak rodzeństwo, ale nie mogę z nimi negocjować. Będziemy rozmawiać na skypie, gg, facebook'u.. Przepraszam – powiedziała ze łzami w oczach. Wcale nie chciała ich zostawiać.
-A co ze szkołą? - zapytała Esme.
-Ehh.. ojciec, także załatwi to co tu. Ale, szkoła teraz jest najmniej istotna – odpowiedziała brunetka.
-Laura.. ja.. ja nie wiem co powiedzieć – Evelyn była już bliska płaczu, tak jak reszta zebranych.
-Nic nie mówcie.. i tak zapomnicie po kilku tygodniach mojej nieobecności..
-Nie mów tak ! Wiesz, że cię kochamy ! Będziemy tęsknić, a w wolnych chwilach się odwiedzać.
-Raczej w solnych dniach , bo to spora odległość – poprawiła.
-Może zamiast opłakiwać twój wyjazd, zróbmy coś, abyś zapamiętała nas dobrze? - zaproponował Luke.
-Hmm.. idziemy do wesołego miasteczka ?
-Skąd u nas wesołe miasteczko.. teraz ?
-Wczoraj przeczytałem, że otwierają dziś wesołe miasteczko. Ma być czynne przez całe lato !
-Ale fajnie.. że tylko ja jutro wyjeżdżam – marudziła Laura.
-Nie martw się, wesołe miasteczko w LA to podstawa !
-Ale to nie to samo, co z wami...
-Oj chodźmy ! - pośpieszyła Evelyn.
Grupka przyjaciół szybkim krokiem doszła do wyznaczonego miejsca. Chłopaki bez zastanowienia podbiegli do budki z lodami i watą cukrową. Dziewczyny spojrzały na nich z politowaniem i po chwili same znajdowały się w kolejce.
-Co kupujecie ? - zapytał Ivan.
-Umm.. co tu można kupić w kolejce na lodami.. wiesz ja kupię sobie cole – zakpiła Esme.
-Oj no weź... długa ta kolejka..- odpowiedział.
-Jak to lody, każdemu jest gorąco, jak panuję środek lata – odpowiedziała Laura.
-Jak zwykle mądra.. - uśmiechnął się Luke.
-Dochodzicie do kasy, więc głowy w drugą stronę – powiedziała Evelyn.
Mimo czekania w kolejce, liczącej ponad 20 osób, w końcu udało im się zakupić wymarzone lody.
Dziewczyny jako maniaczki czekolady, kupiły lody czekoladowe. A chłopacy cytrynowe.
-Jakie dobre.. - powiedział Iv.
-Tak, a gdzie teraz idziemy ?
-Hmm.. idziemy poskakać na trampolinie ? - zaproponował Luke.
-Niee... ja wolę pojeździć na samochodzikach ! - kłócił się Ivan.
-A my z dziewczynami posiedzimy sobie na ławce i popatrzymy na wasze głupie zabawy – odpowiedziała Laura.
-Spoko – chłopcy pobiegli wykupić bilet, na przejażdżkę samochodami, a dziewczyny zasiadły na pobliskiej ławce.

Dzień minął strasznie szybko i nim się spostrzegli Laura musiała się zbierać do domu. W końcu jutro wylatuję. Widać było w oczach dziewczyny pojedyncze łzy. Z dziewczynami żegnała się już od 15 minut i ciągle nie mogła opuścić ich uścisku. Nie było łatwo zostawić przyjaciół, których zna się prawie od pieluchy.
-Muszę iść – szepnęła brunetka.
-Będziemy tęsknić za tobą kochana – powiedziała Ev.
-Ja też, kocham was i nie wyobrażam sobie wypadów, bez moich kochanych przyjaciółek i was chłopcy. Chcę was tam ze sobą .. - mówiła Laura.
-My jesteśmy bardzo chętni. - zaczął Ivan.
-Ale to nie realne – dokończyła Esme.
-Realne, jeszcze się spotkamy !
Brunetka jeszcze żegnała się z przyjaciółmi, gdy dostała sms'a, Wyjęła komórkę i przeczytała : „Wracaj już, bo nie zdążysz się spakować, a twoich ciuchów jest straaaasznie dużo”. No tak.. niecierpliwiący się tata. Jeszcze raz przytuliła każdego z osobna, rzuciła krótkie „pa” i ruszyła w stronę swojego domu. Reszta także poszła do siebie, jednak jedyny Ivan zaczął gonić brunetkę.
-Laura ! Zaczekaj ! - krzyknął.
Zaskoczona dziewczyna, zatrzymała się i odkręciła przodem w stronę zdyszanego chłopaka.
-Ummm.. co? - zapytała zdziwiona.
-Wiem, że wyjeżdżasz, a że ty znasz się najbardziej z Evelyn muszę się o coś ciebie poradzić – mówił.
-Mów o co chodzi – powiedziała.
-Chodzi o to, że ...eee..podoba mi się Evelyn, jednak boję się jej o tym powiedzieć. Co mam zrobić ?
-Na pewno nie możesz czekać bezczynnie. Powinieneś być szczery i o wszystkim jej powiedzieć, bo może być za późno, gdy ona znajdzie sobie innego.
-Tyle, że ja się boję, że mnie odrzuci – zasmucił się.
-Na pewno nie ! Zapytaj ! - powiedziała.
-Dziękuję, jesteś wielka Laura, idę cześć. Pamiętaj wszyscy będziemy tęsknić – ucałował dziewczynę w policzek i odbiegł.
Po nie całych minutach Laura stała przed drzwiami swojego domu. Nacisnęła na klamkę i zdejmując trampki poszła do salonu.
-Jestem !
-No nareszcie ! Ile można się żegnać ? Szybko się pakuj, bo nie zdążysz ! - powiedział lekko zdenerwowany, ojciec brunetki.
-Już, już idę, a co z meblami ? - zapytała.
-Wszystko poleci oddzielnym samolotem. I ciuchy i meble – odpowiedziała matka dziewczyny.
-Ughh.. ok... Ja nie chcę się wyprowadzać.. - usiadła obok rodziców.
-My wiemy, że nie jest ci łatwo zostawić tu przyjaciół, ale zrozum, że to dla dobra twojego i Vanessy – odpowiedziała Margaret (matka).
-Ehh.. wszystko jest dla naszego dobra, tyle że my was mało co na oczy widzimy. Powiesz mi kiedy razem zjedliśmy obiad , a nie oddzielnie ? A właśnie, gdzie jest Ness? - zapytała.
-Teraz będziemy próbowali, więcej czasu z wami przebywać. A Nessa jest u siebie w pokoju, kończy się pakować – odpowiedział Josh (ojciec).
-Dobra to i ja idę – pobiegła na górę, do swojego pokoju. Na łóżku stały puste pudła, do których miała składać wszystkie ubrania oraz rzeczy. Od razu zasiadła przed szufladą i zaczęła się pakować.
                                                                    ~ ♥ ~
W czasie, gdy Laura się pakowała, cała rodzina Lynch'ów jadła śniadanie, przygotowane przez Stormie – matkę rodzeństwa. Zrobiła ukochane przez wszystkich – tosty.
-Jak wam smakuję ? - zapytała.
-Pyszne, mamo jak ty to robisz? - zapytał Ross
-Mamie sposoby – zaśmiała się – A.. Ross, będziesz mieć nową koleżankę.
-Co ? - zakrztusił się.
-Tak, nasi dawni znajomi się tu przyprowadzają z Londynu, a że ich jedna córka jest w twoim wieku, będziecie zapewne razem chodzić do klasy. No i przydałoby się, jakbyś jej pokazał miasto. – odpowiedział Mark.
(…)

                                                                  ~ ♥ ~

Heeej ;D
Jak widać, dziś dodaję. Moja mama jest kochana i zlitowała się nad moim losem pozwalając mi na laptopa. Ohh.. co ja bym bez niego zrobiła :)
Jak rozdział ? To takie wprowadzenie xD
Jestem ciekawa, czy wypali ta opowieść.. no, ale zobaczy się.
Proszę was o komenty i opinię. Jeśli chcecie poczytać coś o bohaterach, to zapraszam na zakładkę o bohaterach ;D
I piosenka dla was :

-Weronika :**


Hej !

Kochane moje dziewczynki to znowu ja ! Jeśli będziecie ze mną wytrzymywać to się cieszę xD
Będzie to opowieść o R5 i Laurze :D Nie mam zamiaru pisać tylko i wyłącznie o Laurze i Ross'ie, ale i o reszcie. Zresztą zobaczycie xD
Jeszcze może dziś, albo jutro pojawi się pierwszy rozdział, który właśnie piszę ;)
Ode mnie tyle :*