Hej kochani ;/
Dawno się nie odzywałam, prawda? Wiem, zawodzę was ;c Ale nie miałam czasu w wakacje, a w rok szkolny jeszcze gorzej. Chyba wiecie do czego zmierzam.. tak, zamykamy bloga. Kończymy jego działalność.
Przepraszam, ale nie mam czasu na pisanie, tym bardziej, że jestem już w Gimnazjum, a nauki jest o wiele więcej niż w Podstawówce ;/ Zresztą, tu nie chodzi tylko o czas, jednak o chęci. Nie mam ich. Już nie shippuję Raury tak bardzo jak wcześniej, bo wiem, że z tego nic nie będzie, choć ciągle mam nadzieję. Dziwne mi już o nich pisać razem.. co innego, pisać opowiadanie o A&A, bo to tylko serial, a R5 i Laura, są realnymi stworzeniami XD I nie mam pomysłów, i to wszystko wychodzi takie nudne.. Opowiadanie jest nudne i nie oszukujmy się - prowadzenie go dalej, byłoby bez sensu, bo wychodziło by nam coraz gorzej, wiedząc, że nie mamy chęci i pomysłów. My same męczyłybyśmy się bardzo.
Być może, kiedyś powrócimy do tego bloga, kiedy nasze weny powrócą, ale teraz decyzją jest "zamknięcie bloga". Przepraszamy Was bardzo, kochamy każdego czytelnika i kochaliśmy pisać to opowiadanie, ale wiemy, że jest to bez sensu. Istnieje wiele blogów o takiej samej tematyce, więc możecie się na nie przerzucić :P
Nawet nie wiecie jak trudno mi z wami się rozstać...
Przepraszam :*
~ Weronika
Witajcie Robaczki.
Wiem, ze zawiodłam ;c Nie chciałam by tak wyszło. Lecz gdy napisałam rozdział 25, coś mnie zatrzymało, bo nie wiem jak to inaczej ująć. Czułam blokadę i nie mogłam napisać nawet jednego zdania. Po prostu blog wydaje się nudny, nie miałam pomysłów, by dalej pisać. Może i dlatego, że się oduczyłam pisać opowiadania gdzie prawie nic dramatycznego się nie dzieje. Może czas mnie tak nie goni, jak ta nauka i szkoła :c Tak jak napisała Weronika- może wrócimy do tego bloga. Szkoda mi go zamykać. Naprawdę czuję wielki ból z tego powodu. Wiem, ze to tylko blog, lecz byłam przywiązana do niego. A zwłaszcza do czytelników. Miło było czytać te niesamowicie motywujące komentarze, jednak wszystko, co dobre szybko się kończy.
Myślałam, że to będzie mój pierwszy blog, który napiszę do końca, jednak tak się nie stało i chyba się nie stanie. Wiem, że miałam pomagać Weronice, a prawie zawsze ją obciążałam i moja pomoc, była .. marna. W pewnym sensie czuję się winna za zamknięcie tego bloga :c Nie chciałam, aby tak wyszło.
Mimo wszystko miło było dla Was pisać. To była wręcz przyjemność, a nie jakieś obciążenie. Były dni, kiedy pisanie mi nie wychodziło,a rozdział powinien już być dodany, jednak pojawił się kilka dni później, a wy mnie za to nie zabiłyście/ zabiliście.
Kocham Was jako rodzeństwo i jako czytelników. Naprawdę dziękuję za tę motywację, za wszystko co dokonaliście. Bo tak naprawdę dzięki komentatorom i Weronice napisałam kilka innych blogów. Bo wy mnie w ten świat pisania wciągnęliście.
Nie chcę się zbytnio rozpisywać, więc jeszcze raz dziękuję i przepraszam. Kocham Was <333 No to bywajcie :*
sobota, 7 września 2013
czwartek, 15 sierpnia 2013
25.- Życie jest piękne, zaskakuje jak niespodzianka, tylko rani.. tak bardzo rani...
25.- Życie jest piękne, zaskakuje jak niespodzianka, tylko rani.. tak bardzo rani...
Samochód przewrócił się i toczył z górki jak zwykła metalowa puszka. Auto obijało się o drzewa i ostre kamienie tworząc zniekształcenia w pojeździe. Nagle wszystko się zatrzymało..
Woda zaczęła dostawać się do auta, a ono zaś z każdą sekundą szło na dno. Niczego nieświadomi nastolatkowie zaczęli się śmiać. Nie wiedzieli, że za chwilę mogą zginąć. Samochód już od kilku sekund zanurzył się z wodzie. W pewnej chwili zabrakło powietrza, a wszystkie myśli znikły zostawiając czarną otchłań w głowach nastolatków.
Historia Ivana i Luke'a skończyła się na zawsze...
~*~
Ten czyn zranił Evelyn jak nigdy wcześniej. Już ma ją całować, a zjawia się jakaś Kelly, która oznajmia, że nie wróci już do L.A., a Ell rozpłakał się jak małe dziecko. Czyli jednak zależy mu na niej, a nie na Evelyn? To po co chciał ją całować? Zrezygnowana uciekła z miejsca zdarzenia. Miała dość stania tam i patrzenia jak jej ukochany płacze, a ta podła czarownica się pewnie w myślach śmieje.
Wbiegła do domu i zjechała po drzwiach na podłogę. Zakryła się dłońmi i jeszcze bardziej zaniosła się płaczem. Jednak miłość jest smutna, nie zawsze, ale jest.
Nagle telefon w kieszeni Evelyn wydał z siebie krótką melodyjkę. Dziewczyna wyciągnęła urządzenie i przyłożyła je do ucha. Był to telefon od rodziców jej byłego chłopaka -Ivan'a. Jeden komunikat, a życie nastolatki runęło jak domek z klocków lego. Dziewczyna zaniosła się płaczem,a ostatnie słowa wypowiedziane przez zachrypnięty głos Pana Lauren roznosiły się jak echo po jej głowie. Nie mogła pojąć, dlaczego Bóg odbiera jej ludzi, których tak bardzo kocha. Pierw babcia, potem rak Rydel, a na końcu śmierć Ivan'a i Luke'a.
Ten wielki cios sprawił, że serce delikatnej Evelyn rozsypało się na malutkie kawałeczki. Czuła jakby jechała ciemną mroczną uliczką, nie mając nic, ani nikogo. To pędziło tak szybko, jakby nie miało hamulca. Bała się, że za chwilę stanie się z jej życiem tak jak z życiem swojego byłego chłopaka
Jednak tu nie samochód pędził tylko życie..
Takie jednak było jej życie .W pewnej chwili doszła do niej myśl samobójcza. Jednak odtrąciła tę propozycje i odeszła w świat melancholii. Przypominała sobie wszystko od początku. Jej pierwszy pocałunek, jej pierwsza prawdziwa miłość, wszystko co związane z Ivanem. Nie mogła o nim zapomnieć, był częścią jej serca, które zabrał odchodząc w świat blisko Boga. Chciała być blisko swojego ukochanego jednak nie miała zbytnio odwag, by dołączyć do życia swoich najbliższych. Nie chciała robić przykrości Laurze i Ellingtonowi, wiedziała, że jest dla nich ważna i pewnie dla reszty Lynchów tak samo.
Przypomniał się jej pierwszy bal. To jak zatańczyła z Ivan'em, a następne pół imprezy spędziła z Laurą w stoliku. Wtedy jej przyjaciółka przechodziła załamanie z powodu straconego chłopaka. Evelyn postanowiła stanąć na wysokości zadania i zrezygnowała z zabawy, by pocieszać Laurę. Dziewczyna zgodziła się na tę imprezę tylko dlatego, że to bal pożegnalny. Pamięta, że na tą okazję babcia specjalnie kupiła jej sukienkę, której sama poprawiła wykończenia, by były w stylu ukochanej wnuczki. Pamięta jak jej babunia czesała jej włosy i układała w piękną fryzurę. Wszystko jednak pozostaje niezapisanymi wspomnieniami, które lada chwila można zapomnieć, a szkoda by było tak piękne chwile wyrzucić w zapomnienie.
W pewnej chwili z transu wyrwał ją znajomy, kobiecy głos.
-Evelyn, wszystko w porządku? -zapytała troskliwie Ellen.
-Ivan i Luke zginęli w wypadku samochodowym. Wracali z imprezy i prawdopodobniej byli pod wpływem alkoholu i narkotyków. -powiedziała na jednym tchu. Zaraz potem wybuchła niepohamowanym płaczem. Była załamana.
Kobieta nic nie mówiła tylko przytuliła nastolatkę i pogłaskała ją po głowie, jak swoje córki, gdy są smutne. Evelyn znów poczuła się jak za czasów żywota babci. Staruszka robiła tak samo. Z oczu czerwonowłosej znów polało się kilka gorzkich łez. Mimo, że spotkało ją w życiu tyle nieszczęścia to ona i tak ma w sobie na tyle siły, by żyć dalej. Bóg zabiera jej ukochane osoby, jednak obdarzył dziewczynę wielką wytrwałością. W pewnej chwili do pokoju weszła nic nieświadoma Laura. Miała bardzo zmartwioną minę gdy zobaczyła, że twarz przyjaciółki i oczy są koloru takiego jak jej włosy, a policzki i powieki są całe more od łez.
Ellen wiedziała, że czerwonowłosa nie ma siły, by powiedzieć, jaka tragedia się stała, więc wyręczyła nastolatkę. Opowiedziała co się stało, a Laura patrzyła się w nią z niedowierzaniem. W jej głowie także nie mieściło się to, co stało się w Londynie. Oczy brunetki napełniły się łzami, które po chwili zaczęły spływać po policzkach i szyi dziewczyny. Ukuło ją i zraniło w serce, jak róża, która kaleczy rękę swoimi ostrymi kolcami. Życie można porównać do tego kwiatu, ponieważ, róża jest piękna jednak rani, tak samo jest z życiem. Jest piękne, zaskakuje jak niespodzianka, tylko rani.. tak bardzo rani...
Wtuliła się w przyjaciółkę i mamę, zatapiając swe smutki w łzach.
Razem wpadły w ramiona Morfeusza.
~*~
*PIIIP, PIIIIIIP, PIIP* Dźwięk odbijał się jak echo po sali, w której pół przytomna kobieta walczyła o życie. Aparatura jednak pozwoliła dwudziestolatce żyć.
Nagle dziewczyna otworzyła oczy i próbowała ruszyć ręką. Udało jej się, jednak zwróciła uwagę wszystkich na sali. Tego akurat nie chciała.
Od razu lekarze wypędzili z sali jej rodzinę, zajmując się nią. Głupie pytania lekarzy oraz badania, które przeprowadzali, były naprawdę męczące i nudne.
Chwilę później w jej sali zamiast doktorów znalazła się jej rodzina. Nie zadawali pytań tylko patrzyli na Rydel jak w obrazek.
Jedak leki, które wykupił Riker, pomogły. Nie mogli się nacieszyć tym, że ich ukochana Delly żyje i będzie żyć. Po 5 minutach, rodzina została wypędzona z sali, ponieważ wycieńczona chorobą dziewczyną musiała odpocząć.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
* * * * * * * * * * * * * *
HEJ! PRZEPRASZAM! Wiem, że odwiesiłam bloga i tak długo nie pisałam, ale nie miałam o czym. Nie miałam pomysłów i czasu. Rozdział jest krótki i zbytnio się tutaj nie dziej, być może jest też dużo błędów. Nie mam też za bardzo czasu, a napisałabym więcej i przeczytałabym swoje wypociny, by poprawić wpadki. Bardzo przepraszam, wybaczcie. Jednak dobra wiadomość jest taka, że do września postaram się doprowadzić opowiadanie do 30 rozdziałów. Na tyle dobrze...
Widzieliście chyba, że założyłam następnego bloga? Jest to dramato-kryminał, więc jak ktoś chce to niech czyta [KLIK]
Jeżeli pod tym postem nie zobaczę 10 komentarzy to 26 rozdział zobaczycie we wrześniu. xDD Pod rozdziałem 2 na moim blogu ma być 5 komów, bo inaczej czeka was to co tutaj xDDD
Oceniajcie rozdział, a teraz idę się wyspać. Paa
Samochód przewrócił się i toczył z górki jak zwykła metalowa puszka. Auto obijało się o drzewa i ostre kamienie tworząc zniekształcenia w pojeździe. Nagle wszystko się zatrzymało..
Woda zaczęła dostawać się do auta, a ono zaś z każdą sekundą szło na dno. Niczego nieświadomi nastolatkowie zaczęli się śmiać. Nie wiedzieli, że za chwilę mogą zginąć. Samochód już od kilku sekund zanurzył się z wodzie. W pewnej chwili zabrakło powietrza, a wszystkie myśli znikły zostawiając czarną otchłań w głowach nastolatków.
Historia Ivana i Luke'a skończyła się na zawsze...
~*~
Ten czyn zranił Evelyn jak nigdy wcześniej. Już ma ją całować, a zjawia się jakaś Kelly, która oznajmia, że nie wróci już do L.A., a Ell rozpłakał się jak małe dziecko. Czyli jednak zależy mu na niej, a nie na Evelyn? To po co chciał ją całować? Zrezygnowana uciekła z miejsca zdarzenia. Miała dość stania tam i patrzenia jak jej ukochany płacze, a ta podła czarownica się pewnie w myślach śmieje.
Wbiegła do domu i zjechała po drzwiach na podłogę. Zakryła się dłońmi i jeszcze bardziej zaniosła się płaczem. Jednak miłość jest smutna, nie zawsze, ale jest.
Nagle telefon w kieszeni Evelyn wydał z siebie krótką melodyjkę. Dziewczyna wyciągnęła urządzenie i przyłożyła je do ucha. Był to telefon od rodziców jej byłego chłopaka -Ivan'a. Jeden komunikat, a życie nastolatki runęło jak domek z klocków lego. Dziewczyna zaniosła się płaczem,a ostatnie słowa wypowiedziane przez zachrypnięty głos Pana Lauren roznosiły się jak echo po jej głowie. Nie mogła pojąć, dlaczego Bóg odbiera jej ludzi, których tak bardzo kocha. Pierw babcia, potem rak Rydel, a na końcu śmierć Ivan'a i Luke'a.
Ten wielki cios sprawił, że serce delikatnej Evelyn rozsypało się na malutkie kawałeczki. Czuła jakby jechała ciemną mroczną uliczką, nie mając nic, ani nikogo. To pędziło tak szybko, jakby nie miało hamulca. Bała się, że za chwilę stanie się z jej życiem tak jak z życiem swojego byłego chłopaka
Jednak tu nie samochód pędził tylko życie..
Takie jednak było jej życie .W pewnej chwili doszła do niej myśl samobójcza. Jednak odtrąciła tę propozycje i odeszła w świat melancholii. Przypominała sobie wszystko od początku. Jej pierwszy pocałunek, jej pierwsza prawdziwa miłość, wszystko co związane z Ivanem. Nie mogła o nim zapomnieć, był częścią jej serca, które zabrał odchodząc w świat blisko Boga. Chciała być blisko swojego ukochanego jednak nie miała zbytnio odwag, by dołączyć do życia swoich najbliższych. Nie chciała robić przykrości Laurze i Ellingtonowi, wiedziała, że jest dla nich ważna i pewnie dla reszty Lynchów tak samo.
Przypomniał się jej pierwszy bal. To jak zatańczyła z Ivan'em, a następne pół imprezy spędziła z Laurą w stoliku. Wtedy jej przyjaciółka przechodziła załamanie z powodu straconego chłopaka. Evelyn postanowiła stanąć na wysokości zadania i zrezygnowała z zabawy, by pocieszać Laurę. Dziewczyna zgodziła się na tę imprezę tylko dlatego, że to bal pożegnalny. Pamięta, że na tą okazję babcia specjalnie kupiła jej sukienkę, której sama poprawiła wykończenia, by były w stylu ukochanej wnuczki. Pamięta jak jej babunia czesała jej włosy i układała w piękną fryzurę. Wszystko jednak pozostaje niezapisanymi wspomnieniami, które lada chwila można zapomnieć, a szkoda by było tak piękne chwile wyrzucić w zapomnienie.
W pewnej chwili z transu wyrwał ją znajomy, kobiecy głos.
-Evelyn, wszystko w porządku? -zapytała troskliwie Ellen.
-Ivan i Luke zginęli w wypadku samochodowym. Wracali z imprezy i prawdopodobniej byli pod wpływem alkoholu i narkotyków. -powiedziała na jednym tchu. Zaraz potem wybuchła niepohamowanym płaczem. Była załamana.
Kobieta nic nie mówiła tylko przytuliła nastolatkę i pogłaskała ją po głowie, jak swoje córki, gdy są smutne. Evelyn znów poczuła się jak za czasów żywota babci. Staruszka robiła tak samo. Z oczu czerwonowłosej znów polało się kilka gorzkich łez. Mimo, że spotkało ją w życiu tyle nieszczęścia to ona i tak ma w sobie na tyle siły, by żyć dalej. Bóg zabiera jej ukochane osoby, jednak obdarzył dziewczynę wielką wytrwałością. W pewnej chwili do pokoju weszła nic nieświadoma Laura. Miała bardzo zmartwioną minę gdy zobaczyła, że twarz przyjaciółki i oczy są koloru takiego jak jej włosy, a policzki i powieki są całe more od łez.
Ellen wiedziała, że czerwonowłosa nie ma siły, by powiedzieć, jaka tragedia się stała, więc wyręczyła nastolatkę. Opowiedziała co się stało, a Laura patrzyła się w nią z niedowierzaniem. W jej głowie także nie mieściło się to, co stało się w Londynie. Oczy brunetki napełniły się łzami, które po chwili zaczęły spływać po policzkach i szyi dziewczyny. Ukuło ją i zraniło w serce, jak róża, która kaleczy rękę swoimi ostrymi kolcami. Życie można porównać do tego kwiatu, ponieważ, róża jest piękna jednak rani, tak samo jest z życiem. Jest piękne, zaskakuje jak niespodzianka, tylko rani.. tak bardzo rani...
Wtuliła się w przyjaciółkę i mamę, zatapiając swe smutki w łzach.
Razem wpadły w ramiona Morfeusza.
~*~
*PIIIP, PIIIIIIP, PIIP* Dźwięk odbijał się jak echo po sali, w której pół przytomna kobieta walczyła o życie. Aparatura jednak pozwoliła dwudziestolatce żyć.
Nagle dziewczyna otworzyła oczy i próbowała ruszyć ręką. Udało jej się, jednak zwróciła uwagę wszystkich na sali. Tego akurat nie chciała.
Od razu lekarze wypędzili z sali jej rodzinę, zajmując się nią. Głupie pytania lekarzy oraz badania, które przeprowadzali, były naprawdę męczące i nudne.
Chwilę później w jej sali zamiast doktorów znalazła się jej rodzina. Nie zadawali pytań tylko patrzyli na Rydel jak w obrazek.
Jedak leki, które wykupił Riker, pomogły. Nie mogli się nacieszyć tym, że ich ukochana Delly żyje i będzie żyć. Po 5 minutach, rodzina została wypędzona z sali, ponieważ wycieńczona chorobą dziewczyną musiała odpocząć.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
* * * * * * * * * * * * * *
HEJ! PRZEPRASZAM! Wiem, że odwiesiłam bloga i tak długo nie pisałam, ale nie miałam o czym. Nie miałam pomysłów i czasu. Rozdział jest krótki i zbytnio się tutaj nie dziej, być może jest też dużo błędów. Nie mam też za bardzo czasu, a napisałabym więcej i przeczytałabym swoje wypociny, by poprawić wpadki. Bardzo przepraszam, wybaczcie. Jednak dobra wiadomość jest taka, że do września postaram się doprowadzić opowiadanie do 30 rozdziałów. Na tyle dobrze...
Widzieliście chyba, że założyłam następnego bloga? Jest to dramato-kryminał, więc jak ktoś chce to niech czyta [KLIK]
Jeżeli pod tym postem nie zobaczę 10 komentarzy to 26 rozdział zobaczycie we wrześniu. xDD Pod rozdziałem 2 na moim blogu ma być 5 komów, bo inaczej czeka was to co tutaj xDDD
Oceniajcie rozdział, a teraz idę się wyspać. Paa
środa, 24 lipca 2013
Odwieszenie i rozdział.
Hej.
To ja Wika. Chciałabym wam powiedzieć, że odwieszam bloga, ponieważ już wróciłam z wakacji. Czemu tak wcześnie? Tutaj więcej informacji xD KLIK
Mimo to, ze wróciłam nie mam czasu, by w tym tygodniu napisać rozdział. Przepraszam, ale naprawdę mam dużo pracy. Mam nadzieję, że już w następnym tygodniu znajdę kilka dni na napisanie rozdziałów na zapas itd. Jeżeli nie to jeszcze raz przepraszam. :c Chciałabym napisać ten post, ale tą notkę piszę jak najszybciej, a oczy zamykają mi się. Po tak długiej podróży chcę się położyć do łóżka, ale muszę napisać jeszcze jedną notkę.
Eh... mam nadzieję, że wybaczycie nam to, ale Weronika nie ma czasu i ja także. Będę regenerować siły i rozdziały będą się pojawiały w podobnych odstępach czasowych. Jak na razie nie mogę wam obiecać, że rozdziały będą dodawane regularnie.
Za niedługo zaczynam pisać nowe opowiadanie, więc nie wiem czy z tym pisaniem się wyrobię. Moje nowe dzieło to będzie dramat z Rydel. Jej życie nie było, nie jest i nie będzie łatwe + brak happy endu. Będzie to Dramato-kryminał (coś ostatnio bardzo lubię te rodzaje xD) Opowiadanie będzie na podstawie pamiętnika, retrospekcji i wizji. Takie dość nietypowe, ale bardzo wciągające.
Oto pioseneczka :
Kocham ją <33 Pierwsza miłość nie rdzewieje xD hehe
No to jeszcze raz przepraszam, paaa <3
~Wika
To ja Wika. Chciałabym wam powiedzieć, że odwieszam bloga, ponieważ już wróciłam z wakacji. Czemu tak wcześnie? Tutaj więcej informacji xD KLIK
Mimo to, ze wróciłam nie mam czasu, by w tym tygodniu napisać rozdział. Przepraszam, ale naprawdę mam dużo pracy. Mam nadzieję, że już w następnym tygodniu znajdę kilka dni na napisanie rozdziałów na zapas itd. Jeżeli nie to jeszcze raz przepraszam. :c Chciałabym napisać ten post, ale tą notkę piszę jak najszybciej, a oczy zamykają mi się. Po tak długiej podróży chcę się położyć do łóżka, ale muszę napisać jeszcze jedną notkę.
Eh... mam nadzieję, że wybaczycie nam to, ale Weronika nie ma czasu i ja także. Będę regenerować siły i rozdziały będą się pojawiały w podobnych odstępach czasowych. Jak na razie nie mogę wam obiecać, że rozdziały będą dodawane regularnie.
Za niedługo zaczynam pisać nowe opowiadanie, więc nie wiem czy z tym pisaniem się wyrobię. Moje nowe dzieło to będzie dramat z Rydel. Jej życie nie było, nie jest i nie będzie łatwe + brak happy endu. Będzie to Dramato-kryminał (coś ostatnio bardzo lubię te rodzaje xD) Opowiadanie będzie na podstawie pamiętnika, retrospekcji i wizji. Takie dość nietypowe, ale bardzo wciągające.
Oto pioseneczka :
No to jeszcze raz przepraszam, paaa <3
~Wika
piątek, 12 lipca 2013
Notka...
Heej.. Przejdźmy od razu do konkretów. Zawieszamy bloga... Nie sądziłam, że to się stanie ale jednak. Ja nie wyrabiam z dwoma blogami, zwłaszcza w wakacje, kiedy czasu jest mniej. Praktycznie całymi dniami nie ma mnie w domu, bo albo jestem u babci, albo wychodzę ze znajomymi, a jak już jestem to nie mam ochoty na pisanie rozdziału -.-. Jestem leniwa, a wakacji nie czuję ;-; Do tego Wiktoria wyjeżdża pojutrze i ona też nie będzie mogła pisać ;/ Myślałam, że dam sobie radę a jednak nie :< Przepraszamy was z całego serca.
A na ile zawieszamy? Umm.. nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. Zawieszamy na czas nieokreślony.
Ja nie wiem czy będę przez cały sierpień obecna ;/ Teraz będę próbowała coś napisać, więc mimo tej zawieszki coś może się pojawi, ale marne szanse. Musicie czekać cierpliwie i mam nadzieję, że jak powrócę ilość czytelników będzie ciągle taka sama. :) To tyle.
Do przeczytania za kilka tygodni! ;*
~`Weronika i Wiktoria ;)
A na ile zawieszamy? Umm.. nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. Zawieszamy na czas nieokreślony.
Ja nie wiem czy będę przez cały sierpień obecna ;/ Teraz będę próbowała coś napisać, więc mimo tej zawieszki coś może się pojawi, ale marne szanse. Musicie czekać cierpliwie i mam nadzieję, że jak powrócę ilość czytelników będzie ciągle taka sama. :) To tyle.
Do przeczytania za kilka tygodni! ;*
~`Weronika i Wiktoria ;)
poniedziałek, 8 lipca 2013
24.-"Czy słodki Ellington z zespołu R5 ma już nową dziewczynę?"
-Ratliff, ale Rydel nic nie będzie, prawda? -zapłakana rudowłosa zapytała przyjaciela swoim ochrypłym głosem.
-Pewnie, że nic jej nie będzie. -pocieszał ją i siebie. Nie mogli dopuścić swoich myśli do tego,że ... Delly umrze. To jest najgorsza myśl, ale najprawdopodobniej prawdziwa. Wszyscy byli załamani, to jest jak cios prosto w serce.
Wtuleni w siebie szli w kierunku domu Ratliff'a. Evelyn nie chciała zostać sama, a po za tym Ell nie zostawiłby jej w takim stanie całkiem osamotnioną. Dziewczyna szła cicho szlochając, nie myślała o niczym innym niż o wtuleniu się w ciepły tors mężczyzny i zapadnięciu w głęboki sen.
Po kilku minutach dotarli pod dom, który nie był zbyt dużo oddalony od szpitala. Brunet otworzył przed dziewczyną drzwi i wszedł za nią, zamykając je za sobą. Razem udali się w stronę pokoju chłopaka. Weszli do niego i pierwsze ci się rzuciło w oczy to różne bębenki i instrumenty porozstawiane w kątach pomieszczenia. Ściany królestwa Ellingtona były pokryte zieloną farbą, która łącząc się z promieniami słońca, dawała przepiękne odcienie. Teraz zamiast pięknego, rażącego promienia, lśniło światło z pobliskiej latarni. Evelyn ściągnęła buty i położyła się na łóżku swojego przyjaciela, to samo uczynił Ellington. Nie mieli na tyle siły, by się wykąpać czy przebrać. Wtulili się w siebie i razem odpłynęli do krainy Morfeusza.
Rano:
Promienie słoneczne przedzierały się przez żaluzję, oślepiając przy tym brązowe oczy Ratliffa. Czerwonowłosa spała wtulona w jego tors. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Chłopak wpatrywał się w nią jak w najpiękniejszy cud świata. Czuł jak jego podbrzusze rozrywają tysiące motylków. Wyglądali jak para chociaż nią nie byli. Ellington zakochał się w przyjaciółce, bał się jednak jej powiedzieć jak bardzo jest dla niego ważna. W myślach miał same czarne scenariusze.
Delikatnie odsunął się od dziewczyny, by jej nie obudzić. Wstał z łóżka, sięgnął po świeże ciuchy i udał się w kierunku łazienki. Kilkanaście minut później wyszedł z łaźni i zobaczył Czerwonowłosą siedzącą na łóżku. Patrzyła na wszystko z zainteresowaniem, jakby nawet zwykła brązowa ramka była najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Brązowooka przez krótką chwilę nie patrzyła na nic innego niż ta ramka i w niej.. zdjęcie. Właśnie! Zdjęcie jego i Kelly! Bezszelestnie podszedł do szafki i sięgnął po ramkę. Położył ją tak, by zdjęcie nie było widoczne.
-Co to za dziewczyna była na zdjęciu?- Ciekawska Evelyn chciała wiedzieć wszystko o swoim przyjacielu.
-To Kelly, moja była dziewczyna- powiedział na jednym tchu i szybko zmienił temat. -Em.. masz w co się ubrać?-zapytał.
-No nie.... -odpowiedziała na głupie pytanie Ellingtona. Chłopak podszedł do szafy i zaczął szperać w niej w poszukiwaniu jakieś w miarę małej i kolorowej koszulki. Po chwili znalazł białą koszulkę z różowo -czarnym logo R5. Na Ellingtona była już dawno za mała, więc na Evelyn powinna być w sam raz. Podał dziewczynie materiał i zaczął znów szperać w szafce, tym razem, by zleźć jakieś za małe na niego spodnie. Długo szukać nie musiał, bo w szafie miał kilka za małych par spodni. Podał przyjaciółce, która podziękowała mu całusem w policzek. Gdy tylko dziewczyna zniknęła za drzwiami łazienki, brunet chwycił ramkę, z której wyciągnął zdjęcie. Przyglądnął mu się ostatni raz i podarł fotografię na kilka części. Wyrzucił skrawki do kosza i usiadł na łóżku wlepiając wzrok w swoją perkusję.
Nagle z łazienki wyszła Evelyn ubrana w ciuchy Ellingtona. Nie były na nią zbyt za duże, słodko wyglądała w przydużych ciuchach. Uśmiechnęli się do siebie i razem zeszli do kuchni na śniadanie. Pani Ratliff była zdziwiona widokiem swojego syna z dziewczyną inną niż Kelly rano w ich domu. Czerwonowłosa przywitała się i usiadła na krześle, które ustawione było pod ścianą. Chłopak usiadł obok niej i razem wzięli się za konsumowanie śniadanie przyszykowanego przez najlepszą kucharkę na świecie -Panią Ratliff.
Kilka minut później skończyli jeść, podziękowali i wyszli z domu. Musieli odwiedzić dom Marano i szpital.
Nagle do głowy bruneta wpadł pewien pomysł. Chwycił niepewnie rękę dziewczyny i uśmiechnął się w myślach. Czerwonowłosa stanęła i patrzyła się na Ratliff'a z znakiem zapytania na twarzy. Była zaskoczona czynem przyjaciela, jednakże podobało jej się to. Patrząc sobie w oczy zaczęli przybliżać się do siebie, co oznaczało, ze za niedługo nastąpi pocałunek.
Nagle brunet usłyszał swoje imię wołane z daleka. Zaciekawiony oraz zdenerwowany na osobę patrzył w dal, by zobaczyć kto to jest. Już po kilku sekundach ujrzał w nieznajomej osobie swoją byłą dziewczynę.
"Co ona tutaj robi? Po co ona przyjechała?" zadawał sobie pytania. Chwilę później przed nim stała uśmiechnięta Kelly. Przytuliła się do chłopaka i próbowała go ucałować w polik jednak chłopak odsunął się.
-Hej. Co ty tutaj robisz? -zapytał trochę skrępowany sytuacją.
-Hej. No przyjechałam po 1 się pożegnać, po 2 Riker do mnie zadzwonił mówiąc, że Rydel ma raka, więc postanowiłam przyjechać.
-Jak to pożegnać ?- Ellington miał w głowie niejasność. Czerwonowłosa stała i wsłuchiwała się w rozmowę między brunetem i brunetką.
-Em... zostaję w Miami na stałe... -spuściła głowę, patrząc na swoją fioletową bransoletkę.
-Ale miałaś wrócić ...
-Przepraszam, naprawdę nie chciałam, aby tak wyszło - w jej oczach nie było, ani jednej łezki, a za to tęczówki Ratliffa były już przepełnione od gorzkich łez.
~*~
Był zły sam na siebie. Przecież mógł ją zatrzymać! Nie musiałaby nas zostawiać gdyby nie to, że jego rodzice stanęli, by na wysokości zadania i zaadoptowali by Evelyn.
Założył kaptur na głowę i wyszedł z parku kierując się ku domu swojego przyjaciela Luka.
Idąc tak zamyślony wpadł na kobietę, która w rękach miała kilka arkuszy makulatury. W wyniku uderzenia dziewczyna przewróciła się, a papier wyleciał jej z rąk rozsypując się po ziemi. Ivan pomógł poszkodowanej wstać i pozbierać wszystko co należało do niej. Zbierając makulaturę natchnął się na świeży magazyn. Wielki nagłówek, który zajmował pół strony okładki mówił" Czy słodki Ellington z zespołu R5 ma już nową dziewczynę?" Pod napisem umieszczone było zdjęcie roześmianej Evelyn i takiego samego chłopaka, który najwidoczniej był sławny. Ivan nie kojarzył bruneta, ale magazyn ten był mu bardzo dobrze znany.
Bardzo zawiódł się na swojej byłej dziewczynie. Odnosił wrażenie gdy zrywali, ze mimo tego, ze nie są razem nie będzie się z nikim wiązała. Poczuł się zraniony.
Oddał kobiecie makulaturę i szybkim tempem udał się do domu Luka. Musiał się komuś wyżalić, a przyjaciel to najlepszy wybór. Po kilku minutowej drodze, dotarł pod dom kolegi. Zapukał w wielkie, drewniane drzwi, które po chwili otworzył pan Martin.
-Dzień dobry, jest Luke w domu? -zapytał trochę skrępowany.
-Witaj. Jest u siebie w pokoju, proszę wejdź.-Odpowiedział facet z lekkim, już trochę siwym zarostem. Uchylił szerzej drzwi tak, by nastolatek mógł wejść do mieszkania. Chłopak podziękował skinięciem głowy. Wszedł do domu swojego przyjaciela i udał się ku jego pokoju. Lekko zapukał do drzwi od pomieszczenia, by po chwili usłyszeć niezbyt głośne "proszę". Zastał przyjaciela siedzącego na obrotowym krześle z słuchawkami multimedialnymi na uszach. Widać było, ze był zamyślony i coś trapiło jego duszę. Gdy tylko zauważył przyjaciela w futrynie drzwi, ściągnął urządzenie z uszu i przywitał się z kumplem przybiciem żółwia.
-Co się stało, że mnie odwiedziłeś?- zaśmiał się i skierował pytający wzrok na Ivana.
-Evelyn ma chłopaka....-spuścił wzrok w dół, tak by nikt nie patrzył w jego szklane oczy.
-No i co z tego? Przecież się rozstaliście ...-na twarzy Luka malował się wielki znak zapytania.
-Niby tak, ale .. chciałbym mieć ją tylko dla siebie...-usiadł na łóżku i bezradnie wzruszył ramionami.
-E tam gadasz. -mruknął. -Chodź na imprezę rozluźnisz się i kogoś znajdziesz. Zapomnisz o Evelyn. -pociągnął przyjaciela w stronę drzwi. Ivan nie miał nic do powiedzenia, nie mógł się sprzeciwić.
-Mamo, Tato wychodzę ! -krzyknął na progu brunet zabierając z wieszaka swoją bluzę, którą nałożył na swoje ramiona. Było już troszkę późno, więc większość klubów w Londynie była już pootwierana, możliwe, że w pewnej części barów trwała już zacięta impreza.
Rodziców Ivana nie było w domu, ponieważ wyjechali na delegację, co wynikało z tego, że chłopak mógł robić co chce. Po kilkuminutowej drodze znaleźli poszukiwany klub. Kolorowe światełka, głośna muzyka, odrażający zapach wydostający się razem z dymem papierosów podczas otwieranych drzwi. Pełno ludzi już było na haju chociaż na zewnątrz było jeszcze późne popołudnie. Weszli do środka, Luke uśmiechnął się na widok pół nagich kobiet zaś Ivan skrzywił się i odwrócił chcąc wyjść. Chłopak złapał bruneta za kaptur i przyciągnął do siebie.
-Gdzie się wybierasz? Zostajemy! -powiedział na tyle głośno, by przekrzyczeć głośną muzykę.
Bezradny musiał zostać. Tacy ładni chłopcy nie bawili by się sami, co świadczy o tym, ze po krótkiej chwili już balowali na parkiecie z dziewczynami. Ivan nie czuł się dobrze w tym towarzystwie jednak nie mógł wyjść z klubu. Po kilkunastominutowych tańcach usiedli na obracanych, wysokich krzesełkach, przy ladzie barmana. W sprzedawcy rozpoznali swojego kolegę z dawnej szkoły. Nie obeszło się to niezauważalnie.
-Luke, Ivan!! Co tam u was?!- próbował przekrzyczeć muzykę. Widać było, że chłopak mimo, że był w pracy, upił się lub naćpał.Facet wyszedł z baru i zaciągnął kolegów w ciemny zaułek za klubem. Ivan nie wiedział o co chodzi, chciał wyjść, ale na pewno nie w takie miejsce.
-Macie to was trochę wyluzuje - szepnął i podał chłopcom jakieś dwa zwitki papieru. Rozwinęli je i zażyli narkotyk. Ivan wiedział, że to nie jest dobry pomysł, lecz zrobiłby wszystko by zapomnieć o Evelyn. Na początku nic nie czuł, żadnej przyjemności dopiero po kilku minutach poczuł, że "odlatuje" w inny świat.
Wrócili do baru i od razu popędzili na parkiet. Nie minęło kilka minut, a w ich pobliżu było już kilka interesujących dziewczyn. Impreza zacięcie trwała kilka godzin. Ivan i Luke zdążyli już podbić serca niektórych dziewczyn. Zmęczeni tańcami zeszli na bok, by pochwalić się swojemu kumplowi nową zdobyczą. Mina Louisa była bezcenna.
-Może odwieść was do domu?-zaproponował. Do Ivana i Luka nie za bardzo docierało co może się stać, nie myśleli o tym. Bez wahania zgodzili się.
Wyszli z klubu i udali się w kierunku parkingu. Louis wskazał swoje auto, które po chwili było zapełnione ludźmi. Samochód ruszył, wyjeżdżając na drogę. Już przy pierwszym zakręcie nie odbyło się bez małej stłuczki z latarnią. Nikt jednak nie zadręczał sobie tym głowy.
Nagle autem mocno zarzuciło, słychać było trzask i dźwięk rozsypujących się szkieł.
CO SIĘ DZIEJE?!
____
Hejka
Przepraszam za tak długą nieobecność, myślę, że mi wybaczycie. Rozdział taki krótki ponieważ, nie miałam weny, ostatnio w ogóle jej nie mam. Napisałbym więcej, ale nie chciałam was dłużej trzymać w niewiedzy itd. Myślę, że rozdział się spodobał, zaraz zacznę pisać taką "drugą" część.
No to za tydzień wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dwa tygodnie. A wy gdzieś jedziecie??
Zapraszam na kryminał o R5, na którym już ukazał się 5 rozdział http://dangerous-crime-of-r5.blogspot.com/
Pozdrawiam
PA
~Don't let me go
sobota, 29 czerwca 2013
23. "Ty nie umrzesz.. nie możesz nam tego zrobić."
(…)
- Okazuję się, że
pani Lynch ma białaczkę – powiedział. Wszyscy zebrani pobladli..
To był dla nich największy cios, najgorsza rzecz jaka mogła im się
przytrafić. Stormie i Mark, która także przyjechali do szpitala
- Ale.. Ale jak to?
Ona nie miała nawet żadnych objaw nowotworu. Nic się nie działo,
była jak zwykle uśmiechnięta i jak zawsze korzystała z życia..
nie mogła zachorować na białaczkę! To.. to nie możliwe.
Musieliście się w czymś pomylić – odezwała się Stormie, która
także dojechała do szpitala. Była ona już na skraju wytrzymania.
Z jej oczu leciały łzy, była przygnębiona jak reszta z zebranych.
- Niestety...
wszystko wskazuję na to, że pańska córka ma nowotwór.
Przepraszamy, na chwilę obecną wiemy tylko tyle – powiedział.
- Można się z nią
zobaczyć? - zapytał Mark.
- Można...
niestety jest ona w chwilowej śpiączce, niedługo powinna się
wybudzić. Proszę tylko, aby nie wchodzić tam wszyscy naraz. Po
trzy – cztery osoby. Dziewczyna jest przemęczona. - Wszyscy
zebrani kiwnęli głowami. Wszyscy chcieli odwiedzić siostrę,
jednak nie było to możliwe naraz. Do pomieszczenia weszli Mark ,
Stormie i Ross. Dla Ross'a to właśnie Rydel od zawsze była
psychologiem i wsparciem. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że
siostra może umrzeć. We trójkę usiedli na krzesłach obok jej
łóżka szpitalnego. Była taka bezradna.. nie mogła nic zaradzić
na chorobę. NIKT nie mógł nic zrobić dopóki nie dostaną
szczegółowych informacji.
*
W tym
samym czasie Laura leżała na łóżku. Zastanawiało ją to,
dlaczego Ross tak szybko odjechał bez słowa. Zabrał ją z imprezy,
odwiózł do domu i nic nie mówiąc odjechał. Kilka razy dzwoniła
do niego jednak bez skutku. Bała się, że stało się coś
strasznego, a ona nie miała o tym pojęcia. Wstała z łóżka i
podeszła do okna. Na dworze zapadała już ciemność. Była
samotna. W domu siedziała sama. Nawet jej własna przyjaciółka
spędza więcej czasu z samym Ratliff'em niż nią. Nie wspomina o
Ross'ie, z którym wybrała się na randkę do klubu na kilkadziesiąt
minut. Do tego ten obleśny typ, który się do niej przyczepiał.
Gdyby nie Ross.. on mógłby ją zgwałcić. Sama była bezradna, nie
mogła nic zrobić. Był zbyt silny, aby dać jej uciec. Rodziców
nie ma, wyjechali w ważną delegację, a Vanessa poszła do domu
przyjaciółki na noc. Sięgnęła po telefon i napisała sms'a do
ukochanego.
„Gdzie tak szybko znikłeś? Odjechałeś bez słowa... martwię się. Proszę odpisz, Laura”Czekała 5...10...40 minut, a odpowiedzi ciągle nie było. Traciła nadzieję, że Ross jeszcze dziś odpiszę dlatego przebrała się w pidżamę a sama położyła się do łóżka. Wzięła laptopa na kolana i go włączyła. Włączyła jakąś nudną grę i zaczęła grać. Nie była „obcykana” w tej kategorii zabawy, dlatego ciągle przegrywała. Grając tak ujrzała, że wyświetlacz w jej telefonie się podświetlił, a zaraz potem usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Ross'a. „Odpisał po dwóch godzinach.. szybki jest” - pomyślała. Odblokowała telefon i przeczytała wiadomość. Jej oczy rozszerzyły się do rozmiarów ziemniaków. Myślała, że tam zemdleję. Wiadomość, którą dostała od Ross'a była najgorszą rzeczą, jaką mogła się przytrafić. Patrzyła się w bezruchu na napisane przez chłopca litery układające się w tak bolesną lecz prawdziwą – prawdę.
„Gdzie tak szybko znikłeś? Odjechałeś bez słowa... martwię się. Proszę odpisz, Laura”Czekała 5...10...40 minut, a odpowiedzi ciągle nie było. Traciła nadzieję, że Ross jeszcze dziś odpiszę dlatego przebrała się w pidżamę a sama położyła się do łóżka. Wzięła laptopa na kolana i go włączyła. Włączyła jakąś nudną grę i zaczęła grać. Nie była „obcykana” w tej kategorii zabawy, dlatego ciągle przegrywała. Grając tak ujrzała, że wyświetlacz w jej telefonie się podświetlił, a zaraz potem usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od Ross'a. „Odpisał po dwóch godzinach.. szybki jest” - pomyślała. Odblokowała telefon i przeczytała wiadomość. Jej oczy rozszerzyły się do rozmiarów ziemniaków. Myślała, że tam zemdleję. Wiadomość, którą dostała od Ross'a była najgorszą rzeczą, jaką mogła się przytrafić. Patrzyła się w bezruchu na napisane przez chłopca litery układające się w tak bolesną lecz prawdziwą – prawdę.
„Przepraszam..
Delly jest w szpitalu.. ma białaczkę..”
Nigdy nie sądziła, że ta kochana przez wszystkich osóbka może
przechodzić piekło, nie leczone, prowadzące do śmierci. Rydel nie
może umrzeć. Laura traktowała ją jak siostrę. Zawsze mogła z
nią porozmawiać, nie wstydząc się niczego. Potrafiła
odpowiedzieć na każde pytanie, wywołując szeroki uśmiech na
twarzy brunetki. Czym prędzej sięgnęła po torebkę i wrzuciła
tam najpotrzebniejsze rzeczy i przerażona wybiegła z pokoju. Na jej
szczęście rodzice byli w domu. Podeszła do Damiano.
- Tatooo.. mam
prośbę. To ważne – mówiła. Ojciec odkręcił głowę w jej
stronę i słuchał. - Mógłbyś mnie podwieźć do szpitala? Rydel
ma białaczkę... - ostatnie słowa ledwo przeszły jej przez gardło.
Myśl, że jej kochana Delly może umrzeć, była nie do zniesienia.
- Oczywiście, że
cię zawiozę. Nic mi nie było wiadomo, że Rydel jest chora..
przykro mi – powiedział. Brunetka w duszy się ucieszyła. Jej
rodzice wrócili. Wrócili na zawszę. Damiano wstał. Pożegnał się
z Ellen i wziął klucze do auta. Objął córkę ramieniem, aby
dodać jej otuchy i wyszedł z mieszkania. Obydwoje wsiedli do
samochodu i ruszyli w stronę szpitala. Laura ciągle wierciła się
w siedzeniu. Droga strasznie jej się dłużyła. Nigdy nie sądziła,
że coś takiego będzie miało miejsce. Kilkanaście minut potem,
auto zaparkowało pod budynkiem. Brunetka podziękowała ojcu za
podwózkę i wyszła z samochodu. Pobiegła do szpitala. Chodziła po
kilku korytarzach w poszukiwaniu rodziny blondynki, jednak bez
skutku. Nigdzie nie mogła ich znaleźć, dlatego zaczepiła
przechodzącą lekarkę.
- Dzień dobry,
przepraszam chciałam się o coś zapytać. Gdzie leży Rydel Lynch?
Podobno została tu dziś przywieziona..
- Dzień dobry. Na
drugim piętrze w sali 102 – oznajmiła.
- Dziękuję –
pobiegła pod windę. Nacisnęła przycisk „2” i weszła do
pomieszczenia. Winda ruszyła. Wybiegła szybko i skierowała się
pod wymienioną salę. Już z daleka spostrzegła rodzinę
dziewczyny. Zwolniła kroku i weszła. Wzrok wszystkich skierował
się na nią. Powiedziała „Dzień dobry” i usiadła na wolnym
miejscu obok Ross'a. Nikt nie był w stanie niczego powiedzieć.
Każdy siedział przygnębiony. Laura jedynie przytuliła się do
blondyna.
- Co tu robisz? -
zapytał.
- Przykro mi z
powodu Delly.. Nie chciałam cię zostawiać samego – powiedziała.
Chłopak uśmiechnął się lekko do dziewczyny i objął ją
ramieniem. Teraz wystarczyło czekać na to, aż blondynka się
obudzi.
*
Kilka godzin później z pomieszczenia, w którym leżała Delly wyszedł ten sam lekarz, który ją badał. Ratliff, Evelyn, Rocky i Ryland poszli już do domu, bo pora była na tyle późna, że oczy same się zamykały. Dochodziła prawie 12 w nocy. Obiecali wrócić rano, aby spotkać się z Rydel. Za dużo osób, także nie może czekać. Pozostali Laura, Ross, rodzice i Riker. Kilka razy kazali iść im do domu, jednak każdy chciał zostać. Lekarz podszedł do zebranych.
*
Kilka godzin później z pomieszczenia, w którym leżała Delly wyszedł ten sam lekarz, który ją badał. Ratliff, Evelyn, Rocky i Ryland poszli już do domu, bo pora była na tyle późna, że oczy same się zamykały. Dochodziła prawie 12 w nocy. Obiecali wrócić rano, aby spotkać się z Rydel. Za dużo osób, także nie może czekać. Pozostali Laura, Ross, rodzice i Riker. Kilka razy kazali iść im do domu, jednak każdy chciał zostać. Lekarz podszedł do zebranych.
- Mamy dobre
wieści. Rydel się obudziła. Możecie wejść, tylko proszę jej
nie przemęczać – oznajmił. Każdemu spadł kamień z serca. Ich
kochana Rydel się obudziła. Podziękowali lekarzowi i weszli do
pomieszczenia. Już od samego progu można było usłyszeć szloch
dziewczyny. Zapewne lekarz powiedział jej, o białaczce. To dla niej
strasznie trudny okres. Kiedy zauważyła, że ktoś wszedł do sali
uśmiechnęła się. Sam uśmiech wystarcza aby być spokojnym.
Podeszli do łóżka na którym leżała.
- Cieszę się, że
mogę was widzieć – powiedziała. Uśmiech zniknął z jej twarzy
tak szybko jak się pojawił. Z jej oczu znowu zaczęły kapać łzy.
Ross nie mógł patrzeć na to, jak jego jedyna siostra cierpi.
Usiadł na jej łóżku i mocno ją objął.
- Ty nie umrzesz..
nie możesz nam tego zrobić – odparł.
- Wszystko na to
wygląda. Kocham was – powiedziała zwracając się do wszystkich.
- My ciebie też.
Powinnaś odpoczywać, połóż się spać. Przyjdziemy rano –
powiedziała Stormie. Rydel przytaknęła i pożegnała się z
wszystkimi. Kiedy wychodzili z sali, złapała za rękę Riker'a.
- Możesz zadzwonić
do James'a i powiedzieć mu, że leżę w szpitalu? Pewnie się
martwi.. proszę – poprosiła.
- Oczywiście –
zgodził się. - Śpij dobrze. - Riker wyszedł z sali i szpitala.
Wszyscy skierowali się prosto do auta Lynch'ów.
*
Jak podoba się rozdział? Jak mam swoje zdanie, jak zawsze.. ale czekam na wasze.
PS. Teraz rozdziały (przynajmniej z mojej strony) będą dodawane nieregularnie. Będę coraz mniej w domu (bo wakaację *--*) i nie będzie mi się chciało pisać xd
Udanych i szczęśliwych wakacji wam życzę!
~` Weronika :)
[Sorki za błędy czy coś, ale nie chce mi się tych wypocin czytać xd]
piątek, 28 czerwca 2013
Liebster Blog
Nasz blog został nominowany do "Liebster Blog" . Po raz kolejny nie wiem co to jest.. xd Przy okazji pisząc notkę, oznajmiam, że rozdział jest w pisaniu i prawdopodobnie dodam go jutro (lub Niedzielę). Czekajcie ^^
Nominowane zostałyśmy przez :
- PauLa- Natalie ;3
- Elmo ;3
- pati.t
- Crystal
- Ana M
Za nominację dziękujemy ! :*
Pytania od PauLa ;p
1. Jakie masz zainteresowania ?
2. Czy jesteś szczęśliwa ?
3. Jakie jest twoje największe marzenie ?
4. Jakie są twoje plany na wakacje
5. Wygrywasz milion złotych. Co z nimi robisz ?
6. Gdzie chciałabyś wybrać się w podróż ?
7. Najpiękniejsza chwila twojego życia to...
8. Czy masz jakieś swoje odwzorowanie w postaci literackiej ?
9. Twoja ulubiona książka to...
10. Jaki jest twój ulubiony kwiat ?
11. Co zmieniłabyś w swoim życiu ?
2. Czy jesteś szczęśliwa ?
3. Jakie jest twoje największe marzenie ?
4. Jakie są twoje plany na wakacje
5. Wygrywasz milion złotych. Co z nimi robisz ?
6. Gdzie chciałabyś wybrać się w podróż ?
7. Najpiękniejsza chwila twojego życia to...
8. Czy masz jakieś swoje odwzorowanie w postaci literackiej ?
9. Twoja ulubiona książka to...
10. Jaki jest twój ulubiony kwiat ?
11. Co zmieniłabyś w swoim życiu ?
Odpowiedzi ode mnie (Weronika):
1. Kocham pisać opowiadania <3
2. Tak, jestem ^^
3. Spotkać R5 ♥
4. Hmm.. spotkania z przyjaciółmi i siedzenie u babci oraz w domu >__<
5. Trudne pytanie... za pewne część przeznaczyłabym na cele charytatywne, a resztę dla rodziny xd No i oczywiście na wyjazd na koncert R5 *-*
6. Do Miami, Wielkiej Brytanii, Los Angeles i Francji *__*
7. Nie ma takiej >____<
8. niee ;/
9. Nie mam ulubionej książki, bo nie czytam xd
10. Różę ^^
11. Czasami powinnam być milsza dla niektórych... .-.
Odpowiedzi Wiktorii:
1. Interesuję się pisaniem opowiadań, grą na gitarze oraz fotografią
2. nie
3. Miec szczęśliwą rodzinę
4.Wyjazd do Niemczech
5.Kupuję duży dom, bilet na koncert R5 i JB . rasztę oddaję chorym dzieciom
6.LA, NY, Miami
7. To.. pierwszy pocałunek.
8.Nie mam
9. Ostatnia spowiedź
10. Czarna róża
11. Całe moje życie chciałabym zmienić
Pytania od Natalie ;3 :
1. Twoje ulubione miasto?
2. Jakie jest Twoje największe hobby?
3. Masz jakieś dziwactwa?
4. Jakie jest Twoje lubione jedzenie?
5. Masz jakieś największe marzenie?
6. Gdybyś miała jedno, dowolne życzenie, czego byś chciała?
7. Wolisz kisiel czy budyń?
8. Jaką książkę obecnie czytasz?
9. Jaki jest Twój ulubiony film?
10. Gdybyś miała możliwość, spotkania kogoś sławnego, kogo byś wybrała?
11. W jakim wydarzeniu historycznym, najchętniej wzięłabyś udział?
Odpowiedzi ode mnie:
1. Los Angeles *-*
2. Kocham pisać ^^
3. Cała jestem dziwna... (y)
4. Spaghetti i arbuz :D
5. Chcę spotkać R5 ♥
6. Powyższe pytanie XD
7. kisiel ;p
8. Jedyne co czytam to blogi >_<
9. Nie mam ulubionego xd
10. R5 ♥ ( i Laurę ;3)
11. W żadnym...
Odpowiedzi Wiktorii:
1. LA
2. pisanie, fotografowanie
3. Mam ich dużo, ogólnie jestem dzifna xD
4.
Lody
5. Ee.. pojechać do LA
6. Spotkać R5
7. Dudyń ( dobrze napisalam )
8. nie czytam.. w końcu są wakacje
9. .. eeeeeee.., Ten Beach Movie
10. Riker, albo Ell
11. Koncert JB w łodzi
Pytania od Elmo ;3 :
1. twój ulubiony przedmiot szkolny?
2.Ulubiona piosenka?
3.Jesteś jedynaczką czy masz rodzeństwo?
4.Ulubione zwierze?
5.Ulubiony kolor?
6.Miejsce które najbardziej chciałabyś zwiedzić?
7.Ulubiony gatunek filmowy?
8.Ulubiony sport?
9.Co najchętniej robisz w wakacje?
10. Ulubiona gra planszowa?
11.Boisz się pająków?
Odpowiedzi ode mnie:
1. Angielski ♥♥
2. słucham różnych i zazwyczaj nie mam ulubionych, ale ostatnio "Finally Me" :3
3. Mam, wkurzającego, młodszego brata -_-
4. Psy i koty ;3
5. różowy, niebieski, żółty, zielony ^^
6. Los Angeles, Miami, Francja, Londyn ^^
7. musicale, komedie, familijne, romantyczne xD
8. nie mam ulubionego, bo ogólnie nie przepadam za sportami xd
9. Bawię się na wsi ^^ (kocham przebywać na wsi ;3)
10. Nie mam ;-;
11. Straszliwie :O
Odpowiedzi od Wiktorii:
1. Ang.
2. The a team -Ed Sheeran
3. Mam rodzeństwo
4. Pies.. albo Ell xD ( lol|).
5. Fioletowy, zielony, żółty
6. LA
7. Dramat i komedia
8. Stukanie w
klawiaturę
9. Robię zdjęcia i się chodzę na basen xD
10. Nie lubię
11.
Trochę, ale hoduję je
Pytania od pati.t :
1. Ulubiona piosenka ?
2. Ulubiony serial ?
3. Masz jakieś plany na wakacje ?
4. Jakie jest twoje największe marzenie ?
5. Ulubiona gwiazda ?
6. Twoja ulubiona książka ?
7. Co najbardziej lubisz robić ?
8. Wolisz lody waniliowe czy czekoladowe ?
9. Ulubione miasto ?
10. Jaki jest twój ulubiony kwiat ?
11. Czy masz rodzeństwo ?
2. Ulubiony serial ?
3. Masz jakieś plany na wakacje ?
4. Jakie jest twoje największe marzenie ?
5. Ulubiona gwiazda ?
6. Twoja ulubiona książka ?
7. Co najbardziej lubisz robić ?
8. Wolisz lody waniliowe czy czekoladowe ?
9. Ulubione miasto ?
10. Jaki jest twój ulubiony kwiat ?
11. Czy masz rodzeństwo ?
odpowiedzi ode mnie:
1. było powyżej ^^
2. Austin i Ally <3
3. było powyżej XD
4. spójrzcie do góry :P
5. R5 i Laura Marano ;3
6. powyżej
7. pisać opowiadania >.<
8. czekoladowe ^^
9. powyżeej ;p
11. powyżej >.<
Odpowiedzi od Wiktorii:
1. Powyżej
2. A&A, Glee
3. Powyżej
4. Powyżej
5. Ale w sensie na
niebie? Belieber
6.powyżej
7. Powyżej
8. Wanilia
9. Powyżej
10. Powyżej
11. Powyżej
Pytania od Crystal:
1.Twój ulubiony owoc?
2.Jaką porę dnia lubisz?
3.Czy jest coś, dla czego warto zmienić życie?
4.Wolisz koty, czy psy?
5.Jakie jest twoje hobby?
6.Ulubiony kolor?
7.Miejsce, którego nie chcesz odwiedzić?
8.Jakie jest twoje największe marzenie?
9.Jakie cechy miał by twój imiennik?
10.Ulubiony film?
11.Bez czego nie możesz żyć?
2.Jaką porę dnia lubisz?
3.Czy jest coś, dla czego warto zmienić życie?
4.Wolisz koty, czy psy?
5.Jakie jest twoje hobby?
6.Ulubiony kolor?
7.Miejsce, którego nie chcesz odwiedzić?
8.Jakie jest twoje największe marzenie?
9.Jakie cechy miał by twój imiennik?
10.Ulubiony film?
11.Bez czego nie możesz żyć?
Odpowiedzi ode mnie:
1. Arbuz ^^
2. obydwie..
3. Tak ;p
4. psy ^^
5. było ;p
6. było xd
7. nie wiem..
8. było xd
9. zabawny ^^
10. było >.<
11. Bez muzyki, telefonu xd
Odpowiedzi Wiktorii:
1. Jabłko
2. Noc i dzień
3. Tak jest
4. Psy
5. było
6. Fiolet, żółty, zieleń
7. Tokio
8. Było
9. Bardzo wrażliwy i czuły
10. Było
10. Było
11. Telefonu, komputera, mamy xD
Moje nominowane blogi:
Nominowane blogi Wiktorii:
Moje pytania:
1. Co kochasz robić?
2. Ulubiona piosenka?
3. Lubisz chodzić do szkoły? Uzasadnij.
4. Twoja szczęśliwa liczba?
5. Owoce czy warzywa?
6. Ulubiona pora roku?
7. Wieś czy miasto?
8. Jakie miejsce chcesz odwiedzić?
9. Ulubiony napój?
10. Ulubione zwierzę?
11. Ulubiony blog?
Pytania Wiktorii:
1. Jakie masz zainteresowania ?
2. Czy jesteś szczęśliwa ?
3. Jakie jest twoje największe marzenie ?
4. Jakie są twoje plany na wakacje
5. Wygrywasz milion złotych. Co z nimi robisz ?
6. Gdzie chciałabyś wybrać się w podróż ?
7. Najpiękniejsza chwila twojego życia to...
8. Czy masz jakieś swoje odwzorowanie w postaci literackiej ?
9. Twoja ulubiona książka to...
10. Jaki jest twój ulubiony kwiat ?
11. Co zmieniłabyś w swoim życiu ?
~` Weronika
niedziela, 23 czerwca 2013
22. Pomocy!
Obudziły go promienie słoneczne, które wdzierały się do pokoju przez zasłonę. Gdy tylko zobaczył godzinę na zegarku, wstał jak oparzony kierując się w stronę swojej szafy. Wyciągnął z niej swoją ulubioną, zieloną koszulkę i czarne rurki. Otworzył białe drzwi od swojej osobistej łazienki i szybko wskoczył pod prysznic. Nie minęło dziesięć minut, a chłopak już siedział w kuchni na krześle zajadając się naleśnikami zrobionymi przez jego mamę. Właśnie za trzydzieści minut miał się spotkać z Evelyn w ich ulubionym miejscu -wzgórzu Lee. Uwielbiali to miejsce, bo miało taki sam urok jak oni sami. Prawie codziennie spotykali się tutaj wieczorem i patrzyli na zachodzące słońce. Dzisiaj mieli się tam spotkać na ich pierwszą randkę. Wieczorem nie mogli się spotkać ponieważ, Ellington miał wtedy próbę z R5, więc postanowili zobaczyć się w południe.
Po zjedzonym posiłku brunet ucałował mamę w policzek dziękując za pyszne naleśniki. Wrócił się do pokoju, by zabrać telefon i pieniądze. Po kilkuminutowych poszukiwaniach I phone, wyszedł z domu i szybkim marszem, szedł w stronę wybranego miejsca. Zatrzymało go kilka fanek, lecz na randkę przyszedł pięć minut przed czasem. Evelyn siedziała na trawie, cień z litery "D" padał prosto na nią. Chłopak usiadł obok niej i otulił ją ramieniem. Czerwonowłosa uśmiechnęła się i wtuliła w klatę Ellingtona. Nie czuli potrzeby witania się lub cokolwiek mówienia, wystarczała im ich obecność. Wyglądali jak para chociaż nią nie byli... jak na razie.
-Evelyn ...-odezwał się Ratliff przerywając tą głuchą ciszę. Dziewczyna popatrzyła na niego pytająco, a ten kontynuował przemowę. -Kochasz mnie? - zapytał. Czerwonowłosa była zaskoczona pytaniem. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Co to za pytanie?- jej melodyjny głos działał na bruneta jak strzała amora.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. To niegrzeczne - zwrócił uwagę dziewczynie. Był on dość spokojny, lecz w środku, aż w nim dygotało ze stresu.
-Moim obowiązkiem nie jest mówienie Ci wszystkiego. Ja też mam tajemnice, których tobie powiedzieć nie mogę, mimo, że jesteś moim przyjacielem- mówiła opanowanym głosem.-A po za tym nie muszę mówić ci prawdy -dodała. Ellington zdziwił się wypowiedzią "przyjaciółki".
-Jeśli mamy być razem musisz mówić mi prawdę - Evelyn już miała coś powiedzieć, lecz brunet niespodziewanie wbił się w jej usta. Była to magiczna i pełna uczuć chwila. Chłopak sam nie wiedział czemu to zrobił, lecz czerwonowłosa bardzo chciała to zrobić... już od dawna. Gdy zabrakło im powietrza w płucach odczepili się od siebie i patrzyli sobie prosto w oczy. Usiedli w poprzedniej pozycji i zaczęli rozmowę na temat ich "związku".
-Jeżeli nie chcę z tobą być nie muszę ci mówić prawdy - droczyła się z chłopakiem.- A po za tym nie zapytałeś się czy chcę być twoją dziewczyną- Ellington westchnął.
-Czy chcesz ze mną chodzić? - zapytał z nadzieją, że odpowie"tak".
-Tak! Nawet chcę z tobą biegać! - krzyknęła, a brunet aż zdębiał. Nie taki był sens pytania. Evelyn jest mądra, więc teraz się pewnie wygłupia.
-No to chodzimy czy biegamy? -zapytał udając głupiego.
-Biegamy! -powiedziała stanowczo i wstała z kolan Ellingtona. Zbiegła z górki krzycząc "łap mnie Ellington". Turyści patrzyli się na nich jak na bandę idiotów. Wszystko byłoby idealne gdyby nie paparazzi.
Roześmiani uciekali jak najdalej, biegali po wszystkim i gdzie się tylko dało, by ci zbuntowani napaleńcy z aparatami nie zrobili im zdjęcia. Wbiegli do meksykańskiej restauracji zabierając kelnerom ich wielkie, kolorowe czapki. Założyli je na głowy i usiedli w stoliku w najciemniejszym kącie knajpy. Ludzie ubrani na czarno wbiegli do restauracji, rozejrzeli się i wybiegli ustalając drogę, w którą para mogła uciec. Gdy tylko paparazzi zniknęli im z oczu wybuchli śmiechem. Wyszli z pomieszczenia kierując się w stronę domu, ponieważ Evelyn miała się pojawić w domu na kolację, a Ellington miał próbę z zespołem.
Szli bujając się na boki jakby byli już po kilku drinkach lub po kilku dawkach narkotyków. Śmiali się z przechodzących ludzi i ich min. Droga minęła im szybko i tak samo szybko musieli się żegnać. Ellington zapomniał o tym by ostatni raz spytać dziewczynę czy będzie jego dziewczyną. Pożegnali się i rozeszli się do swoich domów.
Wszedł do domu Lynchów i pokierował się do piwnicy gdzie prawie zawsze były ich próby. Nikogo tam nie zastał, więc pokierował się ku garażowi gdzie także odbywały się próby. Tak także nikogo nie zobaczył, więc zaczął rozglądać się po pokojach swoich przyjaciół. Nie było nikogo oprócz Rydel, która leżała na łóżku skulona w kłębek.
-Rydel co Ci się stało?! - usiadł obok niej i pomógł dziewczynie się podnieść.
-Nic mi nie jest - powiedziała i uśmiechnęła się do chłopaka, by jego strach i obawy minęły. Chłopak patrzył na nią już z w ulgą wypisaną na twarzy.
-Gdzie wszyscy? - zadał kolejne pytanie.
-Rocky i Riker poszli do sklepu, a Ross jest chyba u Laury. Zaraz powinni wrócić. - poinformowała przyjaciela.
-Dzięki za info - pocałował dziewczynę w polik.
Chwilę później w drzwiach stanął Rocky, który był cały umazany czekoladą, Riker, który miał niebieskie włosy i Ross z pomarańczami pod bluzką wiadomo,w którym miejscu. Ell i Delly patrzyli na nich wytrzeszczonymi oczami, nie wierzyli w to co widzą.
-Elo! Jak wam się podobają moje balony? - powiedział zadowolony Ross dotykając swojego sztucznego biustu.
-A jak wam się podobają moje włosy?- zapytał Riker, który przejechał ręką po swojej niebieskiej czuprynie. -Od zawsze chciałem takie mieć - dodał rozmarzony.
-Lepiej patrzcie na moją twarz! Jestem murzynem! Jeah! - krzyczał zadowolony Rocky, tańcząc murzyński taniec w okół łóżka Delly.
Ellingtonowi aż opadła szczęka z wrażenia. Nie mógł wydusić z siebie, ani jednego słowa. Rydel za to zaczęła się śmiać jak nigdy wcześniej.
-Dom wariatów - powiedział cały czerwony Ratliff. Nie minęła minuta, a on także zaczął ze śmiechu tarzać się po podłodze. Roześmiani poszli do garażu rozpoczynając próbę. Grali różne piosenki z Loud ep oraz z Ready Set Rock. Koncert oczywiście rozpoczynała piosenka Loud, więc trzeba było zagrać ją na perfekt lub jeszcze lepiej.
Po kilku godzinach zawziętego grania postanowili zrobić sobie krótką przerwę. Nagle Ross wybiegł z garażu mówiąc, że na dzisiaj koniec. Rodzeństwo rozeszło się w swoje strony, tylko Delly i Ell zostali kontynuując rozmowę z pokoju. Śmiali się i wygłupiali.
Nagle dziewczyna pobladła i bezwładnie opadła na ramiona przyjaciela. Brunet krzyczał "pomocy!" ile tylko miał sił w płucach. Na pomoc przyszedł mu Riker, który widząc co się stało od razu zadzwonił na pogotowie. Chwile później lekarze zabierali blondynkę do wielkiego wozu zwanego karetką.
Lekarze nie pozwolili żadnemu z chłopców jechać z nimi. Nim się obejrzeli nikogo już przed nimi nie było.
~*~
-Laura już?- niecierpliwił się Ross.
-Jeszcze chwila! - krzyczała z łazienki.
-Ach kobiety .. - westchnął. Nie minęło 15 minut gdy w salonie stanęła odpicowana Laura. Oczy miała o wiele, wiele razy mocniej podkreślone, usta pomalowane były na kolor krwisto- czerwony, a loki były większe i mocniej podkręcone. Sukienkę założyła dość obcisłą uwydatniającą jej biust, biodra i pośladki. Rossowi aż odebrało mowę. Owszem brunetka była śliczna, lecz e takim makijażu nie było jej dość do twarzy.
-K-k-ochanie wyglądasz wspaniale .. - wydusił z siebie.
-Wiem- odpowiedziała i razem z ukochanym wyszła kierując się w stronę najbliższego klubu. Nim się obejrzeli stali przed wielkim barem. Kolorowe światełka przedostawały się przez szklane drzwi na zewnątrz, a gdy tylko ktoś otworzył drzwi z pomieszczenia wylatywał podmuch nieświeżego powietrza. Woń wylatująca stamtąd była ohydna. Dym z papierosów oraz opary z napojów alkoholowych nie dawały zbyt pięknego zapachu. Oby dwoje nie byli przyzwyczajeni do takiego powietrza, lecz weszli tam i postanowili się bawić. Od razu popędzili na parkiet tańcząc razem przez kilkanaście minut. Później Ross poszedł napić się czegoś mocnego, chociaż wiedział, że nie może, a Laura tańczyła z jakimś chłopakiem. Blondyn nie czuł się zazdrosny, bo wiedział, ze to tylko przez chwilę i Laura go nie zdradzi.
Nagle mężczyzna zaciągnął brunetkę w najciemniejszy kąt klubu i zaczął ją wszędzie dotykać. Dziewczyna była przerażona, próbowała przekrzyczeć głośną muzykę lecz to nic nie dało. Brązowooka zaczęła szarpać i bić faceta, by ją wypuścił lecz ten nic sobie z tego nie robił i kontynuował czyny. Po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Była już wykończona i nie miała siły walczyć. W ostatniej chwili stał się cud. Facet osunął się na ziemię, zostawiając dziewczynę w spokoju. Za nim stał Ross z ostatkami szklanej butelki w ręce. Laura rzuciła się chłopakowi w ramiona i razem wyszli z klubu kierując się w stronę domu.
Nagle telefon Rossa zaczął dzwonić. Szybko odebrał, a w słuchawce było słychać przerażony głos Rikera.
-Rydel coś się stało i teraz jest w szpitalu. Ja i Ellington jesteśmy przy niej i czekamy na jakieś wieści od lekarza. Jeżeli chcesz to przyjedź. -Ross nie wiedział co powiedzieć. Nacisnął czerwoną słuchawkę i w pośpiechu zaczął opowiadać Laurze co się stało. Odprowadził ukochaną do domu, a sam pobiegł w stronę szpitala. Chwilę później znalazł się w klinice gdzie była Delly. Na korytarzu zobaczył swojego brata i Ellingtona, którzy czekali na lekarza jak na zbawienie boskie. Nie zdążył się przywitać gdy przed nimi stanął lekarz. Zaprosił ich do swojego gabinetu i zaczął tłumaczyć o co chodzi. Nikt nawet nie usiadł tak jak prosił mężczyzna w białym fartuchu, po prostu chcieli szybko wiedzieć co się dzieje z ich siostrą.
-Przeprowadziliśmy badania i okazuje się, że Pani Lynch ma.....
__________________
Hej!
No i jest rozdział ! Taki nijaki, bo ostatnio nie chce mi się pisać. :C Zastanawiałam się nad zawieszeniem konta, lecz chyba tego nie zrobię. Myślę, że chociaż wam się troszkę spodoba ten rozdział :D Z góry przepraszam za błędy.
KOMENTUJEMY !
Pozdrawiam
pa
poniedziałek, 17 czerwca 2013
21. " Nie chcę być tylko twoją przyjaciółką ".
Riker kierował się
prosto do siostry. Dziewczyna leżała słaba w łóżku. Ledwo
zauważyła iż brat wszedł do jej królestwa. Przesunęła się na
bok łóżka, aby blondyn mógł usiąść obok niej. Tak też
zrobił. Już chwilę potem siedział obok niej. Złapał ją za
rękę.
- Wszystko w
porządku? - zapytał.
- Nie wiem...
strasznie boli mnie brzuch. Muszę poleżeć i na pewno mi przejdzie
– oznajmiła. Riker jednak dobrze wiedział, że to tak szybko nie
przejdzie. Po wyglądzie Delly wiedział, że ona nie jest w
najlepszym stanie.
- Pojedziemy do
lekarza. Wstawaj – powiedział blondyn.
- Nie chcę, aby
dowiedział się o tym ktokolwiek. Niech to pozostanie między nami –
powiedziała. Riker zgodził się i pomógł jej podnieść się z
łóżka. Dziewczyna nałożyła na siebie buty i wyszli z domu. Nikt
nawet tego nie zauważył, każdy był w swoich pokojach a oni wyszli
cicho. Już niedługo potem obydwoje siedzieli w aucie. Rydel usiadła
z przodu, na miejscu pasażera. Zaś Riker zasiadł przed kierownicą
i odjechał. Delly droga dłużyła się niemiłosiernie. Cały czas
się wierciła. Mimo wszystko ból brzucha zaczął ustawać. Nie
nasilał się co było wielkim plusem. Z wielką ulgą wyszła z
samochodu. Jeśli miałaby dłużej siedzieć w tym aucie – nie
wytrzymałaby. Wraz z bratem skierowali się do wejścia budynku.
- Wiesz... czuję
się lepiej. Może wróćmy – powiedziała blondynka, stając tuż
przed drzwiami wejściowymi. Blondyn zmierzył ją „zabijającym”
wzrokiem. Pociągnął ją i obydwoje weszli do szpitala. Riker
zauważył przechodzącego lekarza. Kazał usiąść siostrze i
poczekać na siebie, a sam pobiegł za mężczyzną. Zatrzymał go
tuż przed wejściem do gabinetu lekarskiego. Okazało się, że
lekarz nie miał teraz zajęcia, więc zaprosił chłopaka do swego
gabinetu. Riker bez słowa wszedł i usiadł. Zaczął opowiadać mu
dolegliwości Rydel, a lekarz słuchał w skupieniu.
W tym samym czasie,
Rydel piła nalaną przez pielęgniarkę wodę. Poprosiła ją o to,
bo sama nie potrafiła obsłużyć maszyny. Niecierpliwiła się, bo
minęło już kilkanaście minut odkąd jej brat zniknął za
drzwiami gabinetu. Niespodziewanie te drzwi się otworzyły, a z nich
wyszedł mężczyzna w fartuchu a zaraz za nim Riker. Kierowali się
prosto w stronę Ryd. Dziewczyna wstała i podeszła bliżej lekarza.
- Muszę cię
zbadać. Może już cię brzuch nie boli, jednak coś mogło go
uszkodzić, bo z tego co wiem brzuch bolał cię przez dłuższy
czas. Zapraszam cię do gabinetu – oznajmił. Riker kiwnął głową
na siostrę i ta poszła za mężczyzną.
Minęło 20 minut,
kiedy drzwi ponownie się otwarły. Blondynka na twarzy miała
wymalowaną... ulgę. Riker widząc jej wyraz twarzy także się
uśmiechnął.
- Co z nią?
Wszystko jest dobrze? - zapytał się lekarza.
- Tak, na szczęście
nic nie zostało uszkodzone. Panienka powiedziała, że brzuch już
ją nie boli jak wcześniej, więc myślę że będzie okej –
powiedział.
- Afff.. to dobrze.
Dziękuję panu, do widzenia – powiedział. Wziąć blondynkę pod
ramię i obydwoje wyszli. Niespodziewanie obok auta pojawiła się
znajoma dla Delly czupryna. Uśmiechnęła się i podbiegła do
chłopaka. James.
- Heej James! -
przytuliła go.
- Rydel! Co się
stało, że byłaś w szpitalu? - zmartwił się.
- Nic takiego,
wszystko jest w jak najlepszym porządku. A ty co tu robisz? -
zapytał.
- Zauważyłem jak
wchodziłaś do budynku, więc postanowiłem na ciebie poczekać.
Cieszę się, że wszystko jest w porządku – uśmiechnął się.
Blondynka się zarumieniła. Jego uśmiech był... czarujący.
Spojrzeli sobie w oczy i już kiedy miało nastąpić połączenie
ich ust, łącząc się w pocałunku, na parkingu rozbrzmiał się
klakson auta. Para zaskakująco szybko się od siebie oderwała, a
Rydel odwróciła w stronę brata mierząc go wzrokiem.
- No co? Musiałem
coś zrobić, chce już do domu – powiedział.
- James, spotkamy
się później. Riker się niecierpliwi … - powiedziała. James
zaśmiał się. Pocałował ją w policzek i poszedł w swoją
stronę. Rydel wsiadła do samochodu.
- Kiedyś cię zabiję –
zagroziła bratu, uśmiechając się. Riker tryknął ją w ramie i
odpalił auto. Ruszyli.
*
Mijały tygodnie,
od rozstania Ross'a i Laury. Laura jak postanowiła tak było –
wyszła do ludzi i próbowała zapomnieć o chłopaku, który złamał
jej serce na drobne kawałeczki. Nie było to łatwe, gdyż o dziwo
Raini ciągle o nim gadała. Brunetka zastanawiała się czy jej
przyjaciółka ciągle czegoś do niego nie czuję. Natomiast sama
Raini i Becky skakały z radości. Udało im się rozwalić parkę,
która stawała im na drodze do szczęścia. Jedyny problem jaki
został, to Ross. On nie chciał mieć innej dziewczyny. Nie próbował
rozmawiać z Laurą, bo każda rozmowa kończy się nie powodzeniem.
Postanowił dać jej czas na przemyślenie tego wszystkiego i na
odpoczęcie od związku. Sam też zajął się zespołem. Ich trasa
koncertowa tuż tuż. Co prawda nie jest ona jutro czy za tydzień,
ale lepiej jest ćwiczyć więcej niż na koncercie się pomylić
przed tysiącami widzów. Ręka Rikera wróciła do sprawności, więc
mógł on ponownie grać co poszło na dobre zespołowi, bo RyRy mimo
że chciał, nie wychodziło mu to dobrze.
(Tak
wiem.. zapomniałyśmy o tej trasie.. jednak jeden pomysł z nią się
wiążę więc wracać czasami do niej będziemy xD – od aut.)
Nadszedł dzień
kiedy Ross postanowił poważnie porozmawiać ze swoją byłą. Nie
mogli do końca życia się unikać, bo Becky uroiła sobie, że to
do niej pasuje. Sam tego nie chciał, kochał ją. Przez jedną
dziewczynę, stracił ważną miłość. Nie było już tak źle jak
wcześniej, jednak brakowało mu tej bliskości. Wstał z łóżka na
którym dotychczas leżał i podniósł telefon. Zaczął pisać
wiadomość tekstową adresowaną do Laury.
„Cześć
Laura.. chcę z tobą porozmawiać. Nie ma sensu unikać się do
końca naszego życia. Nie zrobiłem NIC. To Becky... to przez nią
wszystko się zawaliło. Becky musiała wtedy wejść. Zrobiła to
specjalnie.. zresztą. Chcę ci to wyjaśnić w cztery oczy, musisz
mi wybaczyć. Nie każę ci do mnie wracać, wystarczy przyjaźń.
Proszę bądź gotowa dziś o hmmm.. 15? Przyjdź do parku.
Proszę,
Ross ♥”
*
Robiła
zadanie domowe z matematyki, kiedy jej telefon zaczął wirować.
Dostała sms'a. Podeszła do komórki i przeczytała go. Zgadzała
się z chłopakiem. Powinni porozmawiać. Bezczynne siedzenie także
nic nie da. Rzuciła telefon i usiadła na łóżku. Dużo wcześniej
o tym myślała. Becky była... inna. Całkiem inna od Laury. Laura
ubierała się tak jak jej było swobodnie i wygodnie, a czarnowłosa
ciągle była ładnie ubrana z toną tapety na twarzy. Takim sposobem
przyciągała do siebie wszystkich facetów. Ross'a także... Może
Laura także powinna się zmienić? W szafie, gdzieś na samym dnie
miała wiele ciuchów, w których nie chodziła. Były inne... nie
podobne do jej stylu, a miała je tylko dlatego, że za każdym razem
kiedy jej ciotka wracała spoza kraju, przywoziła jej coraz to
nowsze i modniejsze ubrania. Laura ani razu nie założyła niczego z
nich. Dziś postanowiła to zmienić. Podeszła do mebla i wyjęła
zakurzone pudełko. Otworzyła je, a w jej oczy rzuciła się piękna
sukienka. Wyciągnęła ją i rzuciła na łóżko. Do niej
dobrała siwe buty na obcasie i weszła do łazienki z odzieniem.
Nałożyła na siebie ubranie i wzięła się za czesanie włosów.
Zrobiła mocniejsze loki. Do tego nałożyła na twarz mocniejszy
makijaż niż dotychczas. O wiele mocniejszy. Wyglądała całkiem
inaczej. Nie zdziwiłaby się jakby Ross jej nie poznał. Do
spotkania zostało jej 20 minut, dlatego nałożyła jeszcze różne
dodatki i wyszła. Idąc przez ulicę każdy przechodzeń się za nią
oglądał. Nie dziwne, wyglądała jakby szła na dyskotekę. Doszła
do parku i już przed wejściem zauważyła Ross'a. Podeszła do
niego. Stanęła tuż przed nim prezentując się w całej
okazałości. Chłopak aż zaniemówił.
- Laura.. wow..
gdzie ty się tak ubrałaś? Przecież to całkiem nie twój styl.
Idziesz na dyskotekę ? - zdziwił się. Laura zaśmiała się i
kazała aby chłopak usiadł obok niej.
- Nie. Zmieniam
styl, chodzę w brzydkich ubraniach, dlatego żaden chłopak się za
mną nie ogląda. Najwyższy czas to zmienić. Dzięki temu
poleciałeś na urodę Becky, ona jest całkiem inna niż ja –
wyjaśniła.
- Co? Czy ty siebie
słyszysz? Kochałem i kocham cię taką jaką jesteś! I wcale nie
poleciałem na Becky! To ona robiła wszystko aby nas rozdzielić
chodź dobrze wie, że jej nie kocham. Ty wierzysz jej. To co
odstawiła u mnie, nie wiem co jej odbija. Ale mam tego dosyć!
Proszę ci, wybacz mi i zaufaj – powiedział. Brunetka uśmiechnęła
się i przejechała ręką po jego policzku. - Jeśli już nic do
mnie nie czujesz ja zrozumiem. Powiedz mi, chce mieć jasne. Możemy
być tylko przyjaciółmi – dodał.
- Nie chcę być
tylko twoją przyjaciółką – uśmiechnęła się. Ross mocno ją przytulił.
*
Jeest xd Skończyłam rozdział ;3 Ufff.. Nie poszło tak źle jak myślałam, że będzie ;p
Umm.. dziwny wyszedł O_o ale ok... Komentujcie!
Do napisania ;*
~`Weronika
Kolejna notka
lol heej >_<
Tym razem notkę piszę ja - Weronika. Miałam dziś jechać do babci, jednak zostałam w domu. Zrobiłam zamieszanie i poprosiłam o napisanie rozdziału Wiktorię, a okazało się że ja to mogę zrobić.
Jeśli wena mi będzie sprzyjać to jutro (albo dziś) dodam rozdział. W weekend też mnie nie było, a w tamtym tygodniu był ostatni czas na poprawianie ocen na lepsze :) Dlatego nie miałam czasu aby cokolwiek napisać ;/ teraz w szkole już jest luźniej, więc spoko ;p
A co do wystroju bloga.. jak się podoba? :P Nie chcę mi się robić nagłówka - leń ze mnie ;--;. Myślę, że jest ok. Oceniajcie, jeśli coś się nie podoba ja zmienię :)
~`Weronika
Tym razem notkę piszę ja - Weronika. Miałam dziś jechać do babci, jednak zostałam w domu. Zrobiłam zamieszanie i poprosiłam o napisanie rozdziału Wiktorię, a okazało się że ja to mogę zrobić.
Jeśli wena mi będzie sprzyjać to jutro (albo dziś) dodam rozdział. W weekend też mnie nie było, a w tamtym tygodniu był ostatni czas na poprawianie ocen na lepsze :) Dlatego nie miałam czasu aby cokolwiek napisać ;/ teraz w szkole już jest luźniej, więc spoko ;p
A co do wystroju bloga.. jak się podoba? :P Nie chcę mi się robić nagłówka - leń ze mnie ;--;. Myślę, że jest ok. Oceniajcie, jeśli coś się nie podoba ja zmienię :)
~`Weronika
Notka
Heej.
Na początku tej notki chciałabym poinformować was,za to, że rozdziału nie ma. :c Weronika jest zajęta, a ja nie mam czasu. Przepraszam za wszystko! Rozdział jak zdążę zacznę pisać dzisiaj :) Więc jedyna dobra wiadomość, że rozdział może będzie jutro :p
Jakie szczęście, że za niedługo koniec roku <33 Wy też czujecie już wakacje? :D
Jakie macie plany na te dwa miesiące wolne od szkoły? :)
Kocham was misiaczki wy moje <33 omomomo me xD
Pozdrawiam i żegnam was :D
~Wiktoria/ Danger
Na początku tej notki chciałabym poinformować was,za to, że rozdziału nie ma. :c Weronika jest zajęta, a ja nie mam czasu. Przepraszam za wszystko! Rozdział jak zdążę zacznę pisać dzisiaj :) Więc jedyna dobra wiadomość, że rozdział może będzie jutro :p
Jakie szczęście, że za niedługo koniec roku <33 Wy też czujecie już wakacje? :D
Jakie macie plany na te dwa miesiące wolne od szkoły? :)
Kocham was misiaczki wy moje <33 omomomo me xD
Pozdrawiam i żegnam was :D
~Wiktoria/ Danger
sobota, 8 czerwca 2013
20."Wszystko co wiem od wczoraj to to, że wszystko się zmieniło "
Zamyślony Ross szedł właśnie w kierunku domu Marano. Wzrok skierował na swoje nogi, na których w tej chwili miał czerwone supry. Jego umięśnione ręce i klatę okrywała wygnieciona, żółta bluza. Blond czupryna tym razem nie była dokładnie ułożona tylko rozczochrana. Jego oczy straciły tę iskrę, a zwykle czerwone policzki stały się blade jak ściana. Wyglądał jak zjawa lub gorzej. Jego celem było przeprosić Laurę za coś czego nie zrobił. NIE ZDRADZIŁ JEJ!
Laura nie chce go znać, więc Ross ma małe szanse na odzyskanie ukochanej. Gdyby tylko dała mu się wytłumaczyć .....
Wsadził swoje zmarznięte dłonie w małą kieszonkę umieszczoną w bawełnianej bluzie. Nie zależało mu na swoim zdrowiu, ale te rece w kieszeni miały być odznaką jego bezradności. Nagle poczuł mocne uderzenie i upadł na asfalt. Otworzył oczy i wstał na równe nogi. Szukał wzrokiem sprawcy "wypadku". Rozglądając się na różne strony zobaczył Laurę leżącą obok jego nóg.
Zdziwiony uklęknął przy dziewczynie i obejrzał ją dokładnie czy, aby nie ma żadnych obrażeń. Brunetka podniosła swoją głowę kierując wzrok na blondyna. Ich brązowe oczy napotkały się. Uczucie z tym związane było nie do opisania. W głowie blondyna panował wielki zamęt, ręce mu się trzęsły, a wzrok kierował tylko w jej brązowe oczy. Jednak między nimi jest uczucie... i to nie takie zwyczajne.
-Przepraszam - wydusił z siebie. Dziewczyna jednak zachichotała i przyłożyła swoją delikatną dłoń do policzku blondyna. Zdziwiony, ale także zadowolony przytulił ukochaną z całych sił.
Brzuch Ross'a mało nie rozerwały tak zwane motylki. Wstali kierując się do domu Ross'a. Chłopak otworzył przed ukochaną drzwi, po czym sam wszedł do domu i zamknął je za sobą. Usiedli na skórzanej kanapie w salonie nic do siebie nie mówiąc. Jedyny Ross postanowił się przełamać i zacząć tą krępującą rozmowę.
-Laura wiem, że pewnie nie chcesz słuchać moich tłumaczeń, ale ja Cię nie zdradziłem..- wypowiedział na jednym tchu swoje tłumaczenie. -wiem pewnie wyglądało to inaczej, ale to ona się na mnie rzuciła- dodał.
-Ross już się nie tłumacz -uśmiechnęła się do chłopaka. - Wierzę Ci - te słowa chciał usłyszeć Ross. Jeszcze niedawno myślał, że to nierealne, lecz jednak jest inaczej. Chłopak przytulił brunetkę z całych sił, dziewczyna odwzajemniła uścisk. Ross zaczął przybliżać się do dziewczyny, by pocałować ją. Serce mu jak i jej biło tak szybko jak galop konia. Blondyn swoimi wargami wpił się w miękkie usta ukochanej. Laura odwzajemniła pocałunek. Z chwilą całus stawał się coraz bardziej namiętny. Od nowa poznawali swoje usta, całując je nawzajem z wielkim zaciekawieniem i namiętnością. Ross delikatnie włożył swoje zimne ręce pod koszulkę Laury. W wyniku dotyku blondyna po ciele brunetki przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Popchnął lekko dziewczynę, by położyć się na nią. Napierał swoim ciałem na brunetkę lecz ta nie miała żadnych problemów z oddychaniem (xD)
Nagle usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi. Oby dwoje popatrzyli w tą samą stronę. Stała w nich zszokowana widokiem Becky . Ross szybko zszedł z ukochanej i usiadł obok. Był wkurzony na Becky, nie wiedział po co ona tutaj przyszła. Laura patrzyła raz na nią raz na niego,. oczekując na wytłumaczenie.
-Kochanie co to ma znaczyć?! -odezwała się zszokowana czarnowłosa pokazując palcem na brunetkę. Laura ostatni raz spojrzała na Ross'a z myślą, że wyrzuci tą czarnowłosą jędze raz na zawsze z ich życia. Jednak tak nie zrobił.
Zapłakana wyszła z domu, trącając ramieniem Becky. Ta tylko prychnęła i usiadła obok Ross'a. Widząc go także zapłakanego, położyła swoją dłoń na jego policzku.
-Wszystko dobrze ? - zapytała troszczącym się głosem. Zdenerwowany Ross wiele nie myśląc uderzył dziewczynę w polik. Z ust Becky wydostał się jęk, teraz to ona zapłakana uciekła z domu Lynchów. Niczego nieświadomy poszedł do swojego pokoju, robiąc to co kilka dni przedtem. Skulił się i bez celu patrzył przez okno. Czemu ona się tak na mnie uwzięła? - tylko ta jedna myśl zaprzątała mu głowę.
Chwilę później usnął na swoim parapecie. ...
~*~
Zapłakana dotarła do swojego domu. Prawie niezauważalnie wślizgnęła się do swojego pokoju. No właśnie prawie. Mama Laury dobrze wiedziała, że jej córka właśnie weszła do domu. Nie chciała teraz do niej iść chciała by jej córka trochę ochłonęła.
Laura położyła się na swoim łóżku, odpływając w świat melancholii. Przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z Ross'em. Teraz to były nic nie warte wspomnienia, które Laura chciała jak najszybciej wyrzucić w zapomnienie. Żeby zapomnieć wstała z łoża i usiadła przy pianinie. Jej delikatne opuszki dotykały białych i czarnych klawiszy, w wyniku czego instrument wydawał z siebie różne dźwięki. Nuty układały się w kolejności tworząc piękną melodię. Do podkładu dodała jeszcze swój cudny głos. Wszystko w połączeniu dało prześliczne połączenie.
‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
All I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours.
All I know since yesterday is everything has changed
And all my walls stood tall, painted blue
But I’ll take them down, take them down and open up the door for you
And all I feel in my stomach is butterflies, the beautiful kind
Making up for lost time, taking flight, making me feel like
Śpiewając te piękne słowa Laura przypomniała sobie o Ross'ie i o wszystkim co było z nim związane.
Znów zaniosła się płaczem, uderzając pięścią w pianino.
W tej samej chwili do pokoju weszła mama Laury. Ellen usiadła obok córki i otuliła ją swoim ramieniem. Dziewczyna jednak zamiast przestać szlochać zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Laura .. powiesz mi co się stało? - zapytała miło kobieta. Brunetka podniosła głowę i spojrzała matce w oczy. Wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać co się stało. Ellen była zaskoczona. Myślała, że Ross jest dobrym kandydatem na chłopaka, jednak się myliła. Zmieniła o nim zdanie o 180 stopni.
-Skarbie ... widać, że na Ciebie nie zasługuje. Nie przejmuj się nim, jeszcze znajdziesz miłość swojego życia. Wszystko się ułoży .. zobaczysz - przekonywała swoją córkę do swojego zdania. Laura posłuchała mamę i nie zaprzątała sobie głowy Ross'em. Postanowiła, że jutro pójdzie na imprezę i może kogoś znajdzie. To nie w Laury stylu, ale zrobiłaby wszystko, by zapomnieć o swoim byłym. Było już późno, wiec dziewczyna poszła się wykąpać i położyć spać. Nim się obejrzała już leżała w swoim mięciutkim łóżku. W nim czuła się bezpiecznie. Zasnęła nie myśląc już o chłopcu, który ją zranił.
~*~
Jak on mógł mi to zrobić ?! -krzyczała w myślach. Czarnowłosa była oburzona zachowaniem Ross'a. Wzięła w swoje trzęsące się ręce telefon i zadzwoniła do Raini. Chwilę później dziewczyna odebrała i zaczęła się rozmowa między dwiema koleżankami. Raini miała przyjść do domu Becky i wszystko z nią omówić.
Kilkadziesiąt minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Zadowolona czarnowłosa wstała otworzyć drzwi z myślą, że za nimi stoi Raini. Myliła się. Za drzwiami stała Rydel, która wiedziała co się stało. Zaskoczona dziewczyna chciała zamknąć przed nią drzwi, lecz Rydel zablokowała je nogą. Przepchnęła sie i stała na przeciwko czarnowłosej. Patrzyły sobie prosto w oczy.
-Jeżeli jeszcze raz namieszasz w życiu mojemu bratu to pożałujesz, że się urodziłaś! - warknęła Rydel. Becky tylko się zaśmiała i przyłożyła blondynce z pięści w brzuch. Dziewczyna nie złapała równowagi i upadła na podłogę uderzając głową o metalowy próg. Becky nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i zaczęła się śmiać. Nagle do domu weszła Raini. Widząc zakrwawioną Rydel na podłodze od razu rzuciła się na kolana by jej pomóc.
-Co tu się stało?! - krzyczała. Była wściekła na Becky.
-No upadła ..- tłumaczyła się. Rydel powoli otworzyła swoje powieki i podniosła się z podłogi jak oparzona. Zakręciło jej się w głowie więc złapała się ramienia Raini. Razem wyszły z tego domu, kierując się ku willi Lynch'ów. Rydel szła jakby była po kilku drinkach, lub po dużej dawce jakiegoś narkotyku. Podróż była krótka lecz bardzo męcząca zarówno dla Raini jak i dla Rydel. Dziewczyna odprowadziła blondynkę do domu, lecz widząc jej stan weszła razem z nią. Razem weszły do pokoju Rydel i zaniepokojona Raini położyła przyjaciółkę na łóżku. Nie wiedziała czy ma dzwonić na pogotowie, powiedzieć to rodzicom Rydel czy może nic z tym nie robić. Wyszła z różowych ścian kierując się ku pokojowi Riker'a. Bez pukania weszła do jego pokoju, usiadła na małej kanapie i przywitała się z blondynem.
-Jestem tutaj, by powiedzieć Ci coś ważnego... - zaczęła. - Rydel była dzisiaj o Becky Young i chyba się pobiły. Stan Rydel jest chyba poważny, a ja nie wiem co robić...- dokończyła na jednym tchu. Riker zmarszczył czoło co było odznaką, ze nic nie rozumie. Wiele nie myśląc wyszedł z pokoju i podreptał do królestwa Rydel. Teraz dopiero mógł przyznać Raini racje.
Razem postanowili nic nikomu nie mówić. Ta sytuacja miała być ich tajemnicą....
_________________
HEEJ.
Przepraszam, że rozdział tak krótki, ale nie chciałam byście tak długo czekali, a ja, że mam pokaleczone palce nie mogę pisać szybko i często pojawiają się literówki :/ Przepraszam!
Po za tym specjalnie dodaję rozdział dzisiaj bo gdzieś wyczytałam, ze jest międzynarodowy dzień R5ers =) Wszystkiego najlepszego siostry <33 Tekst piosenki to :
Kocham to <333333333333
Pozdrawiam i paa :***
Laura nie chce go znać, więc Ross ma małe szanse na odzyskanie ukochanej. Gdyby tylko dała mu się wytłumaczyć .....
Wsadził swoje zmarznięte dłonie w małą kieszonkę umieszczoną w bawełnianej bluzie. Nie zależało mu na swoim zdrowiu, ale te rece w kieszeni miały być odznaką jego bezradności. Nagle poczuł mocne uderzenie i upadł na asfalt. Otworzył oczy i wstał na równe nogi. Szukał wzrokiem sprawcy "wypadku". Rozglądając się na różne strony zobaczył Laurę leżącą obok jego nóg.
Zdziwiony uklęknął przy dziewczynie i obejrzał ją dokładnie czy, aby nie ma żadnych obrażeń. Brunetka podniosła swoją głowę kierując wzrok na blondyna. Ich brązowe oczy napotkały się. Uczucie z tym związane było nie do opisania. W głowie blondyna panował wielki zamęt, ręce mu się trzęsły, a wzrok kierował tylko w jej brązowe oczy. Jednak między nimi jest uczucie... i to nie takie zwyczajne.
-Przepraszam - wydusił z siebie. Dziewczyna jednak zachichotała i przyłożyła swoją delikatną dłoń do policzku blondyna. Zdziwiony, ale także zadowolony przytulił ukochaną z całych sił.
Brzuch Ross'a mało nie rozerwały tak zwane motylki. Wstali kierując się do domu Ross'a. Chłopak otworzył przed ukochaną drzwi, po czym sam wszedł do domu i zamknął je za sobą. Usiedli na skórzanej kanapie w salonie nic do siebie nie mówiąc. Jedyny Ross postanowił się przełamać i zacząć tą krępującą rozmowę.
-Laura wiem, że pewnie nie chcesz słuchać moich tłumaczeń, ale ja Cię nie zdradziłem..- wypowiedział na jednym tchu swoje tłumaczenie. -wiem pewnie wyglądało to inaczej, ale to ona się na mnie rzuciła- dodał.
-Ross już się nie tłumacz -uśmiechnęła się do chłopaka. - Wierzę Ci - te słowa chciał usłyszeć Ross. Jeszcze niedawno myślał, że to nierealne, lecz jednak jest inaczej. Chłopak przytulił brunetkę z całych sił, dziewczyna odwzajemniła uścisk. Ross zaczął przybliżać się do dziewczyny, by pocałować ją. Serce mu jak i jej biło tak szybko jak galop konia. Blondyn swoimi wargami wpił się w miękkie usta ukochanej. Laura odwzajemniła pocałunek. Z chwilą całus stawał się coraz bardziej namiętny. Od nowa poznawali swoje usta, całując je nawzajem z wielkim zaciekawieniem i namiętnością. Ross delikatnie włożył swoje zimne ręce pod koszulkę Laury. W wyniku dotyku blondyna po ciele brunetki przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Popchnął lekko dziewczynę, by położyć się na nią. Napierał swoim ciałem na brunetkę lecz ta nie miała żadnych problemów z oddychaniem (xD)
Nagle usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi. Oby dwoje popatrzyli w tą samą stronę. Stała w nich zszokowana widokiem Becky . Ross szybko zszedł z ukochanej i usiadł obok. Był wkurzony na Becky, nie wiedział po co ona tutaj przyszła. Laura patrzyła raz na nią raz na niego,. oczekując na wytłumaczenie.
-Kochanie co to ma znaczyć?! -odezwała się zszokowana czarnowłosa pokazując palcem na brunetkę. Laura ostatni raz spojrzała na Ross'a z myślą, że wyrzuci tą czarnowłosą jędze raz na zawsze z ich życia. Jednak tak nie zrobił.
Zapłakana wyszła z domu, trącając ramieniem Becky. Ta tylko prychnęła i usiadła obok Ross'a. Widząc go także zapłakanego, położyła swoją dłoń na jego policzku.
-Wszystko dobrze ? - zapytała troszczącym się głosem. Zdenerwowany Ross wiele nie myśląc uderzył dziewczynę w polik. Z ust Becky wydostał się jęk, teraz to ona zapłakana uciekła z domu Lynchów. Niczego nieświadomy poszedł do swojego pokoju, robiąc to co kilka dni przedtem. Skulił się i bez celu patrzył przez okno. Czemu ona się tak na mnie uwzięła? - tylko ta jedna myśl zaprzątała mu głowę.
Chwilę później usnął na swoim parapecie. ...
~*~
Zapłakana dotarła do swojego domu. Prawie niezauważalnie wślizgnęła się do swojego pokoju. No właśnie prawie. Mama Laury dobrze wiedziała, że jej córka właśnie weszła do domu. Nie chciała teraz do niej iść chciała by jej córka trochę ochłonęła.
Laura położyła się na swoim łóżku, odpływając w świat melancholii. Przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z Ross'em. Teraz to były nic nie warte wspomnienia, które Laura chciała jak najszybciej wyrzucić w zapomnienie. Żeby zapomnieć wstała z łoża i usiadła przy pianinie. Jej delikatne opuszki dotykały białych i czarnych klawiszy, w wyniku czego instrument wydawał z siebie różne dźwięki. Nuty układały się w kolejności tworząc piękną melodię. Do podkładu dodała jeszcze swój cudny głos. Wszystko w połączeniu dało prześliczne połączenie.
‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
All I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours.
All I know since yesterday is everything has changed
And all my walls stood tall, painted blue
But I’ll take them down, take them down and open up the door for you
And all I feel in my stomach is butterflies, the beautiful kind
Making up for lost time, taking flight, making me feel like
Śpiewając te piękne słowa Laura przypomniała sobie o Ross'ie i o wszystkim co było z nim związane.
Znów zaniosła się płaczem, uderzając pięścią w pianino.
W tej samej chwili do pokoju weszła mama Laury. Ellen usiadła obok córki i otuliła ją swoim ramieniem. Dziewczyna jednak zamiast przestać szlochać zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Laura .. powiesz mi co się stało? - zapytała miło kobieta. Brunetka podniosła głowę i spojrzała matce w oczy. Wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać co się stało. Ellen była zaskoczona. Myślała, że Ross jest dobrym kandydatem na chłopaka, jednak się myliła. Zmieniła o nim zdanie o 180 stopni.
-Skarbie ... widać, że na Ciebie nie zasługuje. Nie przejmuj się nim, jeszcze znajdziesz miłość swojego życia. Wszystko się ułoży .. zobaczysz - przekonywała swoją córkę do swojego zdania. Laura posłuchała mamę i nie zaprzątała sobie głowy Ross'em. Postanowiła, że jutro pójdzie na imprezę i może kogoś znajdzie. To nie w Laury stylu, ale zrobiłaby wszystko, by zapomnieć o swoim byłym. Było już późno, wiec dziewczyna poszła się wykąpać i położyć spać. Nim się obejrzała już leżała w swoim mięciutkim łóżku. W nim czuła się bezpiecznie. Zasnęła nie myśląc już o chłopcu, który ją zranił.
~*~
Jak on mógł mi to zrobić ?! -krzyczała w myślach. Czarnowłosa była oburzona zachowaniem Ross'a. Wzięła w swoje trzęsące się ręce telefon i zadzwoniła do Raini. Chwilę później dziewczyna odebrała i zaczęła się rozmowa między dwiema koleżankami. Raini miała przyjść do domu Becky i wszystko z nią omówić.
Kilkadziesiąt minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Zadowolona czarnowłosa wstała otworzyć drzwi z myślą, że za nimi stoi Raini. Myliła się. Za drzwiami stała Rydel, która wiedziała co się stało. Zaskoczona dziewczyna chciała zamknąć przed nią drzwi, lecz Rydel zablokowała je nogą. Przepchnęła sie i stała na przeciwko czarnowłosej. Patrzyły sobie prosto w oczy.
-Jeżeli jeszcze raz namieszasz w życiu mojemu bratu to pożałujesz, że się urodziłaś! - warknęła Rydel. Becky tylko się zaśmiała i przyłożyła blondynce z pięści w brzuch. Dziewczyna nie złapała równowagi i upadła na podłogę uderzając głową o metalowy próg. Becky nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i zaczęła się śmiać. Nagle do domu weszła Raini. Widząc zakrwawioną Rydel na podłodze od razu rzuciła się na kolana by jej pomóc.
-Co tu się stało?! - krzyczała. Była wściekła na Becky.
-No upadła ..- tłumaczyła się. Rydel powoli otworzyła swoje powieki i podniosła się z podłogi jak oparzona. Zakręciło jej się w głowie więc złapała się ramienia Raini. Razem wyszły z tego domu, kierując się ku willi Lynch'ów. Rydel szła jakby była po kilku drinkach, lub po dużej dawce jakiegoś narkotyku. Podróż była krótka lecz bardzo męcząca zarówno dla Raini jak i dla Rydel. Dziewczyna odprowadziła blondynkę do domu, lecz widząc jej stan weszła razem z nią. Razem weszły do pokoju Rydel i zaniepokojona Raini położyła przyjaciółkę na łóżku. Nie wiedziała czy ma dzwonić na pogotowie, powiedzieć to rodzicom Rydel czy może nic z tym nie robić. Wyszła z różowych ścian kierując się ku pokojowi Riker'a. Bez pukania weszła do jego pokoju, usiadła na małej kanapie i przywitała się z blondynem.
-Jestem tutaj, by powiedzieć Ci coś ważnego... - zaczęła. - Rydel była dzisiaj o Becky Young i chyba się pobiły. Stan Rydel jest chyba poważny, a ja nie wiem co robić...- dokończyła na jednym tchu. Riker zmarszczył czoło co było odznaką, ze nic nie rozumie. Wiele nie myśląc wyszedł z pokoju i podreptał do królestwa Rydel. Teraz dopiero mógł przyznać Raini racje.
Razem postanowili nic nikomu nie mówić. Ta sytuacja miała być ich tajemnicą....
_________________
HEEJ.
Przepraszam, że rozdział tak krótki, ale nie chciałam byście tak długo czekali, a ja, że mam pokaleczone palce nie mogę pisać szybko i często pojawiają się literówki :/ Przepraszam!
Po za tym specjalnie dodaję rozdział dzisiaj bo gdzieś wyczytałam, ze jest międzynarodowy dzień R5ers =) Wszystkiego najlepszego siostry <33 Tekst piosenki to :
Pozdrawiam i paa :***
piątek, 31 maja 2013
19.Wiele razy mówiłeś "kocham cię". Ja też mówiłam. Z tą "małą" różnicą, że ja nie kłamałam..
(...)
Próbowała zasnąć, lecz bez skutecznie. Jak na złość zaczęły nachodzić ją wszystkie wspomnienia z Ross'em. Miała teraz wielką ochotę zamknąć się w łazience, wziąć żyletkę i skończyć ze sobą raz na zawsze. Jej życie straciło sens.. Evelyn miała rację. Człowiek nie może zmienić się w tak szybkim tempie. W przypadku Ross'a było tak samo. Obiecywał, że już nigdy jej nie zrani. Obiecywał, że o nią zadba. Mówił, że ją kocha jak nikogo innego. A tym czasem to wszystko okazało się kłamstwem, przez jeden cholerny pocałunek. Mogła nie przychodzić na spotkanie, wtedy żyła by bez świadomości tego zdarzenia. Teraz nie ma to już znaczenia. Wielka miłość Raury znikła w myślach wspomnień. Obydwoje się kochali, ale Laura miała uraz. Dziewczyna nie będzie potrafiła mu zaufać po raz drugi. Powinna teraz porozmawiać z Ev, wypłakać jej się w ramiona, aby nie popaść w depresję. Wiedziała też, że tamta będzie mówiła "a nie mówiłam?" a takiego pocieszenia nie chciała. Leżała na łóżku cała zapłakana, trzęsąc się. Nie sądziła, że w najgorszym przypadku tak będzie cierpieć. Ross wiele razy powtarzał, że nic nie czuje do Becky, jednak okazało się to kłamstwem. Na jej własnych oczach, pocałowali się. Zabolało. Zabolało mocno.
~♥~
Weszła za rodzicami do obszernego domu. Vanessa bała się reakcji rodziców, ponieważ byli surowi w stosunku do jakichkolwiek związków córek. Jednakże miała nadzieję, na akceptację jak było ze związkiem Ross'a i Laury. Zgodzili się chodź nie chętnie. Zasiadła na kanapie obok ojca.
- Ness. Nie czas jest chyba teraz na chłopców... Powinnaś się skupić na pracy i nauce - powiedział Damiano. Tego się mogła spodziewać. Rodzice zawsze surowo bronili jej spotkań z chłopakami. Jedynie z tymi, których oni jej wybrali.
~~~~~~~~~~~~
Jest. Skończyłam ;-; przepraszam, że się nie przyłożyłam i jest krótki, ale siedzę nad książkami od niemca i nadrabiam 6 lat mojej "nauki". We wtorek mam ważny sprawdzian z niemieckiego, a w czwartek z angielskiego. Angielski pójdzie, bo jest łatwy, jednak gorzej z niemieckim. Muszę się pouczyć, dlatego rozdział jest taki jaki jest . Piszcie szczere opinie, pozdrawiam ;*
~Weronika i Wiktoria ♥
Próbowała zasnąć, lecz bez skutecznie. Jak na złość zaczęły nachodzić ją wszystkie wspomnienia z Ross'em. Miała teraz wielką ochotę zamknąć się w łazience, wziąć żyletkę i skończyć ze sobą raz na zawsze. Jej życie straciło sens.. Evelyn miała rację. Człowiek nie może zmienić się w tak szybkim tempie. W przypadku Ross'a było tak samo. Obiecywał, że już nigdy jej nie zrani. Obiecywał, że o nią zadba. Mówił, że ją kocha jak nikogo innego. A tym czasem to wszystko okazało się kłamstwem, przez jeden cholerny pocałunek. Mogła nie przychodzić na spotkanie, wtedy żyła by bez świadomości tego zdarzenia. Teraz nie ma to już znaczenia. Wielka miłość Raury znikła w myślach wspomnień. Obydwoje się kochali, ale Laura miała uraz. Dziewczyna nie będzie potrafiła mu zaufać po raz drugi. Powinna teraz porozmawiać z Ev, wypłakać jej się w ramiona, aby nie popaść w depresję. Wiedziała też, że tamta będzie mówiła "a nie mówiłam?" a takiego pocieszenia nie chciała. Leżała na łóżku cała zapłakana, trzęsąc się. Nie sądziła, że w najgorszym przypadku tak będzie cierpieć. Ross wiele razy powtarzał, że nic nie czuje do Becky, jednak okazało się to kłamstwem. Na jej własnych oczach, pocałowali się. Zabolało. Zabolało mocno.
~♥~
Weszła za rodzicami do obszernego domu. Vanessa bała się reakcji rodziców, ponieważ byli surowi w stosunku do jakichkolwiek związków córek. Jednakże miała nadzieję, na akceptację jak było ze związkiem Ross'a i Laury. Zgodzili się chodź nie chętnie. Zasiadła na kanapie obok ojca.
- Ness. Nie czas jest chyba teraz na chłopców... Powinnaś się skupić na pracy i nauce - powiedział Damiano. Tego się mogła spodziewać. Rodzice zawsze surowo bronili jej spotkań z chłopakami. Jedynie z tymi, których oni jej wybrali.
-Błagam was, jestem dorosła. Oprócz nauki i pracy mam też życie prywatne.Dajcie mi swobodę,
mam swoje lata i chyba nie muszę pytać was za każdym razem o
zdanie – mówiła.
Rodzice popatrzyli
się na siebie. Obydwoje zaczęli się porozumiewać, a Van siedziała
i czekała na „wyrok”.
- Masz rację. Zbyt
ostro was traktujemy. Dlatego wraz z ojcem obiecujemy, że
przestaniemy wtrącać się w twoje życie prywatne. Od teraz możesz
sama za siebie decydować. My nie mamy nic do tego. Ufamy ci –
wyjaśniła Ellen. Na twarzy Ness pojawił się szeroki uśmiech. Nie
mogła uwierzyć w słowa wypowiedziane przez rodziców. Z radości
rzuciła się na matkę i ojca. Przytuliła się do nich mocno.
- Dziękuję Wam.
- Nie masz za co .
A tak właściwie gdzie jest Laura? Nie widziałam jej od wczoraj –
zapytała Ellen. Pierwszy raz Van zauważyła, że rodzice interesują
się swoimi dziećmi. Była dumna i zaczęła wierzyć, że oni się
zmienią.
- Nie wiem.. może
jest u siebie – powiedziała V.
Ell wstała,
pokazując mężowi że sama da sobie radę. Ruszyła do pokoju
swojej młodszej córki. Cicho zapukała, jednak nie usłyszała
żadnego głosu ze strony córki. Zaniepokoiła się, dlatego bez
pozwolenia weszła do jej pokoju. Odruchowo wchodząc cofnęło ją
do przed pokoju. W pomieszczeniu panował straszny bajzel, a na łóżku
leżała zapłakana Laura. Wszędzie porozrzucane były zużyte,
stare chusteczki. Ellen nigdy nie widziała Laury w takim stanie.
Była całkiem odłączona od świata rzeczywistego, że nie
zauważyła nawet jej wejścia. Podeszła do łóżka córki. Usiadła
obok niej, biorąc jej dłoń w swoją. Laura potrzebowała teraz
poparcia.
- Laura...kochanie,
co się stało? - Nie musiała się pytać, ponieważ domyśliła się
że chodzi o tego młodzieńca, za którym jej córka szaleje. Stało
się coś strasznego, związanego z Ross'em. Chciała się dowiedzieć
o co chodziło, jednak Laura była obojętna. Ellen przytuliła córkę
z całej siły, co brunetka odwzajemniła. Nie udało jej się
powstrzymać i wybuchła głośnym płaczem.
- Ross pocałował
inną – płakała. Ellen wstrząsnęła ta wiadomość. Laura
cierpiała, co oznaczało że naprawdę go kochała. Zależało jej
na szczęściu córki.
- Laura, powinnaś
dać mu to wytłumaczyć. Dzwonił do ciebie?
- Dzwonił
kilkadziesiąt razy, ciągle wysyła mi sms'y i dalej to robi. Nie
mam teraz odwagi spojrzeć mu wprost w oczy. Zranił mnie i to
bardzo. Najbardziej boli mnie prawda. Taka, że mimo tego
wszystkiego... wszystkiego co mi zrobił. I mimo tego jak bardzo mnie
to boli i ile mnie to kosztowało, ja wciąż go cholernie kocham.
- Ross był twoim
pierwszym prawdziwym chłopakiem. Widziałam jak na niego patrzyłaś
i co was łączy. Tak, łączy. Powinnaś dać mu drugą szansę, a
przynajmniej dać mu się wytłumaczyć.
- Masz rację mamo.
W ogóle, to co się stało? O ile dobrze pamiętam, nie darzysz
sympatią Ross'a.
- Dla mojej
córeczki wszystko.
- Awwwww.. - Stan
Laury od razu się polepszył. Mocno przytuliła matkę i dała upust
mieszanym łzom. Zrozumiała że człowiek się zmienia. Nawet matka.
I ojciec.
~♥~
Blondynka siedziała
w swoim pokoju. Nie wiedziała co się dzieje z jej ukochanym bratem,
nie wiedziała co czuje Evelyn do Ell'a, nie wiedziała co ona czuje
do James'a. James był inny. Wrażliwy, zabawny, przystojny. Chłopak
idealny. Można było powiedzieć, że znają się bardzo dobrze
chodź krótko. Chciała się z nim spotkać, jednak ważniejszą
sprawą był Ross. Blondyn od dłuższego czasu nie wychodził ze
swojego pokoju. Nie wiedziała co się z nim dzieje. Postanowiła
udać się do niego w „odwiedziny”. Wstała z łóżka i podeszła
pod pokój brata. Zapukała. Nikt nie odpowiadał. Nacisnęła klamkę
i weszła do środka. Ross leżał na łóżku i spał. Wyglądał
jakby płakał, jednak nie chciała go budzić więc cicho zeszła,
na dół. Z ich domu wychodziła właśnie Evelyn. Zapewne wracała
do rodziny Marano. Dosiadła się do Ell'a, Rikera oraz Rockyego.
- Coś dziwnego
dzieję się z Ross'em... chyba płakał. Teraz śpi, nie mam jak z
nim porozmawiać. Czuję, że stało się coś bardzo złego. A co
jeśli... - Rocky przerwał jej krzykiem.
- Ryd! Nie wyciągaj
pochopnych wniosków! Zaczekajmy aż Ross się obudzi, wtedy wszystko
sobie wyjaśnimy. Wiecie co... może zajmiemy się rosnącym romansem
Ell'a i Ev? - uśmiechnął się zawadiacko. Widocznie Ratliff się
speszył.
- Coooo? Emmm..
wiecie, jestem głodny – Ell próbował ratować sytuację.
Jednakże dociekliwe rodzeństwo, nie dawało się szybko pozbyć.
- Jedzenie poczeka.
Opowiadaj – mówiła Delly.*
- Tyle, że tu nie
ma co opowiadać – Rodzeństo i Ell zaczęło się przekomarzać.
Jedynie Riker siedział cicho i w ogóle się nie odzywał. Jego
myśli ciągle zaplątywała Vanessa. Chciał do niej zadzwonić i
dowiedzieć się, jak z rodzicami jednak to ona miała to zrobić
kiedy będzie mogła. Teraz jest skazany jedynie na uciążliwe
rodzeństwo, które kłóciło się o głupi „romans” Ratliff'a.
~♥~
Ross'a obudziły
krzyki rodzeństwa. Jego głowa mało nie pękła. Spojrzał na
zegarek, który wskazywał godzinę 19. Czym prędzej wstał i po
cichu wymknął się z domu. Rodzeństwo było tak zajęte rozmową,
że nawet tego nie zauważyło.
~~~~~~~~~~~~
Jest. Skończyłam ;-; przepraszam, że się nie przyłożyłam i jest krótki, ale siedzę nad książkami od niemca i nadrabiam 6 lat mojej "nauki". We wtorek mam ważny sprawdzian z niemieckiego, a w czwartek z angielskiego. Angielski pójdzie, bo jest łatwy, jednak gorzej z niemieckim. Muszę się pouczyć, dlatego rozdział jest taki jaki jest . Piszcie szczere opinie, pozdrawiam ;*
~Weronika i Wiktoria ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)