sobota, 6 kwietnia 2013

11."O patrz Romeo idzie"



(...)

Po miło spędzonej chwili z rodzicami, Laura i Vanessa położyły się do łóżek. Obydwie usnęły momentalnie.



~♥~



Laura nastawiła dzwonek na 6 rano. Dziś poniedziałek i trzeba iść znowu do szkoły. Wstała i biorąc ubrania, uśmiechnięta podreptała do łazienki. Odkręciła kurek z wodą, aby się wykąpać.

Po 30 minutach, odświeżona i wysuszona wyszła z pomieszczenia. Była ubrana w krótkie spodenki i koszulę. Otwierając drzwi poczuła miłą woń smażonych naleśników. Czyżby rodzice byli w domu?

Zeszła na dół i weszła do kuchni. Nie myliła się, w kuchni siedział tata i mama, która smażyła jedzenie.

-Co wy robicie? Nie jesteście w pracy? - zapytała.

-Nie, razem z ojcem wczoraj rozmawialiśmy i oddaliśmy naszą zmianę innym pracownikom. Od dziś będziemy pracować tylko na jedną zmianę. Dziś mamy wolne, chcemy pojechać z tobą po Evelyn. Rozmawiałam z tatą wczoraj bardzo długo i dotarło do nas, że strasznie was zaniedbywaliśmy, a potem za każdym razem gdy nam robiłaś wyrzuty, zastanawialiśmy się dlaczego. Bardzo tego żałujemy i chcemy Was z całego serca przeprosić. Jesteście ważniejsze niż jakaś głupia praca – wyjaśniła Ellen.

-Aww, bardzo wam dziękuję. Zdajecie sobie sprawę z tego, że ja ciągle będę miała do was uraz i nie zawszę wam będę mogła zaufać? - zapytała Laura.

-Zdajemy, dlatego będziemy próbować odbudować wasze zaufanie. A teraz siadaj i jedz, bo się spóźnisz do szkoły.

Laura uczyniła jak kazała matka i zaczęła jeść pyszne naleśniki. Już dawno nie jadła nic, oprócz płatek z mlekiem. Po kilku minutach skończyła jeść i poszła na górę po torbę. Spakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy, czyli telefon, portmonetkę, mp4 i książki. Po raz kolejny poszła do kuchni.

Pożegnała się z rodzicami i ruszyła na przystanek. Droga jak zawszę zajęła jej 5 minut i już o 7.20 była na przystanku. Autobus szkolny był o 7.35. (Jezuuu, sorki, że tak motam, ale potem wszystko wytłumaczę – od aut.) Zauważyła, że z drugiej strony stoi Raini. Podeszła do niej.

-Buuu ! - zaśmiała się.

-Hej Laura – odpowiedziała.

-Co tak wcześnie?

-O to samo, mogę zapytać ciebie. Zazwyczaj się spóźniasz – zaśmiała się. - O patrz Romeo idzie – wskazała na idącego Ross'a.

-Jakiego Romeo? Raini ty coś brałaś? - zaśmiała się.

-Coo? Jaa?

-Widzę, że dziś Ci humorek dopisuję. Cieszę się, mi tak samo . Mam ochotę zrobić coś głupiego, do tego muszę ci coś powiedzieć. Coś, co cię straaaaaaasznie ucieszy – odpowiedziała Laura.

-Heej dziewczyny – dołączył się Ross. 
-Heej - odpowiedziały. 


Laura spoglądała na Ross'a i po chwili wybuchła śmiechem. Ross i Raini patrzyli na nią, nie wiedząc o co chodzi.

-Emm.. Laura? Dobrze się czujesz? - zapytał Ross.

-Taaaaaaak ! Romeo ! - odpowiedziała, ciągle się śmiejąc.

-Romeo ? Coo? - zapytał zdziwiony Ross.

-Taaa, jak szedłeś, Raini powiedziała „O patrz Romeo idzie”. Jezuuu.. ja jestem porąbana, muszę się leczyć – śmiała się.

Cała trójka wybuchła śmiechem. Laura czuła się przy Ross'ie i Raini jak przy przyjaciołach z Londynu. Dziś miała jeden z lepszych dni. Przyjeżdża jej przyjaciółka, rodzice zaczynają zwracać na nią uwagę. Wszystko zaczęło się układać.

-Jezuu.. kocham twoje poczucie humoru Laura – powiedziała Raini.

-Hahaha, ja twoje też. Emm.. nie wiem czy zauważyliście, ale jest już autobus – wskazała na pojazd.

-Oo, chodźmy .

Grupka przyjaciół udała się do autobusu i zajęli miejsca. Laura usiadła z Raini, a Ross dosiadł się do Caluma, który w ostatniej chwili dobiegł do autobusu.

-Laura, miałaś mi coś powiedzieć. Coś ważnego – zaczęła Raini.

-A tak. Są dwie ważne wiadomości, ale jedna dotyczy też ciebie , a druga tylko mnie. Więc..

-Więc.. nie przeciągaj i opowiadaj – przerwała jej.

-Więc mi nie przerywaj – wytknęła jej język. - Chodzi o to, że moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu, o tym wiesz, a dziś oznajmili mi, że będą mniej czasu spędzać w pracy, a więcej z nami. Mam nadzieję , że dotrzymają słowa.

-Cieszę się razem z Tobą - uśmiechnęła się. Laura odwzajemniła uśmiech – A jaka jest druga sprawa?

-Druga sprawa jest taka, że Evelyn przyjeżdża.

-Coooo ?! Jak !? Na jak długo ?! Kiedy ?! Po co ?!

-Raini, spokojnie. Oddychaj.

-No mów !

-Przyjeżdża na stałe.. chyba. Jej babcia umarła, a pamiętasz, że ona nie ma rodziców. Jej babcia umarła, a ona nie jest jeszcze pełnoletnia , a ja nie chciałam aby trafiła do domu dziecka, więc porozmawiałam z rodzicami i zgodzili się, aby zamieszkała u nas. Dziś o 16 ma samolot do Los Angeles (sorki Wika, że zmieniłam godzinę, ale musiałam, bo jak by miała samolot o 22, to w LA by była po 12 w nocy >__< - od aut.), czyli że gdzieś około 22 może być w Los Angeles. Razem z rodzicami jedziemy po nią na lotnisko.

-Evelyn przyjeżdża do LA ?! AAA !!! Cieszę się !!! Mogę z wami po nią pojechać?

-Oczywiście, że możesz ! Ev na pewno się ucieszy, a ja już się nie mogę doczekać.

Przyjaciółki jeszcze chwilkę porozmawiały o Evelyn i jej przeprowadzce, gdy autobus zajechał pod szkołę. Za 10 minut miał być dzwonek. Laura rozdzieliła się z przyjaciółmi i udała się do swojej szafki, obok której stała Becky.

-Czy możesz się przesunąć? - Laura zdziwiła się, że potrafiła powiedzieć do Becky, bez próby ucieczki. Nie bała się do niej odezwać.

-Nie mogę. Jak widzisz rozmawiam teraz – syknęła.

-Co mnie obchodzi, że teraz rozmawiasz? Ja Cię proszę, abyś się przesunęła, bo tarasujesz mi przejście do szafki, a za 10 minut zaczynają się lekcję.

-Trudno, jak poczekasz 5 minut nic się nie stanie.

-Jak widać się stanie. Przesuniesz się?

-Słuchaj mądralo, to że jesteś tu nowa, nie znaczy że musimy Ci tu wszyscy usługiwać.

-Bla bla bla, skończyłaś? Mam dziś świetny humor i nie chcesz go popsuć. Więc proszę Cię, ale skończ. Idź do ekipy malowanych lalek, które wraz z tobą nie mają mózgu i tam się mądrz. Jakoś ja nie mam ochoty słuchać Ciebie.

-Przestań ! Myślisz, że tobie wszystko wolno ?!

-Nie, bo nie jestem tobą. Daruj sobie komentarze. Przesuń się, wezmę książki i zniknę Ci z oczu – odpowiedziała Laura.

W okół dziewczyn zaczęło robić się widowisko. Nikt jeszcze nie postawił się czarnowłosej, a Laura mówiła wszystko bez zająknięcia.

-Jesteś nie wychowana ! Ja mogę robić co chcę i stać gdzie chcę ! A ty masz wystarczająco czasu, aby wziąć jeszcze te książki ! Rodzice Cię nie nauczyli, że starszym się nie pyskuję ?! A no tak.. zapomniałam, że twoi rodzice mają Cię w dupie – powiedziała.

-Skąd wiesz cokolwiek o moich rodzicach ?! Nie znasz ich, ani mnie, więc nie oceniaj.

-Wiem o twoich rodzicach wystarczająco dużo, aby powiedzieć Ci, że nie mają dla ciebie czasu, bo wolą pracę. Widać, po tobie, że nigdy się tobą nie interesowali. Chodzisz w niemodnych ciuchach, kłócisz się a nie masz racji.

Do oczu Laury zaczęły napływać słone łzy. Nie lubiła mówić o jej ubraniach, czy rodzicach. Widać było, że Becky trafiła w jej najsłabszy punkt.

-Nie wtrącaj się w moje życie prywatne. Co do ubioru, nie muszę wyglądać jak ty i rządzić każdym, bo nie jestem chamska – odpowiedziała , z ciszonym głosem. Wepchnęła się pomiędzy świtę Becky i doszła do szafki. Wyciągnęła książki i szybko pobiegła pod klasę.

-Laura ! Zaczekaj ! - krzyknęła Raini, która widziała całe zdarzenie. Podbiegła do Laury.

-Co chcesz? Ośmieszyła mnie przed całą szkołą – powiedziała.

-Przejmujesz się tym, co ona powiedziała? To „Primadonna” i nikt jej nie wierzy. Boją się jej, ale nie są tacy głupi, aby wytykać każdą osobę, którą ona poniży, palcami.

-Ehh.. może nie potrzebnie się przejmuję. Wiesz, nie dam jej satysfakcji, ona mi nie popsuję mojego wspaniałego humoru.

-Właśnie, a teraz chodźmy na lekcję, bo idzie już nauczycielka.



    * po lekcjach, w domu Marano *



Laura po odrobieniu lekcji, zaczęła szykować pokój dla przyjaciółki. Na górze jest łazienka, pokój Laury i pokój Vanessy, oraz jeden pokój wolny, który będzie przekazany Evelyn. Wzięła wolną pościel i oblekła nią , łóżko przyjaciółki. Cieszyła się niezmiernie na przyjazd Ev. Od jej wyjazdu z Londynu minęły 3 miesiące, a przez ten czas nie wiedziała co się u nich dzieję. Przyszykowanie pokoju zajęło jej 20 minut, a potem zasiadła przed telewizorem i zaczęła oglądać jakiś nudny film, odliczając czas. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy zasnęła.



    * w domu Lynch'ów *

Ryland uczył się gry na gitarze przez całą noc. W końcu udało mu się załapać i już powoli udawało mu się grać piosenki. Rodzeństwo odetchnęło wtedy z ulgą, a sam Ryland mógł wreszcie odpocząć.

-Świetnie, że potrafisz już grać . Gratulację . Widzisz? Wszystkiego da się nauczyć – zaśmiał się Ross.

-Taak, widzę. A teraz mogę się już zacząć uczyć do szkoły?

-Jasne, już nie przeszkadzam – powiedział i wyszedł z pokoju, brata. Ross nie miał nic ciekawego do roboty, więc postanowił pograć trochę na gitarze.


***

Hej :) 
Wiem, że rozdział beznadziejny, ale na początku miałam wenę, a potem uciekła, a w końcu trzeba coś dodać, bo nie ma nic od tygodnia..
Nie ma nic w nim ciekawego, oprócz tej kłótni, ale jakoś nie miałam pomysłów :PP W następnym rozdziale pojawi się już Evelyn. 
nie wiem co jeszcze pisać.. ostatnio jak ja piszę rozdziały, są one takie dziwne i nie opisane itd. .. no nic, może się jeszcze poprawi xDD
PS. Sorki za jakiekolwiek błędy, ale już mi się nie chciało ponownie czytać rozdziału i ich poprawiać XD

Pozdrawiamy
~`Weronika i Wiktoria :)  

10 komentarzy:

  1. EXSTRA kiedy next? Czekałam ddddddddłłłłłłłuuuuuuggggggggoooooooooo na rozdział i wreszczie jest

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, kiedy next? Czekam i czekam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero co Weronika dodała ten rozdział, a już się o następny pytacie XD

      Usuń
  3. Świetny rozdział.Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział i nie jest nudny ani troche czasem mi się cośnie podoba ale nie chce tego mówić żeby cię np nie urazić
    zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja chcę szczere opinie, nie lubię jak ludzi kłamią.
      Więc powiedz co ci się nie podoba, ja będę się starała to zmienić ;)

      Usuń
  5. Super rozdział i nie jest nudny :) Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu ile można czekać? Czemu takie krótkie? :( mnie się podoba i chce następny dawać :D

    OdpowiedzUsuń